We vlogu Stanowski zdecydował się na pewne wyznanie. „Kupiłem tę książkę, żeby ją skrytykować, ale okazało się, że nie mogę, bo to nie jest książka” – stwierdził. Następnie pokazał Mazurkowi, że „Hejt Polski” składa się wyłącznie ze screenów wiadomości i komentarzy, które Staśko otrzymała od ludzi. Stanowskiemu ta forma ewidentnie nie przypadła do gustu, w związku z czym znalazł dla książki aktywistki zupełnie inne zastosowanie. „Do czego zmierzam... Dużo się teraz mówi ciężkiej zimie, która jest przed nami. O tym, że trzeba palić, czym popadnie, jak powiedział Jarosław Kaczyński” – stwierdził.
Stanowski postanowił także podarować Mazurkowi prezent, który pomoże mu przetrwać zimę. Choć Stanowski wie, że zdaniem Mazurka nie można palić książek, uważa, że w tym wypadku nie ma problemu, bo „Hejt Polski" to nie książka.
„Ja uważam, że to nie jest książka. To ma kształt książki. To jest zupełnie co innego. Po drugie, spalenie tych kartek nie będzie ich zmarnowaniem, tylko to będzie pierwsze użycie ich zgodnie z jakimś przeznaczeniem. W momencie, gdy one się tu marnują i mają na sobie zapisane te treści, to po prostu się marnują”, powiedział Stanowski.
A następnie wyrwał dwie kartki z „Hejtu Polskiego” i podarował je Mazurkowi, co spotkało się z jego głośnym sprzeciwem. „Nie, ale nie można rwać książek” – oburzył się Mazurek. Później panowie rozpoczęli dyskusję na temat komentarza Maryli Rodowicz, która poskarżyła się na wysoką inflację.
Wieści o poczynaniach Stanowskiego dotarły do Mai Staśko, która napisała dziennikarzowi, co na ten temat myśli.
I na tym wcale się nie skończyło.