Advertisement

„Espresso Macchiato por favore” – rozmawiamy z Tommym Cashem

21-02-2025
„Espresso Macchiato por favore” – rozmawiamy z Tommym Cashem
Tommy Cash, estoński raper, piosenkarz i projektant mody, od ponad dekady szokuje swoimi występami. Podczas pokazów mody zdarzało mu się na przykład robić skin care w pidżamie lub wcielać się w rolę paparazzi, biegając za gwiazdami i prosząc o zdjęcia. Ostatnio zrobiło się o nim głośno za sprawą zwycięstwa jego utworu „Espresso Macchiato” w preselekcjach do Eurowizji 2025.
Jego ekscentryczny wizerunek i twórczość przesycona ironią skradły serca słuchaczy zarówno w jego ojczyźnie, jak i na całym świecie. Sam występ podczas Eesti Laul 2025 stał się viralem w mediach społecznościowych.
Tommy regularnie odwiedza Polskę w ramach europejskich tras koncertowych i współpracował z polskimi artystami, takimi jak Mata czy Quebonafide. Podczas preselekcji do Eurowizji na scenie towarzyszył mu Kajtek Januszkiewicz, polski tancerz specjalizujący się w waackingu. Mieliśmy okazję porozmawiać z Tommym o jego inspiracjach, nowej płycie i zamiłowaniu do Polski.
Większość ludzi poznała Cię szerzej po premierze teledysku do „Winaloto".
Wideo definitywnie pomogło. Piosenka jest dla fanów w top 10 moich ulubionych utworów, choć sam tekst nie jest radio-friendly. Klip zdecydowanie dodał jej rozgłosu. Nie rozdzielałbym jednak tych elementów – piosenka i obraz tworzą całość. Tej piosence wiele zawdzięczam, faktycznie przyniosła mi popularność i rozpoznawalność.
Oprócz muzyki tworzysz performance'y podczas fashion weeków, ironizując modę. Niedawno ukazała się Twoja EP-ka „High Fashion”, która również zdaje się przerysowana i prześmiewcza. Czujesz się jak Balenciaga w muzycznym świecie?
Tak, od początku mojej twórczości kierowała mną ironia. Bardzo dużą inspiracją było dla mnie Vetements. Może Demna nie inspirował mnie bezpośrednio, ale czułem, że myślę w sposób podobny do niego z 2018 roku. Balenciaga i to, co robi Demna Gvasalia, od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Cykl się powtarza, ale jeśli chodzi o prześmiewcze podejście i wychodzenie poza ramy – tak, chciałbym być muzyczną wersją Balenciagi.
Na EP-ce „High Fashion” znalazły się tylko cztery utwory, ale każdy w innej stylistyce: od hyperpopu, przez bity lat 90., po funk. Nie mogłeś się zdecydować?
Ta EP-ka jest jak wehikuł czasu. Zaczynamy w przyszłości hyperpopowym „Hottie”, potem przechodzimy do lat 2000. w utworze „High Fashion”, inspirowanym Britney Spears i Madonną, dalej mamy lata 90. i rapowe „Nostromo”, a całość kończy funkowy „Beat Rock”. Moda działa w cyklach, podobnie jak muzyka. Te dźwięki mogą wydawać się przestarzałe, ale przez powtarzalność świata są ponadczasowe.
Ekscentryczny Tommy Cash to prawdziwy Ty czy kreacja stworzona przez Twój team?
To w 100% ja. Oczywiście korzystam z pomocy mojego teamu, ale nikt nigdy nie narzucił mi pomysłu. Od 10 lat jestem konsekwentny w swoim wizerunku i to dowód, że jest on autentyczny.
A jaki jesteś prywatnie?
Cały czas jestem sobą, ale scena wydobywa inną stronę mojej osobowości. To jak u Batmana – wśród znajomych nie krzyczy: „I’m Batman!”, ale to nadal on.
Urodziłeś się w listopadzie, więc jesteś Skorpionem. Wierzysz w astrologię?
Tak, znam wiele okropnych Skorpionów (śmiech). Niektórzy nigdy nie przyznają się do błędu, ale ja taki nie jestem. Mam kilka cech Skorpiona – potrafię walczyć o swoje, lubię rywalizować, ale jestem raczej wyluzowany.
Kto inspirował Cię w dzieciństwie? Może jakiś superbohater?
Zawsze wybierałem tych najdziwniejszych. Nie chciałem być głównym bohaterem, jak wszyscy. Szukałem postaci niszowej, niezrozumianej. Gdybym miał wybrać, to może Rorschach? Niby postać drugoplanowa, ale z wielkim potencjałem.
Co byś robił, gdyby nie muzyka?
Byłbym malarzem, architektem lub rzeźbiarzem. Na pewno zajmowałbym się czymś kreatywnym.
Dokładnie dwa lata temu grałeś w Progresji, dziś spotykamy się w Hybrydach. Jak porównasz te dwa momenty?
Nie pamiętam nic (śmiech). Trasa to ogromny wysiłek i bodźce, więc mój mózg resetuje wspomnienia. To zabawne, że grałem tu tego samego dnia, zupełnie nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Wolisz polskie pierogi czy polskie dziewczyny?
Za każdą odpowiedź mogę zostać zabity, więc odpowiem po prostu – TAK (śmiech)! A tak serio – uwielbiam vibe Polski i cudownych ludzi. Kiedyś grałem koncert w podziemiach Pałacu Kultury i to zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Bardzo lubię tu wracać i jeśli tylko mam okazję – od razu potwierdzam terminy.
rozmawiała: Marta Burczyńska
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement