W kuchni umiejscowił akcję swojego nowego filmu również Alonso Ruizpalacios. Zaplecze nowojorskiej restauracji The Grill jest jak mikrokosmos, w którym krzyżują się drogi grupy marzycieli z różnych stron świata. Reżyser snuje trzymającą w napięciu opowieść o wielkich marzeniach i równie wielkich rozczarowaniach. O życiu, w którym ledwo jest miejsce na, cóż, życie. O bezwzględnym systemie, w którym przetrwać mogą wyłącznie najsilniejsi. O imperiach budowanych na barkach taniej siły roboczej i pustych obietnicach. O ludziach, którzy przyjechali do USA z wizją amerykańskiego snu, ale zamiast tego zastali amerykański koszmar.
Film „Apetyt na więcej. La Cocina” jest w kinach od 28 marca. Zobaczcie zwiastun:
Czarno-biały film rozpoczyna się z perspektywy młodziutkiej Estele, która przyjechała do Stanów Zjednoczonych z wielkimi marzeniami oraz punktem zaczepiania w postaci Pedro, który pochodzi z jej rodzinnego miasteczka. Dzięki odrobinie sprytu oraz przywołaniu imienia Pedro, Estela dostaje pracę w The Grill. Dołączenie Esteli do zespołu The Grill zbiega się z odkryciem kradzieży przez szefa zmiany, co wprowadza wśród pracowników nerwową atmosferę. Wraz z Estelą poznajemy mechanizmy działające w The Grill, a także różnorodną zgraję, która utrzymuje knajpę na powierzchni. O ile dania na eleganckiej sali serwują schludne, reprezentatywne kelnerki, chaotyczna kuchnia należy w większości do imigrantów, przybyłych do Ameryki z różnych zakątków świata. Nad wszystkim żelazną ręką czuwa właściciel, który chce tylko jednego: aby biznes dalej się kręcił.
Kuchnia jest miejscem różnorakich tarć i dysput społeczno-politycznych. Równie dobrze można potraktować ją jako metaforę kondycji Stanów Zjednoczonych, nazywanych niegdyś krajem imigrantów, które dziś opierają swoją politykę na deportacjach. W jednej ze scen dowiadujemy się, że właściciel regularnie roztacza przed pracownikami widmo wizy, lecz pomimo upływu czasu większość pracowników przebywa w USA nielegalnie. Wątek wizy przewija się również w wybuchowym romansie Pedro i kelnerki Julii (granej przez Rooney Marę), która przypadkiem zaszła z nim w ciążę. Wisi na ich związkiem, niczym wyrzut sumienia, stawiając pytania o prawdziwą motywację Pedra.
Z jednej strony mamy więc dramat w makro skali – problem systemowy, który dotyka milionów ludzi. Z drugiej mamy dramaty w mikro skali, czyli historie i marzenia, które obracają się w proch w starciu z Goliatem. Estela próbuje odnaleźć się w nowym miejscu pracy. Pedro, pochłonięty własnymi problemami, wyładuje frustracje na wszystkim dookoła, zamiast skupić się na pracy i wprowadzeniu Estele w funkcjonowanie kuchni. Julia próbuje wcisnąć zmieniającą życie decyzję w swój napięty harmonogram, lecz w The Grill życie na nikogo nie czeka. W The Grill wszystko pali się w rękach, wszystko jest na wczoraj, wszystko jest do bólu przerysowane i wszystkie wskaźniki są podkręcone na maksa. Pracownicy mają raptem kradzione momenty, kradzione chwile na papierosa czy szybkie pocałunki w korytarzu. A choć nie widzimy, do czego wracają po zakończeniu zmiany, to nietrudno sobie wyobrazić, że raczej nie jest to dużo lepsze niż to, co dzieje się w restauracji.
Gatunkowo film „Apetyt na więcej. La Cocina” jest komediodramatem, ale trzyma w napięciu niczym rasowy thriller. Reżyser zręcznie maluje przed nami wszystkie tarcia i napięcia, zmierzając do eksplozywnego finału. I to takiego, który zostawi was ze szczęką a podłodze.