Przymierzając się do projektu „History of Bombs”, artysta postanowił przestudiować cały proces planowania, projektowania oraz tworzenia bomb w Niemczech. Całe atrium Imperial War Museum w Londynie zostało pokryte winylem, na którym artysta umieścił zdjęcia pocisków, które na przestrzeni dziejów siały spustoszenie oraz zabijały setki tysięcy ludzi na świecie. Znajdują się tam zarówno bomby z 1911 roku, które zostały użyte podczas wojny włosko-tureckiej, jak i pociski używane przez armię rosyjską w późniejszych latach. Największy z nich to RDS- 220 – bomba nuklearna, zdetonowana na poligonie testowym w 1961 roku. Siła jej eksplozji była ponad 1500 razy większa od łącznej siły dwóch bomb zrzuconych przez Amerykanów na Hiroszimę i Nagasaki.
Choć same zdjęcia, którymi wyłożona jest podłoga muzeum przypominają nierealne senne koszmary to wystarczy spojrzeć w górę, na podwieszone przy suficie rakiety, z których te właśnie pociski były spuszczane, by uzmysłowić sobie, że te właśnie koszmary były (i nadal są) urzeczywistniane przez człowieka. Ai Weiwei, tworząc ten historyczny rozrachunek, nie pominął także najnowszych pocisków budowanych na terenach Stanów Zjednoczonych czy Rosji. B61- Mod12 pochodzi z 2019 roku i jest to najnowsza broń atomowa pochodząca z Ameryki.
Wystawa „History of Bombs” jest ponadczasowa, kontrowersyjna i z pewnością daje do myślenia. Szczególnie teraz, gdy ludzkość walczy z niewidzialnym wirusem, a na świecie toczy się tak surrealistyczny wyścig tworzenia broni nuklearnych, warto zwrócić się na chwilę w stronę projektu Ai Weiweia i zastanowić, co w dzisiejszych czasach w ogóle oznacza słowo konflikt i jak ważne jest pozostanie solidarnym z ludźmi, którzy starają się przed nim uciec.
/tekst: Martyna Małysiak/
fot. Jindřich Nosek (NoJin)/Wikimedia Commons