Jack: Tak, wiem i bardzo mi się podoba ta okładka. Z tego, co pamiętam, Yannis odkrył tę fotografię przeglądając Instagram i napisał bezpośrednio do niej.
Album brzmi niezwykle świeżo, ma energię zespołu, który dopiero zaczyna. A jest to wasz 8 album, więc chwilę ze sobą gracie. Jak Wam się udaje utrzymać tę świeżość, pomimo tylu lat aktywności?
Szczerze mówiąc nagrywaliśmy ten album w szczycie pandemii. Widywaliśmy się tylko wtedy, gdy byliśmy w studiu. Bardzo tęskniliśmy za sobą i wspólnym graniem. Brakowało nam zabawy, imprez, więc nagranie dosyć skocznego i tanecznego albumu było dla nas jak terapia. Pierwszy raz nagrywaliśmy we trzech po tym, jak odszedł od nas Edwin. To z pewnością dało nam powiew świeżości.
Producentem płyty jest John Hill, nagrywaliście w studiu Petera Gabriela. Jakie to było doświadczenie?
Przynosiliśmy demo nagrań do studia. W międzyczasie obostrzenia stawały się lżejsze. Samo studio jest kosmiczne, Peter zrobił naprawdę kawał dobrej roboty. To było niesamowite doświadczenie – myśleliśmy o tym od dłuższego czasu, w pewnym sensie było to jak spełnienie marzenia.
Płyta jest przez wielu recenzentów klasyfikowana jest jako popowa, ja osobiście skłaniałbym się w stronę współczesnego funku.
Zgodziłbym się ze wszystkim po trochu. Jest faktem, że mamy tu lżejsze brzmienie i tak miało być. Po wydaniu poprzedniego, podwójnego albumu szukaliśmy czegoś bardziej skocznego, gdzie byłoby bardziej groovi. Szukając inspiracji przeglądaliśmy klasyki disco, funku i właśnie popu. Z połączenia tych rozmaitych produkcji czerpaliśmy inspirację.
Jak odejście Edwina wpłynęło na proces twórczy nowego albumu?
Z pewnością była to dla nas zmiana i z początku czuliśmy to w dynamice pracy, ale koniec końców nie było to aż tak ciężkie. Pozwoliło poszukać nowych kierunków. Jimmy bardzo się wkręcił w eksperymentowanie z analogowym brzmieniem 70 i syntezatorami, słychać to na płycie.
Podobno rok temu zagraliście ponad 100 koncertów, wydaliście nowy album. Czy wchodząc w 2023 czuliście się bardziej zmęczeni czy szczęśliwi?
Wydaje mi się, że zamknięcie roku łączy obie te emocje. Cieszymy się, ile udało nam się osiągnąć, a z drugiej strony dało się odczuć zmęczenie. Wybraliśmy taką ścieżkę kariery, ale kocham to zmęczenie i nie chciałbym go zamieniać na żadne inne. Najtrudniej było jesienią – graliśmy naprawdę dużo. Później jednak dostaliśmy kilka miesięcy na naładowanie baterii. Teraz cieszymy się, że wracamy na trasę.
Na koniec pytanie o warszawski koncert – czego możemy się spodziewać?
Mogę Cię zapewnić, że przygotujemy specjalny mix. Oczywiście zagramy nasze najnowsze utwory, ale i wygrzebiemy coś z poprzednich płyt. Postaramy się dobrze to zbalansować. Sam chodzę na koncerty i wiem jak to jest, gdy zespół zaczyna grać bardziej niszowe piosenki, które mało kto zna. Bez obaw!
Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia!
Bilety na koncert Foals dostępne są TUTAJ. Szczegóły wydarzenia: Facebook