

Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że przechadzając się warszawskim Śródmieściem, zobaczysz ich ubrania. Szanse rosną, jeżeli wybierzesz się na wieczorny rave. MISBHV już dawno stało się kultową marką wśród określonych subkultur, a od kilku lat ugruntowuje swoją pozycję jako jeden z ambasadorów polskiej mody za granicą. Projektanci kształtują gusta nowego pokolenia, co jednak ukształtowało ich samych oraz ich brand?
Podróż przez stolice
Historia MISBHV rozpoczyna się w Krakowie, by po latach zatoczyć koło i do niego wrócić. To właśnie w mieście królów Natalia Maczek razem z Katarzyną Kotnowską rozpoczęły swoją kreatywną podróż. Zaczęła się ona od tworzenia t-shirtów i bluz.
„– „Pomysł na koszulkę mieliśmy w poniedziałek, projektowaliśmy we wtorek, w środę robiliśmy sitodruk, w czwartek zdjęcia, a w piątek sprzedawaliśmy”, opisała Maczek.
Po pierwszych sukcesach siedziba marki przeniosła się do kamienicy przy Placu Trzech Krzyży. Obecnie studio MISBHV znajduje się na krakowskim Zabłociu w dawnej siedzibie fabryki kabli „Telpod”.
Sukces zrodzony w sieci
Swój sukces marka MISBHV zawdzięcza niewątpliwie Internetowi. Czas jej rozwoju przypadł bowiem na moment rozkwitu social mediów, kiedy nie były jeszcze morzem płatnej promocji, a marki dopiero zaczynały interesować się profesjonalną komunikacją przy ich pomocy. Jednym z przełomowych momentów był Open’er 2013, kiedy tłum festiwalowiczów nosił czarne koszulki z napisem „Team Paris”. Potem fala popularności tylko przybierała na sile, a energii dodawały jej Rihanna czy Cara Delevingne noszące projekty z metką MISBHV. Na Facebooku już od pewnego czasu istnieją grupy fanów, którzy zajmują się sprzedażą ubrań traktowanych niemal jak obiekty kultu, co dowodzi obecnego statusu brandu. Z drugiej strony istnieje szereg kont drwiących z marki jak chociażby Memebhv, które szydzą ze społeczności zgromadzonej wokół MISBHV i niczym @dietprada pokazują przypadki przywłaszczania sobie cudzych pomysłów, szczególnie grafik.
Paryż, artyści i sneakersy
O ile Polska trawle wpisana jest w estetyczne DNA MISBHV, o tyle sukces z pewnością jest już globalny. Kolekcja „Objects of Desire” prezentowana była podczas Nowojorskiego Tygodnia Mody. Paryski Passage Ruelle był natomiast miejscem pokazu na jesień zimę2019/2020. Mimo tak imponujących lokalizacji, w pamięć i tak najmocniej zapadł „Polish Jazz” prezentowany w 2018 roku we wnętrzach Sali Marmurowej Pałacu Kultury i Nauki. Przy okazji warto także wspomnieć, że marka MISBHV przy projektowaniu swoich ubrań współpracuje z polskimi artystami – Rosław Szaybo tworzył przy „Polish Jazz”, zaś prace Rafała Olbińskiego zdobią bluzy i kurtki najnowszej, letniej kolekcji. Wisienką na torcie tej wyliczanki może być kolaboracja z Reebokiem i powstała w jej wyniku nowa odsłona modelu Daytona DMX. Ten jakże owocny rozdział w historii MISBHV ma także nowego autora – jest nim Tomasz Wirski, który zastąpił Katarzynę Kotnowską i pełni funkcję dyrektora kreatywnego.
Nie tylko ubrania
Poza klasycznymi kanałami społecznościowymi MISBHV ma także do dyspozycji inne medium – muzykę. Maczek i Wirski znani są z organizowanych przez siebie imprez, które tylko podkreślają korzenie, z jakich wyrosła marka. Z okazji przeprowadzki do Warszawy zorganizowali fetę w Strip Clubie Libido. W podobnym klimacie odbył się ich ostatni event mający miejsce w Sogo przy Alejach Jerozolimskich. Do historii przeszedł już EUrave 19 organizowany przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego. Muzyczne portfolio MISBHV poszerzyło się niedawno o wytwórnię muzyczną MISBHV Recordings, które wydało już swoją pierwszą epkę.
MISBHV często porównywane było do Goshy Rubchinskiy’ego czy Vetements Demny Gvasalii. Połączyło ich poszukiwanie inspiracji w estetyce transformacji ustrojowej Europy Wschodniej oraz popularność wśród fanów streetwearu. Różnica jest jednak zasadnicza. Rubchinskiy usunął się w cień po oskarżeniach o nadużycia w kontaktach z nieletnim. Vetements z kolei straciło swój kreatywny impakt, z którym zawojowało paryskie wybiegi, a odejście Demny było tylko gwoździem do trumny kolektywu. MISBHV nie zwalnia tempa i zdaje się, że ma jeszcze sporo do zaoferowania swoim klientom, niezależnie od tego czy mieszkają w Tokio czy Nowym Jorku.
/tekst: Filip Janiak/



