Advertisement

Mery Spolsky: „Otwierałam się na eksperymenty cielesne, natomiast trójkąt emocjonalny wydaje mi się nie do pomieszczenia w mojej głowie” [WYWIAD]

Autor: Agnieszka Sielańczyk
10-10-2025
Mery Spolsky: „Otwierałam się na eksperymenty cielesne, natomiast trójkąt emocjonalny wydaje mi się nie do pomieszczenia w mojej głowie” [WYWIAD]
Kim jest Mery Spolsky? Osobą pełną złożoności i wcieleń, jak każdy człowiek. Artystka pokazuje swoją nową twarz i grubą kreską odcina „EROTIK ERĘ”. To koniec lateksów i seksualizacji, jej pragnienie zmieniło trajektorię. Z wokalistką rozmawiamy o tym, co nadejdzie, a także o nastoletniej rywalizacji, hejcie, trójkątach i patriotyzmie.
Materiał pochodzi z najnowszego numeru K MAG 124 Challengers 2025.
Rozmawiamy po kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Jaki masz stosunek do patriotyzmu?
Fajnie, że zaczynasz od tego tematu, bo moja nowa płyta będzie właśnie o Polsce. Od jakiegoś czasu zastanawiałam się, dlaczego właściwie „Mery Spolsky”. Ten pseudonim zrodził się z tego, że lubię pisać po polsku, ale zawsze też dawał mi takie poczucie, że jestem tutaj i stąd. Tu się urodziłam i kocham to miejsce. Nie chodzę na spędy powstańcze, bo te w Warszawie kojarzą się raczej z zagrożeniem oraz tym, że można oberwać albo wpaść w grupę pijanych kibiców. Pisząc tę płytę, poszukiwałam odpowiedzi na pytanie, skąd wzięła się moja ogromna miłość do kraju. Dochodzę do wniosku, że wszystko tkwi w małych rzeczach. W naszych wspomnieniach, relacjach, najbliższych znajomych i chłopaku, który jest Polakiem. Poza tym lubię polską kuchnię i święta, mimo że nie jestem wierząca.
Starasz się tę Polskę nieco zmienić. „EROTIK ERA” była manifestem ciałopozytywności i seksualności. Czy to także pewna forma twojej terapii?
Rozbieranie się na scenie stanowiło terapię. Zaczęłam to robić wcześniej przy projekcie „Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj”, gdzie pojawia się cały rozdział poświęcony fałdce na brzuchu. Ten temat towarzyszy mi od dziecka – mam tę fałdkę, która mnie denerwuje.
Mery Spolsky, fot. Pohl Kostian
Pamiętam z tekstów, że zaczęło się w szkole muzycznej. Dziewczyny się przebierały i zauważyłaś: „Jezu, one nie mają brzuchów!”.
Dokładnie. Jako ośmioletni, mały człowiek wbiłam to sobie do głowy i to wciąż wraca jak bumerang. Są dni, kiedy myślę, że mam to przepracowane, ale bywa, że zupełnie nagle staję w punkcie wyjścia. Czuję jednak, że dwa lata jeżdżenia po Polsce w gorsetach, lateksie, eksponowania ciała i tańczenia – nie jestem tancerką, a tańczyłam – bardzo mi pomogły. Na pewno pomogły w tym, aby polubić się z ciałem.
Przy okazji jednak zmierzyłaś się z mocnym hejtem.
Ogromnym. Ciało wywołuje masę kontrowersji. Bywały momenty, gdy było tego tyle, że niemal się przyzwyczaiłam, że czego bym nie wrzuciła, zostanie zhejtowane. Było mi przykro i wkurzałam się, że ludzie są okrutni. Teraz łatwiej mi patrzeć na komentarze oceniające. Ostatecznie sporo mi to dało.
Tymczasem rozpoczynasz nowy etap, o którym poinformowałaś w dosyć radykalny sposób – zmieniłaś fryzurę. Czy ta metamorfoza wizerunkowa była dla ciebie konieczna, żeby wejść w kolejną opowieść?
Totalnie tak. Chciałam grubą kreską oddzielić „EROTIK ERĘ”, a długie włosy zawsze kojarzyły mi się z atrybutem kobiecości. Miałam poczucie zmęczenia tą walką z wiatrakami i pomyślałam: „Mam ochotę wyrzucić to na strych”. Spakowałam wszystkie harnessy, lateksowe stroje i kabaretki. Ten etap jest zamknięty. Teraz mam krótsze włosy, nowego producenta i powiększony skład koncertowy.
W takim razie o czym Marysia Kowalska będzie teraz do nas mówić?
Niedługo ukaże się drugi singiel z nowego albumu – „Nie ma już PL”. To taka piosenka-manifest. I choć tytuł tak brzmi, nie ma ona na celu wypunktowania, że Polska jest zła czy inna. Ten utwór raczej przywraca nostalgię, którą w sobie noszę. Chcę podzielić się wspomnieniami tego, że kiedyś fajnie było spotkać się z dziewczynami na podwórku na blokowiskach, albo że nie ma już kiosków, w których zawsze po szkole kupowało się rzeczy zakazane przez rodziców. Przyglądam się temu, co dla mnie ważne, a czego już nie ma albo zaraz może nie być. W teledysku będzie podobnie: siedzę u pani psycholog i sama jestem tą panią psycholog. Zwierzam się na kanapie samej sobie. Do tej postaci zainspirowała mnie doktor Melfi z „Rodziny Soprano”. Przy okazji tej płyty na nowo zakochałam się w tym, aby być bliżej ludzi. Koncerty z „EROTIK ERY” były show, performansem. Teraz natomiast czuję, że wychodzę do ludzi, schodzę ze sceny i zadaję im pytania.
Czy będziesz bardziej powściągliwa na scenie w związku z tą zmianą?
Zrobiłam taki eksperyment: poszłam do „Dzień Dobry TVN” zagrać piosenkę „Marysia Kowalska” w białym garniturze. Czerwona gitara, biały garnitur – patriotycznie, ale też trochę jak PJ Harvey, która miała kiedyś taki look. W wywiadzie jednak mówiłam to, co zwykle, po swojemu. Późniejszy odbiór tego występu w internecie mówił, że był to występ z klasą – to też dało mi do myślenia. Zaśmiałam się pod nosem, jak bardzo działa na nas, w jakim opakowaniu się pokazujemy.
Mery Spolsky, fot. Pohl Kostian
„Challengers” – film również o rywalizacji. Jak odniosłabyś to do branży rozrywkowej. Jak ty się w niej czujesz?
Po obejrzeniu tego filmu od razu miałam skojarzenia z moją szkołą muzyczną. Nigdzie nie odczułam takiej rywalizacji jak tam. Lubiliśmy się wszyscy, w klasie było zaledwie pięć, sześć osób, ale każdy walczył o najwyższą ocenę. To była tak zawzięta walka, pełna poświęcenia, ćwiczenia po osiem godzin dziennie, zachowywania w tajemnicy, na jakim etapie pracy jesteśmy. Każdy grał na siebie. Ta filmowa nerwowość kojarzy mi się z nerwowością, którą wtedy czułam, na przykład czekając na korytarzu przed egzaminem, gdy każdy liczył, że komuś się noga powinie i zostanie tym najlepszym. Ja też to czułam, byłam tym koniem wyścigowym.
Czy jest coś, o czym byś nie zaśpiewała, nie napisała tekstu? Czy jest coś, na przykład jakieś święto, którego byś nie wsparła? Są granice twojej artystycznej wolności?
Pierwsze, co myślę o takich granicach, to słowa, których bym nie zaśpiewała. Czasem nie potrafię wyjaśnić, dlaczego w danym kontekście bym jakiegoś nie użyła. Nie zaśpiewałabym na przykład słowa „capi” albo „pieprzoty” z piosenki Marii Peszek „Nie mam czasu na seks”. Ono mi się jakoś nie podoba i kojarzy tak obrzydliwie. Kiedy indziej współpracowałam z Kubą Karasiem przy akcji wsparcia edukacji seksualnej i bezpiecznej antykoncepcji. Pisaliśmy piosenkę, w której poproszono nas o zawarcie słowa „prezerwatywa”. To słowo, bez względu na seksualny kontekst, jest dla mnie takie nie do użycia. Można powiedzieć, że mam swoje alergie, ale nie wiem, czemu. W szerszym kontekście natomiast nie tykałabym tematów takich jak Hitler czy antysemityzm. To bardzo ciekawe, bo chciałabym myśleć, że nie ma rzeczy, o których bym nie napisała, a jednak są. Nie zawsze podoba mi się też bezpośredniość, czasami lepiej użyć dalekiej metafory niż walić wprost. Czasem jednak właśnie przywalenie jest super.
W filmie Luki Guadagnino relacja tworzy się między trzema osobami. Jaki jest twój stosunek do trójkątów? Czy taka konfiguracja ci odpowiada?
Podczas tworzenia projektu „EROTIK ERA” eksperymentowałam, założyłam Tindera. Zbierałam doświadczenia, otwierałam się na eksperymenty cielesne – trójkąt czy kontakt z dziewczynami. Jestem w tej kwestii wyluzowana, natomiast trójkąt emocjonalny wydaje mi się nie do pomieszczenia w mojej głowie. Mam raczej romantyczne podejście do życia. Gdy już się zakochuję, moje oczy są skierowane na tę jedną osobę i tego samego oczekuję od niej. Mogę być rock’n’rollowa, szaleć, umawiać się na różne rzeczy, ale w miłości czy nawet przyjaźni chcę czego innego. Miałam silną relację z mamą, dlatego jestem przyzwyczajona do bycia z innymi na sto procent. Trójkąty same w sobie lubię – zarówno aluzje erotyczne, jak i eksperymenty. W dodatku mam trzech chłopaków w zespole, którzy na scenie są ustawieni w taki symboliczny trójkąt… Także sukienka w „Marysi Kowalskiej” jest trójkątna i czerwona. Coś w tym musi być!
Mery Spolsky to artystka totalna, której muzyka, teksty, przekaz i oprawa wizualna tworzą nierozerwalną całość. Od początku kariery nieustannie eksperymentuje, budując unikalne uniwersum Spolsky – pełne różnorodności, akceptacji i wolności. Zadebiutowała w 2017 roku albumem „Miło Było Pana Poznać”, a pozycję na scenie ugruntowała płytą „Dekalog Spolsky”. W 2021 roku wydała książkę „Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj”, która sprzedała się w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy i doczekała się wersji audio. Jej trzeci album, „EROTIK ERA” (2023), to elektroniczna oda do wolności, miłości własnej i akceptacji ciała, inspirowana między innymi Moderat, Justice, Kraftwerk i Daft Punk. Jesienią ukaże się jej nowy album.
foto Pohl Kostian
stylizacja Dagmara Łojek
makijaż Weronika Wróblewska
włosy Oskar Lewandowski, Weronika Wróblewska
scenografia Kasia Balicka
produkcja Emilia Jasińska / Feed Me Lab
asystent fotografa Kacper Królikowski
asystentka scenografki Blanka Wasiljew
podziękowania dla Daylight Studio (daylightstudio.pl) & NiceGuys Film Lab (niceguyslab.com)
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement