Prince Negatif, performer, scenograf teatralny i malarz, na dnie symbolicznej studni, otoczony zaprojektowanymi przez siebie przytulankami w kształcie krzyża, sam w kostiumie wcielający się w jedną z przytulanek, wił się przez godzinę i krzyczał "Przytul mnie". Apel został wysłuchany, gdyż pod koniec performansu grupa przypadkowych osób przedarła się przez elementy instalacji i kolejno zaczęła przytulać artystę.
O projekcie "Przytul mnie" porozmawialiśmy z jego twórcą:
Przytulanki, choć pojawia się na nich androgyniczna postać, nieodparcie kojarzą się z figurą Jezusa. Czy mają szanse pogodzić zarówno osoby religijne, które „sercem kochają Jezusa”, jak również wojujących antyklerykałów? Miały prowokować czy raczej wzbudzać sympatię?
Prince Negatif: Przytulanka przede wszystkim ma prowokować do przytulania. Jest miękka, miła i świetnie wpasowuje się w okolice karku. Sprawdza się również w podróży pociągiem. Jeśli zaś moje androgyne kojarzy się z Chrystusem to zachęcam: Przytulajcie, nie krzyżujcie!
Czujesz się wyprzytulany w życiu? „Przytul mnie” to apel do ludzi?
Przytulanie w życiu, czyli bliskie spotkanie w realu, jest w opozycji do spotkania w wirtualu. W sieci nie da się przytulać. Jeszcze. Nie mam nic do internetu, właściwie kocham tę przestrzeń, ale ona nie zaspokaja wszystkich potrzeb. Podczas niedawnego performansu "Przytul mnie" w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie sprowokowałem kilka obcych mi totalnie ludzi, którzy z determinacją sforsowali instalację, by dostać się do mnie i przytulić. To była jakaś mega energia. Na Instagramie z łatwością jesteśmy w stanie obdarować kogoś obcego uwagą, ale w realu jest trudniej. Czasem łapię się na tym, że widząc jakąś sytuację, osobę lub jej ubiór, zachwycam się, ale nie mogę zalajkować, więc mówię coś jakbyśmy się znali, np. fajny deseń na tej kiecce. Możliwe, że jest czas żeby wynosić się do wirtualu i tam tworzyć, ale miałem nieodpartą ochotę zrobić coś namacalnego, przytulankę, która może się pojawić u każdego, kto jej chce lub potrzebuje. Jak w piosence Depeche Mode pojawia się "Your own personal Jesus / Someone to hear your prayers / Someone who's there".
Tematyka religijna przewija się w twojej twórczości. Dokonujesz rozliczenia z opresją religii w młodości czy też to przejaw fascynacji sakralnością i mistycyzmem?
To raczej pewne, że jestem niewolnikiem obrazów, również takich, które związane są z przeszłością, ale z opresją wygrywa chęć opowiadania równoległej do życia historii, która załącza się do przeszłości i wpływa na przyszłość. I to jest mistyczne.
W swoich performansach, jak i samych przytulankach, eksplorujesz i poddajesz próbom ludzkie ciało. To apoteoza cielesności czy raczej chęć oderwania się od niej w sferę duchową?
Już dawno przestałem mieć ciało... zyskując równoległą historię, narzędzie, formę, tablicę do zapisania, manifest mocy i niemocy, nową definicję. Magritte namalował fajkę i podpisał ją "Ceci n’est pas une pipe", ja w kaplicy w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku podczas performansu wytatuowałem sobie na plecach "Ceci n’est pas un corps".
Łukasz Błażejewski (Prince Negatif) jest współzałożycielem i dyrektorem artystycznym Teatru Nowego w Krakowie. Studiował na ASP w Krakowie i we Wrocławiu. Stworzył scenografię i kostiumów do przeszło 50 spektakli w teatrach w całej Polsce i za granicą. Miał wystawy indywidualne i zbiorowe m.in. w Krakowie, Wrocławiu, Warszawie, Orleanie, Berlinie i Paryżu.