Advertisement

Food sharing concept – jak warszawskie concepty stały się obiektem kpin? [WIDEO]

21-05-2025
Food sharing concept – jak warszawskie concepty stały się obiektem kpin? [WIDEO]
Od śniadaniowni z przelewem za 25 zł po bajgle za 50 zł – warszawskie concepty kulinarne stały się symbolem estetyki, stylu i… absurdu. Czy to początek końca tego trendu, czy raczej jego kolejna fala?

Czym ogóle są „concepty”?

W Warszawie (a ostatnio również i innych miastach) rośnie popularność tak zwanych „concept store’ów” – miejsc, które łączą modę, design i czasem gastronomię. W założeniu mają to być przestrzenie, gdzie można znaleźć ubrania różnych marek, ceramikę, dodatki do domu, biżuterię, a czasem również kawiarnię – wszystko w jednym, spójnym estetycznie wnętrzu. Coraz większe emocje budzi jednak nowy wariant tego trendu: modne foodsharing concepty. Ich idea opiera się na wspólnym celebrowaniu posiłków – dania serwowane są w małych porcjach na środku stołu, by każdy mógł ich spróbować i dzielić się jedzeniem z innymi. Brzmi zachęcająco? Teoretycznie tak, ale w praktyce bywa z tym różnie.

55 zł za talerzyk i… głód

Internauci coraz częściej wyśmiewają ten styl życia. I nie chodzi tylko o ceny – choć te bywają naprawdę absurdalne. Problemem stało się to, że za piękne zdjęcie estetycznego „talerzyka” płacimy tyle, co za solidny lunch gdzie indziej. Dodatkowo porcje są tak niewielkie, że trudno mówić o najedzeniu się. Krytyka dotyczy też samej idei – wiele nowych lokali, które reklamują się jako „concepty”, nie oferuje niczego nowego ani innowacyjnego. Hasło „foodsharing” służy bardziej do podbicia ceny niż do wprowadzania wartości społecznych.
Częścią oburzenia jest też krytyka stylu życia, który promują niektóre influencerki. Poranna matcha, joga, pilates i przesiadywanie w miejscach, które bardziej przypominają showroom niż restaurację - to wszystko zaczęło wzbudzać irytację. W sieci roi się od memów i komentarzy, które zestawiają zdjęcia z „conceptów” z rzeczywistością przeciętnego mieszkańca Warszawy. Nie chodzi już tylko o ceny, ale o oderwanie od realiów.

Czy to koniec „conceptów”?

Paradoksalnie – nie. Mimo krytyki, ten trend ma się dobrze. Dlaczego? Bo jest fotogeniczny. Lokale są piękne, estetyczne i wręcz stworzone do robienia zdjęć na Instagrama. Dodatkowo influencerzy i influencerki robią darmowy marketing, promując te miejsca jako część stylu życia.
Wielu właścicieli widzi w tym szansę – niekoniecznie na gastronomiczny sukces, ale na „viralowy” lokal. Czy więc to tylko chwilowa moda? A może „concept” już na dobre wpisał się w krajobraz miejskiej Warszawy? Czas pokaże. Na razie talerzyk za ponad 50zł ma się świetnie. Nawet jeśli nie najesz się nim do syta.
Tekst : Amanda Kazi
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement