Jeśli nie aktorstwo, to…?
Chciałam być reżyserką. To zabawne, bo w „Absolutnych debiutantach” gram Lenę, która tworzy filmy i marzy o pójściu do szkoły filmowej. Tak wyglądało moje dzieciństwo. Razem z bratem i przyjaciółką kręciliśmy filmy, które potem montowałam w Windows Movie Maker. W napisach końcowych widniało: reżyseria i scenariusz Martyna Byczkowska.
Zatem jak to się rozwijało?
W gimnazjum miałam swój debiut aktorski, wcielając się w rolę Papkina – zagrałam mężczyznę, miałam pomalowane brwi i latałam z wyimaginowaną gitarą. Wtedy jeszcze nie czułam, że muszę podobać się chłopakom [śmiech]. W liceum z kolei trafiłam do teatru Znak znajdującego się w centrum handlowym Manhattan w Gdańsku. Tam uczyłam się pantomimy, tańca i uczęszczałam na zajęcia z Anią Kaszubą z Teatru Wybrzeże. Grałam w wędrownym teatrze ulicznym, gdzie nauczyłam się chodzić na szczudłach. To wszystko spodobało mi się na tyle, że złożyłam papiery do szkoły aktorskiej. Miałam szczęście, bo dostałam się za pierwszym razem.
Na drugim roku zrealizowałyśmy z Darią Kopiec spektakl „Córki Leara”, co przyniosło nam zaproszenia na festiwale teatralne na całym świecie. Dzięki temu mogłam poznać teatr hiszpański, włoski… Byłyśmy nawet w Pekinie! Świetnie wspominam ten czas, to była przygoda na całe życie.
Miałaś więc predyspozycje, aby zostać gwiazdą teatru…
Dotychczas obracałam się w świecie teatralnym i myślałam, że pójdę w tym kierunku. Wątpliwości nadeszły podczas pracy etatowej w Teatrze Dramatycznym, ponieważ nie czułam się tam do końca dobrze i nie spełniałam się tak, jak bym chciała. To była trudna decyzja, ale nie chciałam działać wbrew sobie. Po odejściu stamtąd przez chwilę tkwiłam w martwym punkcie. Pracowałam za barem, poszłam na roczny kurs reżyserii dokumentu w szkole Wajdy, pojawiły się myśli o rezygnacji z aktorstwa, aż powoli coś zaczęło się dziać – serial, filmy, propozycje. To dla mnie lekcja, że warto podążać za swoją intuicją.
Kiedyś powiedziałaś w wywiadzie, że chcesz grać osoby w swoim wieku. Podtrzymujesz to?
Dziś powiedziałabym: „Chcę dostawać role, które będą wyzwaniem”. Gdy przeczytałam scenariusz serialu „Absolutni debiutanci”, postać Leny od razu mnie zachwyciła. Była zaskakująca i intrygująca, poza tym mogłam się z nią utożsamić, ponieważ obie pragnęłyśmy dostać się do szkoły filmowej. Oczywiście największym wyzwaniem był fakt, że Lena jest w spektrum autyzmu. Wiedziałam, że reprezentuję pewną grupę i muszę się do tego rzetelnie przygotować. Zależało mi, aby włożyć w to całe serce. Bardzo przywiązałam się do Leny. Żyłam z nią przez trzy miesiące, zanim zaczęliśmy kręcić, po czym przez kolejne pięć w trakcie zdjęć. Jest dla mnie prawdziwą dziewczyną, która gdzieś tam sobie żyje w innej rzeczywistości.
Otrzymałaś specjalistyczne przygotowanie pod kątem grania bohaterki w spektrum autyzmu?
Mieliśmy spotkania z Coco Mayaki, influencerką w spektrum autyzmu. Przygotowywałam się też sama, założyłam TikToka i oglądałam filmy, na których dziewczyny opowiadały o swoich doświadczeniach. Było tego bardzo dużo, wszystko niezwykle cenne. Dowiedziałam się między innymi, czego im brakuje i że nie mają z kim się utożsamić w świecie filmów i seriali. Mamy za to dużo skrajnych męskich postaci w spektrum. W przypadku dziewczyn dochodzi tabu związane z późną diagnozą, o czym dopiero zaczynamy mówić głośno. Postacią Leny chciałam pokazać, że dziewczyny znacznie szybciej się asymilują. Najgorsze, co można powiedzieć takiej dziewczynie, to: „Ale przecież po tobie nie widać”. Cały mój research przepuściłam przez założenie, że Lena dopiero niedawno poznała swoją diagnozę. Odbyłam też spotkania z Anetą Jankowską, podczas których próbowałyśmy znaleźć język ciała mojej postaci. Ta forma pracy bardzo spodobała się reżyserce Kamili, więc zaczęłyśmy wspólnie się zastanawiać, jak wyrazić aspekty bycia w spektrum poprzez ciało. Zależało nam, aby steamy, których musiałam się nauczyć, wychodziły ze mnie, a nie z narzuconej choreografii.
Ważnym wątkiem w serialu jest inność. Lena i Nikodem mają swój świat, co świetnie widać choćby w scenie, gdzie odtwarzają kultowy taniec z „Pulp Fiction”.
To jedna z moich ulubionych scen! Jestem ogromną fanką „Pulp Fiction”. Zawsze chciałam wcielić się w Mię Wallace, aż tu nagle okazuje się, że to ulubiona bohaterka Leny. Lena i Nikodem przyjaźnią się od dziecka, są dziwni, pokręceni, ale zupełnie się tego nie wstydzą. To komunikat dla młodych ludzi, że najpierw sam musisz siebie zaakceptować, a jeśli inni cię nie zaakceptują, to ich problem. Budowanie relacji Leny i Nikodema w dużej mierze opierało się na gestach i niuansach. Liczne próby pomogły nam przyspieszyć stworzenie języka ciała, iluzji bliskości. Trudno szybko to wytworzyć, nawet gdy łączy cię z kimś chemia na planie.
W tym roku możemy cię również oglądać w „1670”. Co możesz powiedzieć na temat swojej bohaterki?
Gram Anielę, córkę szlachcica Jana, który zarządza „mniejszą połową” wsi. Wcielam się w wyemancypowaną buntowniczkę, która walczy o ekologię i równouprawnienie, ponadto moja bohaterka nie zgadza się z tym, że jej tata ciemięży chłopów, i nie chce być sprzedana synowi magnata.
Jak odnalazłaś się w takim formacie?
To serial komediowy, ale porusza bardzo ważne tematy. Chociażby życie chłopów, którzy stanowili prawie osiemdziesiąt procent społeczeństwa, lecz nie mieli praktycznie żadnych praw. Scenariusz „1670” jest bardzo inteligentny, mocno bazuje na czarnym humorze. Zresztą wszyscy na planie mieliśmy podobne poczucie humoru, co jest dość ważne przy kręceniu takiego gatunku. Wejście w kostium i owe czasy było niesamowitą przygodą. Podobnie jak kąpanie się w błocie w środku zimy.
Martyna Byczkowska – aktorka urodzona w Gdyni, rocznik 1995. Absolwentka Akademii Teatralnej w Warszawie, brała udział w wielu festiwalach teatralnych w Polsce i zagranicą. Współpracowała z teatrem Chorea w Łodzi i Tomkiem Rodowiczem, w teatrze tańca z Liwią Bargieł, grała w Teatrze Dramatycznym i TR Warszawa. Wystąpiła w kilku produkcjach teatru telewizji, serialach oraz filmach, między innymi w „Na chwilę, na zawsze”, „W głębi lasu”, „Skazana”. Ukończyła roczny kurs reżyserii dokumentu w szkole Wajdy.