

Halloween nie musi oznaczać plastikowych skrzydeł, imitacji czarnego i białego łabędzia ani lateksowych kostiumów z Aliexpress czy Temu. Dla modowych entuzjastów to raczej okazja, by potraktować tę noc jako modową autorefleksję — albo pretekst do zacytowania looków z wybiegów, które już dawno flirtowały z groteską, makabrą i pięknem w stanie rozkładu. Oto pięć pomysłów dla tych, którzy wolą powoływać się na McQueena niż na Morticię Addams.
Moda od zawsze romansuję z tym, co dziwne, mroczne i teatralne. McQueen obalał mity o kobiecości i pięknie, pokazując, że estetyka może być brutalna, nawet przerażająca – jak w jego słynnej kolekcji Highland Rape, w której modelki wyglądały jak po bitwie, a jednocześnie emanowały siłą. To była nie tylko prowokacja, ale komentarz do przemocy wobec tożsamości i historii. Rei Kawakubo z kolei zdekonstruowała pojęcie „ładnego” i udowodniła, że ubranie może być brudne, pocięte, nieforemne, a mimo to fascynujące. Jej moda nie upiększa, tylko stawia pytania.
Właśnie dlatego cytowanie mody na Halloween ma sens. McQueen, Galliano, Westwood i Kawakubo od dawna robią to, o czym Halloween może tylko marzyć – opowiadają o potworach, które naprawdę istnieją, czyli o prawdziwych lękach, tożsamości i pięknie, które boli. Runway to w końcu najbardziej wyrafinowany teatr przebrań.
Prawda jest taka, że look z wybiegu potrafi być o wiele straszniejszy niż przebranie za diabła. Nie dlatego, że szokuje formą, ale dlatego, że mówi o czymś prawdziwym. Moda, wbrew pozorom, nie ucieka od rzeczywistości tylko ją przetwarza. Każdy gorset McQueena, każda zdeformowana sylwetka Kawakubo, każda dekadencka panna młoda od Westwood to nie bajka, tylko echo tego, co dzieje się w świecie: chaosu, przemocy, obsesji piękna, prób odzyskania siebie.
Więc jeśli już się przebierać, to nie za coś, tylko w coś, co coś znaczy. W coś, co mówi o naszych lękach, pragnieniach i o tym, że piękno potrafi być okrutne. Halloween to tylko pretekst, żeby przypomnieć sobie, że moda od dawna jest jednym wielkim aktem transformacji.
tekst: Patrycja Pyza

1/5

Finałowy look z kolekcji „No. 13” Alexandra McQueena (1999)
Shalom Harlow w białej sukni stoi na obrotowej platformie, otoczona przez dwa roboty, które pryskają na nią czarny i żółty lakier. To nie tylko jeden z najbardziej ikonicznych momentów w historii mody, ale też wizualne proroctwo. McQueen już wtedy pokazał, co dzieje się, gdy technologia przejmuje władzę nad ciałem, sztuką i emocją. W momencie, gdy świat na nowo boi się potencjału AI, ten look uderza jeszcze mocniej – piękno i przemoc spotykają się tu w punkcie bez odwrotu.
Na Halloween to przebranie idealne: symboliczne, niepokojące, piękne w sposób, który wywołuje dyskomfort. Bo nic nie straszy tak jak wizja, że człowiek staje się projektem własnej maszyny.
Look 44 z pokazu Johna Galliano SS99 – dla niej i dla niego
Ona – w maślanej żółci, perfekcyjna jak porcelanowa lalka. On – półnagi, z brudem pod paznokciami, w roboczych kaloszach i hełmie. Galliano wystawił na wybieg baśń o „Pięknej i Bestii”, tylko że tym razem Bestia jest klasowym lustrem. Ich spojrzenie to nie flirt, lecz starcie między pożądaniem a pogardą, między salonem a fabryką.
To scena jak z melodramatu o romansie, który nigdy nie ma prawa się wydarzyć. I właśnie dlatego jest tak niepokojąca, bo odsłania prawdziwe lęki: przed utratą statusu, przed brudem, przed tym, że granice klasowe mogą się rozpuścić w pożądaniu. Na Halloween to duet doskonały: piękno i brzydota, luksus i pot, spektakl, który mówi więcej o rzeczywistości niż niejedna straszna historia.
Pielęgniarka z Louis Vuitton SS2008 Marca Jacobsa
Nie każda pielęgniarka przynosi ukojenie. Jacobs w 2008 roku wysłał na wybieg kobiety wyglądające jak z kliniki luksusu: w lateksowych czepkach, z idealnymi lokami i uśmiechami, które bardziej niepokoją niż uspokajają. To fantazja o opiece wymykającej się spod kontroli – erotyczna, sterylna, przerysowana, pełna obsesji na punkcie perfekcji i piękna.
Na Halloween to przebranie idealne dla tych, które wiedzą, że modowy fetysz bywa bardziej przerażający niż horror. Bo Jacobsa pielęgniarka nie leczy, ona obserwuje, ocenia i podporządkowuje wszystko swojej obsesji na punkcie perfekcji. Wyobraźcie sobie całą grupę takich „pielęgniarek” – nagle każdy pokój staje się miejscem, w którym styl i kontrola mieszają się w niepokojąco hipnotyzujący sposób.
Panna młoda piratka prosto z pokazu Vivienne Westwood SS98
Wyobraźcie sobie suknię ślubną, która zamiast „kocham i będę wierna” krzyczy „przejmuję statek i świat”. Westwood w 1998 roku połączyła tiulowe welony z pirackim chaosem: przepaski na oko, pasy, szable i nonszalanckie buty. To nie romantyzm z bajki, a manifest wolności, anarchii i kobiecej siły, która nie pyta o pozwolenie.
Na Halloween to kostium dla tych, które chcą wyglądać jak połączenie romantycznej fantazji i niebezpiecznego buntowniczego ducha. Bo panna młoda Westwood nigdy nie czeka, aż ktoś poprosi ją o tak.
Niektórzy mogą się tego bać, bo kontrast między delikatnym tiulem a agresywnymi pirackimi akcentami tworzy efekt „piękne, ale niebezpieczne”. To kobieta, która w jednej chwili zachwyca, a w drugiej może przejąć kontrolę nad całym pomieszczeniem.
Imperfekcyjna Perfekcjonistka z kolekcji „Body Meets Dress, Dress Meets Body” Rei Kawakubo dla Comme des Garçons, 1997
Rei Kawakubo w 1997 roku pokazała, że perfekcja może być nieperfekcyjna. Modelki w kolekcji „Body Meets Dress, Dress Meets Body” balansowały między formą a deformacją, między kontrolą a przypadkiem. Suknie, które wyglądały jakby miały się same rozpaść, były prawdziwym testem dla perfekcjonistek i absolutnym horrorem dla każdego, kto przyzwyczajony jest do porządku i symetrii.
Na Halloween to przebranie dla tych, które chcą wyglądać jak żywy eksperyment mody: niedoskonałe, nieprzewidywalne i całkowicie świadome swojej siły i stylu. Bo „błąd” staje się wyrazem kreatywności, a asymetria pokazuje odwagę.

