Advertisement

Dziewięciogodzinny dokument o Prince'ie. Rodzina zmarłego muzyka mówi stanowcze „NIE”

11-09-2024
Dziewięciogodzinny dokument o Prince'ie. Rodzina zmarłego muzyka mówi stanowcze „NIE”
Pracy nad dokumentem podjął się Ezra Edelman, amerykański reżyser i zdobywca Oscara za film „O.J.: Made in America”. Teraz Edelman postanowił opowiedzieć historię jednej z barwniejszych postaci amerykańskiego przemysłu muzycznego – Prince’a.
Opowieść o życiu muzyka powstała przez ostatnie pięć lat. Podczas prac nad materiałem, Edelman zebrał przed kamerą: byłych kolegów z zespołu piosenkarza, realizatorów dźwięku, asystentów, ochroniarzy, menadżerów, fryzjerki, byłe partnerki, przyjaciół z dzieciństwa, kierownictwo wytwórni muzycznej i samą siostrę muzyka – Tykę Nelson. Z wielu przeprowadzonych rozmów płynął wizerunek artysty totalnie odległy od tego, który pokazywał na scenie.

Trudna przeszłość

W wieku dwunastu lat Prince został przez swoją matkę wyrzucony z domu. Zamieszkał z ojcem, który po niedługim czasie również pozbawił syna dachu nad głową. Nie mając, gdzie iść, Prince zamieszkał u swojego przyjaciela André Cymone’a. Dysfunkcyjna rodzina stała się dla muzyka powodem do stworzenia własnej, stabilnej i pełnej miłości rodziny. Niestety, doświadczenia z dzieciństwa zbyt mocno wryły się w psychikę Prince’a. Nie umiał się przywiązać, grał ze swoimi partnerkami w ciepło-zimno – albo nad wyraz dbał o nie, albo całkowicie się od nich odcinał. Dodatkowo, muzyk nie czuł oporów przed podniesieniem ręki na swoje partnerki.
Jill Jones, jedna z byłych partnerek Prince’a, w 1984 roku odwiedziła piosenkarza, przebywającego akurat w hotelu. Piosenkarka nie była sama – towarzyszyła jej przyjaciółka. Chwilę po przybyciu Prince zaczął całować przyjaciółkę Jones. Ta nie wytrzymała i z zazdrości uderzyła swojego partnera. To rozpoczęło kłótnie między nimi, którą zakończył Prince, kilkukrotnie uderzając Jones w twarz. Wokalistka chciała wnieść oskarżenie przeciwko muzykowi, ale jego menadżer odwiódł ją od tego pomysłu. Powiedział, że taka sprawa zrujnuje karierę młodego artysty. Jones ostatecznie wycofała się z tego pomysłu.

„Let’s Have a Baby”

Kilka lat później muzyk postanowił się ustatkować. Poślubił Mayte Garcię, amerykańską tancerkę i aktorkę. Prince zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. W trakcie ich nocy poślubnej zadedykował świeżo poślubionej małżonce dwie piosenki – „Friend, Lover, Sister, Mother/Wife” oraz „Let’s Have a Baby”.
I tak po krótkim czasie się stało – para oczekiwała potomstwa. Kiedy na świat przedwcześnie przyszedł ich syn, małżeństwo odkryło, że choruje on na rzadką chorobę genetyczną – syndrom Pfeiffera typu II. Nie był w stanie samodzielnie oddychać, przez co musiał być całodobowo podpięty do respiratora. Po tygodniu od narodzin małżeństwo postanowiło ukrócić męki syna i odłączyć go od maszyn wspomagających. Chwilę po tym, Prince był już w samolocie do Miami, by tam zagrać kolejny koncert. Kiedy Garcia leżała zalana łzami na podłodze w łazience, muzyk oznajmił jej, że za chwilę w ich domu będzie Oprah Winfrey i przeprowadzi z nimi wywiad. Tancerka zrozumiała słowa męża jako
„poskładaj się do kupy i bądź moją żoną”.
Prince został również oskarżony o homofobię, po tym jak stał się religijny i dołączył do świadków Jehowy. Muzyk miał zadzwonić do Wendy Melvoin, byłej gitarzystki współtworzonego z nim zespołu „Revolution”, i zaproponować jej wyrzeczenie się homoseksualizmu. Miał to być warunek wstępnego zjednoczenia zespołu.
Skąd to wszystko wiemy? Ezra Edelman zaprezentował dziewięciogodzinny dokument podczas prywatnego pokazu na Brooklynie. Jedną z obecnych na nim osób była Sasha Weiss, dziennikarka The New York Times. Zarówno wrażenia, jak i fabułę filmu opisała w artykule „Prince, którego nie znaliśmy” (z ang. The Prince We Never Knew).

Rodzina mówi „NIE”

Dokument widziała również rodzina muzyka, która to powiedziała stanowcze „NIE” publikacji materiału. Adwokat spadkobierców przedstawił ekipie filmowej siedemnaście stron żądań zmian w scenariuszu dokumentu, które miałyby sprawić, że produkcja będzie krótsza o trzy godziny. Opublikowano również oświadczenie, w którym rodzina muzyka broni jego postaci i żąda zaprzestania oczerniania jego imienia.
Pracujemy nad rozwiązaniem kwestii związanych z dokumentem, aby jego historia mogła być opowiedziana w sposób, który jest zgodny z faktami i nie zniekształca lub wzbudza sensację jego życiem. Z niecierpliwością czekamy na dalsze dzielenie się darami Prince’a i świętowanie jego głębokiego i trwałego wpływu na świat, podkreślają spadkobiercy w oświadczeniu nadesłanym do „USA Today”
tekst: Olga Koczuk
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement