Jak zwykle w takich wypadkach bywa, najgłośniej wypowiadają się jak na razie ci, którzy go jeszcze nie widzieli. Warto więc im zadedykować kilka poniższych słów oraz nakłonić by jednak zapoznali się z dziełem, którego już nienawidzą.
Na wstępie zaznaczę, że postanowiłem w tym tekście nie używać takich słów jak „rzekomo” czy „ewentualnie”. Głównie ze względów literackich, ale też w uznaniu dla wizji, którą w ciągu czterech wyczerpujących godzin wykłada Dan Reed: Michael Jackson był wielkim artystą, który zmienił życie milionów ludzi na świecie oraz bezwzględnym potworem uciekającym się do absolutnie podłych zachowań. Filmowiec przedstawia bowiem w jasny sposób swoje zdanie, co do wersji wydarzeń, w którą wierzy i robi to w sposób przekonujący oraz równocześnie zaskakująco wyważony.
Wielu miłośników twórczości autora „Thriller” czy „Billie Jean” w jasny sposób wyraża swój sprzeciw wobec dociekania do prawdy w takiej formie. Czy od orzekania w sprawie winy są sądy? Według prawa owszem. Czy współczesne sądownictwo jest lub kiedykolwiek było odpowiednio przystosowane do rozpatrywania spraw dotyczących gwałtów i molestowania, w których jedynymi dowodami są zeznania obu stron, a wszelkie fizyczne dowody zdążyły zniknąć po kilku dniach? Nie.
Michael Jackson był dwukrotnie za swojego życia oskarżony o czynności seksualne z nieletnimi. Pierwszy z tych procesów zakończył się pozasądową ugodą przewidującą wielomilionową kwotę przekazaną rodzinie powoda. W drugim z nich o winie lub niewinności króla popu orzekali ławnicy. Nie prawnicy, psycholodzy czy eksperci od tego rodzaju spraw – wybrani drogą losowania ludzie, którzy mają własne przekonania oraz sympatie i muszą w ciągu kilku lub kilkunastu godzin ustalić jednomyślny werdykt dotyczący, w tym wypadku, jednej z najbardziej uwielbianych postaci na Ziemi.
Dla Reeda oraz bohaterów, którym oddaje te cztery długie godziny, to w tej chwili jedna z niewielu dróg do przedstawienia swojej wersji wydarzeń (jeden z oskarżycieli, Wade Robson, po śmierci Jacksona wystąpił z pozwem, który został odrzucony z powodu przedawnienia). Przedstawieni w tym filmie James Safechuck oraz Wade Robson, którzy twierdzą, że byli wielokrotnie molestowani przez jednego z najsłynniejszych muzyków w historii nie dostali żadnego honorarium za występ w filmie. Oprócz intymnych i przerażających detali odsłonili także prywatne życie swoich rodzin.
„Leaving Neverland” rozpoczyna się bardzo powoli. Pozycjonuje na mapie wszystkich swoich bohaterów: wielkiego artystę oraz dwóch małych chłopców i ich rodziny. Równolegle przedstawia dwie już same w sobie filmowe historie zwykłych, niewyróżniających się niczym rodzin, które wchodzą w styczność z jednym z najsłynniejszych muzyków na świecie. Wszyscy oglądający film wiedzą jednak co zaraz nadejdzie. I jak już nadchodzi to okazuje się, że nie byliśmy na to gotowi. To właśnie efekt czekania na szokujące wyznania dotyczące aktywności seksualnych z gwiazdorem. Zanim w ogóle do nich dojdzie, możemy bowiem obserwować w jaki sposób Michael Jackson owijał sobie wokół palca samych chłopców oraz ich najbliższych. Jak sprawiał, że ludzie wpuszczali go do swoich domów i pozwalali mu bawić się ze swoimi pociechami, ponieważ był niezwykle utalentowany, miał (przynajmniej z zewnątrz) usposobienie 9-latka oraz z chęcią zapraszał do swojego magicznego świata – bajkowej posiadłości, w której wszystko można. Obserwowanie procesu, w którym dorosłe i z pozoru odpowiedzialne kobiety zaprzedają bezpieczeństwo swoich dzieci dla życia w luksusach i otoczeniu gwiazd jest wstrząsającym doznaniem. Sami bohaterowie też teraz nie mogą uwierzyć w swoją naiwność.
