Tegoroczna Met Gala trafiła na wyjątkowo trudny moment. Bilet na wydarzenie kosztował aż 75 000 dolarów, co stanowiło wzrost o 50% w porównaniu do roku poprzedniego i 15 000 dolarów więcej niż średnia amerykańska roczna pensja. W Nowym Jorku, gdzie odbywa się impreza, narastały napięcia związane z protestami studenckimi dotyczącymi wojny w Gazie oraz z pierwszym procesem karnym byłego prezydenta, a sponsor (Condé Nast) walczył ze swoimi pracownikami ze związku zawodowego.
Wiele osób spodziewało się odwołania lub przełożenia gali, a przynajmniej dołożenia wszelkich starań, by w jej trakcie uczestnicy odwołali się do wydarzeń, choćby gestem. Tymbardziej, że ogłoszona kilka miesięcy wcześniej tematyka tegorocznej Met Gala, „The Garden of Time,” zainspirowana opowiadaniem J.G. Ballarda, zdawała się również sugerować pewną dychotomię: historia arystokratycznej pary odizolowanej w swojej posiadłości, gdy tłum z kijami i narzędziami zbliża się do ich posiadłości, wydawała się idealnym odniesieniem do obecnych wydarzeń.
Pojawia się pytanie, dlaczego Met Gala okazała się tak odporna na protesty i zakłócenia. Czy to kwestia starannego planowania logistycznego, czy też tego, że Gala stała się tak oderwana od rzeczywistości, że nikt nie oczekuje od niej zaangażowania politycznego? Może to z powodu zabezpieczeń, które zapobiegły powstaniu obrazka maszerującej hordy z flagami i banerami antywojennymi, konfrontującej się z eleganckimi celebrytami w niewyobrażalnie drogich kreacjach, co mogłoby doprowadzić do wybuchu kryzysu?
Może także dlatego, że Met, z jej często fantastycznymi, przerysowanymi outfitami traktowana jest jak wydarzenie, w trakcie którego celebryci są podglądani niczym zwierzęta w zoo ku uciesze ludu, a pieniądze z imprezy wpływają na konto instytucji kulturalnej dostępnej dla wszystkich, a pośrednio zasilają miasto. Może ostatecznie gala jest tak odległa od prawdziwego życia, że nikt nie oczekuje, że będzie grała według obowiązujących zasad.
Można to uznać za całkowicie oderwane od rzeczywistości i pozbawione elementarnej wrażliwości lub nazwać triumfem późnego kapitalizmu. Można też uznać za chwilę ucieczki od wydarzeń świata bez moralnej oceny organizatorów i gości. Jedno jest pewne – Met Gala 2024 utrzymała uliczne tłumy na dystans, a czerwony dywan pozostał niewzruszony w swojej ekstrawagancji.