„The nihilism, the self-pity, it’s like it’s cool to give up. I don’t think it’s cool to give up’’.”, „Nihilizm, użalanie się nad sobą – jakby rezygnacja była czymś fajnym. Nie uważam, że poddawanie się jest fajne”.
Wspomniana płyta piosenkarki skupia się między innymi na opowiadaniu postapokaliptycznej historii, w której kobiety z dziećmi osiedlają się na tropikalnej wyspie, żeby rozpocząć nowe życie – album ma podkreślić znaczenie dbania o środowisko i planetę, co Björk również uwydatniła w wywiadzie dla PAPER. Co jednak wyróżnia jej zdanie wśród znacznej części innych aktywistów, to przebijająca się przez nie pozytywność oraz nadzieja na przyszłość, dodatkowo naświetlana słowami:
„I’m hoping the next generation, when they take over, they’ll think about it in a different way and come up with different solutions, green ways of living”.
Nie jest to odliczanie do tego, kiedy Ziemia przestanie istnieć, a globalne ocieplenie osiągnie apogeum, a wręcz przeciwnie – to nadzieja na to, że wcale ono nie nastąpi.
Ogólna zmiana nastroju
Perspektywa Björk w wywiadzie nie ogranicza się jednak tylko do tematów ochrony środowiska, ale i aktualnego stanu społeczeństwa. Optymistyczne spojrzenie w przyszłość wciąż nie jest zbyt powszechnie spotykane, jednak coraz bardziej propaguje się pozytywniejsze spojrzenie na teraźniejszość. Romantyzowanie negatywnych emocji, takich jak smutek czy żal, choć chętnie wykorzystywane w literaturze i książkach, wydaje się już przemijać albo przynajmniej tracić na znaczeniu. Aktor Paul Mescal tak często wcielał się w podobnie depresyjny typ postaci, że dostał miano sad boy king.
Ten tytuł, chętnie powtarzany w odniesieniu do Mescala, sam w sobie sprawia wrażenie ironicznego, wyśmiewając pełne bólu oraz beznadziei podejście do życia (choć jest to zdecydowanie spłycone spojrzenie na granych przez niego bohaterów). Nihilizm, wspominany też przez Björk, wiążący się z podejściem, że nic nie ma sensu, wydaje się jednak coraz bardziej odchodzić do lamusa, nie nadążając za zmieniającą się aurą w popkulturze, która, być może wraz z dojrzewaniem Pokolenia Z, również zaczęła się zmieniać. Zamiast żałowania i płaczu nad daną sytuacją, lepiej powiedzieć: It is what it is albo uznać, że: Nothing matters.
Takie metaforyczne wzruszanie ramionami nabiera większej i większej mocy, tak samo jak od jakiegoś czasu coraz bardziej popularny trend hopecore, nakreślający pozytywne strony życia, nawet jeżeli są one małe i z pozoru nieznaczące. Pragnienie optymizmu jest znaczną różnicą w porównaniu do editów z ładnymi, niezadowolonymi chłopcami z książek i filmów – wciąż istniejących, ale odbieranych przez publikę, przyzwyczajoną do ich często podobnie kreowanego charakteru skrajnie inaczej niż kiedyś.
Optymizm a kultura self-care
W 2025 roku, a w sumie raczej już od kilku lat, poranki też wyglądają inaczej. Często na szafce nocnej można znaleźć dziennik, a najlepiej kilka, który otwiera się na początku dnia, zachęcając do spisania kilku rzeczy, za jakie jest się dzisiaj wdzięcznym. Ta narracja bycia greatful, a również ogromna moc self-care’u i dbania o siebie, jest prawdopodobnie jednym ze zdrowszych trendów wyciągniętych z TikToka i Instagrama do realnego życia. Twórcy internetowi nagrywają filmy z podsumowaniem minionego miesiąca, na jaki składają się nie tylko dane faktualne, ale i bardziej pogłębione refleksje z pytaniami, co można było zrobić lepiej, zaraz za którymi idą intencje na przyszłość.
„Co da się poprawić?’’, „Z czego czuję dumę?’’, „Jakie są moje afirmacje na kolejny dzień?’’ – wydaje się, że tak samo jak z manifestacjami, będącymi katalizatorami konkretnych czynności, one również wywołują pozytywne emocje, budując bardziej optymistyczną postawę i podejście do życia. Zamiast skupiania się na negatywach i na minusach, pomagają zauważyć dobre strony, wspomóc odczuwanie zadowolenia z życia i korzystanie z niego w stu procentach. You only live once nie jest już cringem, ale mantrą, według której ludzie żyją i manifestują na co dzień. Tak samo Life is beautfiul, carpe diem, seize the day – chyba przyszła pora na ich reinterpretacje.
It’s not cool: nihilizm, self-pity, sceptycyzm, absurdalizm…
Zjawiska skupiające się na negatywności, kiedyś pociągające być może dzięki swojej świeżości i tajemniczości na miarę Edwarda ze „Zmierzchu’’, aktualnie są odrzucane ze względu na swój pesymizm. Nie chodzi o to, żeby udawać, że jest się cały czas szczęśliwym, ale żeby nie popaść w toksyczność i napędzającą się spiralę smutku, żalu, rozpaczy czy melancholii – uczuć do wyboru jest wiele, a większość z nich jest pokrewna i często wynikająca z tego drugiego. Nie jest też cool, żeby się poddawać – albo żeby w ogóle nie próbować. Na TikToku i X’ie popularne jest powiedzienie: you’re not afraid of failing, you’re afraid of what other people will think of you if you fail („Nie boisz się porażki, boisz się tego, co inni pomyślą o tobie, jeśli poniesiesz porażkę”). Ludzie zachęcają do robienia tego, co się chce – do założenia kanału na YouTube’ie, choć jest to wyjście spoza strefy własnego komfortu, do stworzenia podcastu, o jakim myśli się od kilku lat czy dodaniu TikToka, w jakim przedstawia się swoją poranną rutynę – inni przecież wcale nie myślą o tym, co robisz.
U podłoża tego nie leży jedynie movement motywacyjny, ale i szczery optymizm, objawiający się w dbaniu o siebie, planetę i innych. Generacja Z jest najbardziej znana wśród wszystkich ze swojego aktywizmu, a do jej cech charakterystycznych być może wkrótce dojdzie i pozytywność – co byłoby tak ironiczne, jak podejście Z-tek do właściwie wszystkiego.