Kinomural to bunt, trans i audiowizualny mikrokosmos. Porozmawialiśmy ze współtwórcą projektu [wywiad]
10-09-2020
Podczas pierwszej edycji Kinomuralu we Wrocławiu – unikatowego w skali kraju i świata projektu z pogranicza filmu i sztuk wizualnych – pokazy obejrzało ponad 10 000 osób. W tym roku organizatorzy tej wielkoformatowej galerii sztuki szykują jeszcze więcej niespodzianek – od międzynarodowych współprac po specjalne pokazy dla najmłodszych. Do tego prezentace 3D, KinoManual, muralowe medytacje i wiele innych. Jedno jest pewne: 19 września na wrocławskim Nadodrzu zostaniemy wciągnięci w estetyczny trans. Jeden ze współorganizatorów wydarzenia, Bartek Bartos, opowiedział nam o początkach Kinomuralu, buncie i audiowizualnym mikrokosmosie, który tworzy wspólnie z rodzeństwem.
Od wielu lat działasz w kinie niezależnym. Skąd pomysł na pracę z muralami?
Zawsze byliśmy fanami murali. Ja osobiście uwielbiam reklamo-murale z lat 60-tych i 70-tych, które gdzieniegdzie wciąż można znaleźć na bocznych ścianach budynków. Zawsze odpowiadała mi ta estetyka. Jeśli już reklamy, lepiej, żeby były muralami. Nie jesteśmy jednak artystami plastykami z wykształcenia (z wyjątkiem naszej siostry), dlatego po prostu zaczęliśmy poszukiwać nowego medium przekazu, którym okazał się mural. Projekcje wielkoformatowe pojawiały się już w filmach sci-fi , chociażby w "Łowcy androidów", który pewnie był jakąś podświadomą inspiracją. Z tym że nasze projekcje to sztuka audiowizualna, która często pozostaje w hermetycznym obiegu - w galeriach, na wystawach. Nasze wydarzenie w jakiś sposób burzy tę tamę, daje twórcom możliwość wyjścia do szerszej publiczności. Kinomural to nowy, inny rodzaj audiowizualnego medium.
Jak powstawał Kinomural?
Pomysł na Kinomural zrodził się z buntu. Buntu przeciw wielkoformatowym reklamom, którymi przysłonięte jest miasto. Te obrazy i narracje bezczelnie wdzierają się do naszej podświadomości. Chcieliśmy stworzyć coś o nieoczywistej narracji, coś co nie pozostawia obojętnym. Nasz projekt to swego rodzaju audiowizualny mikrokosmos. Cząstka "kino" jest dosyć myląca, ponieważ nie mówimy o kinie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ważna jest kwestia technologiczna - główną rolę odgrywają u nas ściany, a mają one różne wymiary, strukturę, są na przykład zakończenia trapezoidalne czy trójkątne. Kolejnym istotnym elementem jest tekstura. Ściana staje się malarskim płótnem audiowizualnym, którego powierzchnię anektujemy w całości. To jeden z istotniejszych elementów w trakcie selekcji materiałów, które przedstawiamy na Kinomuralu. Niestety, niekiedy to, co nam się podoba, nie zadziała. Ponadto ścian jest wiele, a pokazy są symultaniczne. Nie jesteśmy festiwalem ani przeglądem, niektórzy nazywają Kinomural galerią pod gołym niebem. Cieszę się, że nie da się nas sklasyfikować.
No właśnie, co z selekcją? Jak ona wygląda?
Tej selekcji w jakiś sposób się uczyliśmy. Łatwiej być selekcjonerem festiwalowym, bo wtedy wiesz, co to za festiwal, co cię interesuje, a przede wszystkim możesz to zobaczyć. My, szukając twórców, nie latamy po galeriach na całym świecie. Jesteśmy dosyć młodą i świeżą imprezą, więc nie jest tak, że artyści o nas wiedzą i przysyłają nam swoje prace, aczkolwiek wielu twórców światowej ekstraklasy wraca do nas po zeszłorocznym sukcesie. Przeszukujemy otchłań internetu, Vimeo, Facebooka, podpytujemy znajomych artystów z kraju i świata. Na szczęście na tę edycję udało nam się pozyskać wielu nowych artystów, co nas bardzo cieszy, biorąc pod uwagę niesprzyjającą sytuację pandemiczną. Są też twórcy, których prace już prezentowaliśmy, ale mamy też mocną reprezentację młodych, jeszcze nieznanych artystów. Stało się to głównie za sprawą współpracy z uczelniami - na przykład wrocławską ASP i jej studentami, którzy przez pół roku przygotowywali projekty, by w efekcie powstała zupełnie nowa kategoria.