Safechuck i Robson przez większość filmu są najspokojniejszymi rozmówcami. Z początku wydaje się to dziwne. Jesteśmy bowiem wychowani przez telewizyjne produkcje pokazujące wzruszające losy prawdziwych ludzi, których bohaterowie nie ukrywają emocji – wypowiadają się drżącymi głosami i wybuchają płaczem. Kto jednak miałby prawo się zdystansować wobec tych wydarzeń, przemyśleć je przez tysiące godzin i zinternalizować, jeśli nie właśnie oni?
Sceptycy regularnie zwracają uwagę na fakt, że „Leaving Neverland” jest jednostronne. Reed nie zaprosił do wypowiedzi nikogo z obozu Jacksona i jego rodziny. Ich stanowisko jednak jest kilkukrotnie wyrażane w drugiej części filmu (oraz bez problemu można się go domyślić). To jednak także mocny ideologiczny wybór: Możemy bowiem posłuchać bez żadnych przeszkód tych, którzy przeszli przez piekło – ofiar, które nie zasłaniają się rzędami prawników oraz ludzi, którzy przyssani do wielomilionowej fortuny zakumulowanej przez rodzinę piosenkarza, będą gotowi bronić jego imienia aż do grobowej deski.
To co, przynajmniej na mnie, robi największe wrażenie pojawia się w ostatniej godzinie produkcji. Reed z pomocą dwóch mężczyzn oraz ich bliskich pokazuje, że trauma nie jest objęta logiką. Że osoby muszące sobie radzić z piętnem wydarzeń, które nieodwracalnie zmieniły ich życia nie są w stanie podjąć decyzji, które my patrząc z zewnątrz uważamy za właściwe. Wykorzystywanie seksualne było bowiem ceną bezwarunkowej miłości kierowanej w stronę Jacksona i iluzją jej odwzajemnienia.
Konsekwencje, które ponoszą ci ludzie są druzgocące. Przez kilkadziesiąt minut jesteśmy wystawieni na obserwowanie tego emocjonalnego pobojowiska. Robson i Safechuck obaj przyznają, że jak dotąd nie są w stanie wybaczyć swoim własnym matkom, że dały się omamić i nie obroniły ich. „Nie czuję do niej żadnych emocji” - mówi pierwszy z nich. Równie rozbrajające są wyznania żony Robsona, Amandy, która przyznaje, że gdy jej mąż powiedział jej o trwającym 7 lat koszmarze jej pierwszą myślą była obawa o bezpieczeństwo ich własnego, półtorarocznego wtedy, syna.
Gdy obraz się zaciemnia i rozpoczynają się napisy końcowe, uświadamiamy sobie, że Reed nie robi absolutnie nic by usprawiedliwić piosenkarza. Wielu uzna to za stronniczość. Ja widzę w tym jednak uczciwość: Reżyser dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że król popu znajdzie wielu obrońców – przede wszystkim w telewizji i internetowych komentarzach. Autorytet wielkiej sławy i niebagatelnego majątku jest tu zestawiony z głosami zwykłych ludzi.
Najcenniejsza wartość "Leaving Neverland" objawia się gdy wyabstrahujemy całą historię z kontekstu Michaela Jacksona, jego twórczości i wszelkich kontrowersji związanych z jego osobą. Wtedy, nie musząc czuć się zmuszonym do orzekania w sprawie wyznań obu mężczyzn, otrzymujemy czytelną historię o destrukcyjnym wpływie molestowania seksualnego oraz cienia traumy, który pada na jego ofiary i całe ich rodziny.
"Leaving Neverland" jest od dziś dostępne w Polsce na platformie HBO GO.