Czytałam o waszych międzynarodowych działaniach. Nawiązaliście współpracę m.in. ze studentami School of the Art Institute w Chicago. Jak do tego doszło?
Ta współpraca narodziła się drogą kontaktu ze znanym artystą Peterem Burrem. Nie wiedzieliśmy nawet, że przebywa w Chicago. Kiedy poprosiliśmy go o prace, odpowiedział, że chętnie weźmie udział w naszym projekcie, ale tylko jeśli jego studenci też będą mogli coś stworzyć. Dla nas to idealna sytuacja. Studenci pod nadzorem Burra stworzyli szereg prac, a on sam użyczył nam swoich projektów. No i tak doszło do współpracy z Chicago.
Na czym polegają pokazy 3D, o których mowa w zapowiedziach?
To pokazy bardzo mylące. Jeśli ktoś interesuje się tego typu rzeczami, w głowie na pewno od razu zapala mu się lampka "mapping". Ja jestem na tym punkcie przeczulony. Mapping jest super efektowny, jednak często są to dzieła dość przewidywalne, bazujące na "efekcie wow". Jesteśmy otwarci na wszelką sztukę audiowizualną ale mapping ma mocno pod górkę na Kinomuralu który dzieje się na bocznych ścianach budynków. Nie zdradzę nic więcej poza tym, że nasze animacje 3D będą bardzo nietypowe. Ściany mogą znikać, będziemy wkraczać do nowych przestrzeni. Mój brat Piotrek zawsze chciał tworzyć prace medytacyjne, a dla mnie medytacja to niedosłowne wycofanie i spokój, ale także trans. Kinomural jest bardzo transujący. Taka też jest "Dobranocka".
To nowa kategoria. Powiesz coś więcej o "Dobranocce"?
"Dobranocka" to pokłosie tego, co ujrzałem w zeszłym roku. Dzieciaki stały zahipnotyzowane pracami Mike’a Pelletiera, które dla niektórych mogły być nawet obrazoburcze. To prace trudne, nietypowe. Nie ma w nich linearności, a jednak hipnotyzują. "Dobranocka" jest skierowana do dzieciaków. Prace z tej kategorii powstawały we współpracy z Piotrkiem i studentami wrocławskiej ASP. Zależało nam, żeby nie były to zwykłe bajeczki. Na Kinomuralu nie znajdziemy pełnometrażowej fabuły, raczej animacje poklatkowe, 3D, wideoart.
Na które wydarzenie w ramach Kinomuralu czekasz najbardziej? Masz ulubionego artystę?
Jednym z moich ulubionych artystów, czerpiącym inspirację z prostoty rzeczywistości, jest Dirk Koy. Uwielbiam jego prace. Mike Pelletier, o którym rozmawialiśmy, to z kolei ciekawe koncepty audiowizualnie-filozoficzne. Z nowych artystów na Kinomuralu wymieniłbym Sashę Svirsky'ego, u którego znajdziemy sporą dawkę humoru i zabawę formą. No i chyba prace Esstro9, Meksykanina tworzącego bardzo abstrakcyjne dzieła. Ach, i jeszcze moja ulubiona Yuge Zhou! Bardzo cieszę się też na KinoManual, bo za sprawą tego projektu wkraczamy na teren pokazów performatywnych. Będzie muzyka na żywo połączona z projekcjami z wykorzystaniem projektorów analogowych. To literalny przykład audiowizualnego mikrokosmosu, o którym mówiłem.
/tekst: Martyna Małysiak/

