Edison i inni pionierzy medium szybko zrozumieli, że seksualność sprzedaje się równie dobrze, co spektakularne efekty specjalne. Już rok później powstał „Le coucher de la mariée”, przedstawiający parę nowożeńców w noc poślubną – dla ówczesnych standardów była to prawdziwa prowokacja.
Pre-Code Hollywood: krótkie lato rozpusty
Lata 1920-1934 to era, którą historycy kina nazywają Pre-Code Hollywood – okres względnej swobody, zanim przemysł filmowy nałożył na siebie żelazną kuratelę. W tym czasie filmy przedstawiały lub sugerowały seksualną dwuznaczność, łagodną wulgarność, illegalne używanie narkotyków, prostytucję, niewierność, aborcję, intensywną przemoc i homoseksualizm.
Cecil B. DeMille był mistrzem tego okresu, tworząc filmy, które badały seksualność z niewątpliwym powodzeniem komercyjnym. Mae West w „I'm No Angel” (1933) czy Barbara Stanwyck w skandalizującym „Baby Face” (1933) stały się symbolami epoki, w której kobiety na ekranie mogły być podmiotami swojej seksualności, nie tylko jej obiektami. Hollywood lat 20. to okres niezwykle pikantny – filmy zaczynały dojrzewać, poruszały treści dla dorosłych, były swego rodzaju ostre i projektowały wizerunki kobiet u władzy, podejmujących własne wybory.
Kodeks Haysa: sztuka niedopowiedzenia
Skandale z udziałem gwiazd – od śmierci Virginii Rappe w towarzystwie Roscoe „Fatty'ego” Arbuckle po morderstwo reżysera Williama Desmonda Taylora – doprowadziły do powstania w 1934 roku Production Code Administration. Przez ponad 30 lat praktycznie wszystkie filmy produkowane w Stanach Zjednoczonych przestrzegały kodeksu.
Kodeks Haysa zabraniał między innymi: przedstawienia nagości, scen namiętności, pożądliwych pocałunków, wzmianek o chorobach wenerycznych, wulgaryzmów, przestępczości przedstawianej w pozytywnym świetle, braku szacunku wobec religii czy prawa, perwersji seksualnej (kodowe określenie na homoseksualizm) i mieszania ras.
Paradoksalnie, ograniczenia często rodziły innowacyjność. Reżyserzy jak Alfred Hitchcock perfekcyjnie opanowali sztukę sugestii. Zamiast pokazywać seks wprost, używali symboliki – fajerwerki, cienie, zgaszone światła. W filmie „It Happened One Night” (1934) Claudette Colbert zasłania swoje ciało przed oczami Clarka Gable'a pełną piżamą i kocem. Ukrywanie ciała przed wzrokiem partnera zbudowało napięcie erotyczne bardziej skutecznie niż mogłoby to zrobić jego bezpośrednie pokazanie.
Rewolucja seksualna i upadek cenzury
Przełom nastąpił w 1952 roku, gdy Sąd Najwyższy w sprawie Burstyn vs. Wilson odwrócił orzeczenie z 1915 roku, które określało, że filmy nie są „mową” podlegającą ochronie Pierwszej Poprawki. Nagle filmy zyskały status formy artystycznej chronionej konstytucyjnie.
Lata 60. i 70. przyniosły prawdziwą rewolucję. Szwedzki film „Jestem ciekawa (żółta)” z 1967 roku zawierał liczne sceny nagości i symulowanego seksu. W jednej szczególnie kontrowersyjnej scenie, Lena całuje wiotki penis swojego kochanka. Film był wyświetlany w dużych kinach, choć w 1969 został zakazany w Massachusetts jako pornograficzny.
W 1968 roku wprowadzono system klasyfikacji wiekowej, który obowiązuje do dziś. Pierwszy film z oceną X – „Midnight Cowboy” – wygrał Oscara dla najlepszego filmu. Era kodeksu Haysa dobiegła końca.
„Ostatnie tango w Paryżu”
„Ostatnie tango w Paryżu” Bernarda Bertolucciego z 1972 roku, z Marlonem Brando i Marią Schneider w rolach głównych, przedstawiało niedawno owdowiałego Amerykanina, który rozpoczyna anonimowy romans z młodą Paryżanką. Film ten wyznaczył nową granicę w przedstawianiu seksualności na ekranie, ale za cenę, która dopiero dziesięciolecia później została w pełni uświadomiona.
Pauline Kael z „The New Yorkera” nazwała „Ostatnie tango” „kamieniem milowym w historii filmu”, ale rzeczywistość za kulisami była znacznie mroczniejsza. Maria Schneider miała 19 lat na początku zdjęć i nie otrzymała informacji o tym, co ma się wydarzyć na planie. Reżyser przyznał w 2016 roku:
„Byłem w pewien sposób okropny dla Marii, bo nie powiedziałem jej, co się dzieje. Ponieważ chciałem jej reakcji jako dziewczyny, nie jako aktorki”.
Ten przypadek stał się symbolem przemysłu, w którym artystyczne ambicje często przysłaniały koszty bezpieczeństwa aktorów.
Miłość w streamingu
Współczesne platformy streamingowe zrewolucjonizowały nie tylko sposób konsumowania treści, ale również ich tworzenie. W ostatnich latach nastąpił wyraźny wzrost seriali telewizyjnych i filmów eksplorujących seksualność z kobiecej perspektywy. Produkcje takie jak „Fleabag”, „Euphoria” i „Normal People” zagłębiają się w mnogość pragnień, związków i doświadczeń seksualnych, prezentując bardziej złożoną reprezentację ludzkich potrzeb.
Koordynatorzy intymności
Największą zmianą w ostatnich latach jest pojawienie się koordynatorów intymności, których rola zyskała znaczną popularność w Hollywood i na platformach telewizyjnych i streamingowych po skandalu Weinsteina z 2017 roku i kolejnym wzroście ruchu #MeToo.
„Omawiamy stopień nagości, kostiumy i choreografię sceny, a osobiste granice wykonawców są uwzględniane w scenariuszu. To nie są marionetki ani pionki do przesuwania”, mówi koordynatorka intymności Lindsay Somers.
W 2018 roku HBO jako pierwsza sieć przyjęła politykę używania koordynatorów intymności we wszystkich swoich serialach i filmach zawierających sceny intymne. Niedługo potem inne sieci takie jak Netflix, Starz, Hulu i Amazon dołączyły do trendu.
Seksu coraz mniej
Ewolucja przedstawiania seksu w kinie odzwierciedla szersze zmiany społeczne. Od wiktoriańskiego oburzenia na widok pocałunku, przez międzywojenny liberalizm, żelazną kurtynę cenzury, rewolucję seksualną, aż po współczesną erę świadomej zgody – każdy okres definiował na nowo granice między sztuką a moralnością.
We współczesnym Hollywood nastąpiło przesunięcie ku treściom przyjaznym dla całej rodziny. Proporcja filmów z jawnymi scenami seksu spadła znacząco. Tylko jeden lub dwa z 250 najlepszych filmów kasowych rocznie zawiera odważniejsze sceny intymne, w porównaniu z czterema w 2000 roku.
Światełko w tunelu
Dzisiejsze sceny seksu w filmie to rezultat stuletniego procesu negocjowania między pragnieniem a przyzwoitością, sztuką a komercją, wolnością ekspresji a odpowiedzialnością społeczną. Historia ta pokazuje, że kino nigdy nie było jedynie rozrywką – zawsze było lustrem naszych najgłębszych pragnień, lęków i aspiracji.
W erze koordynatorów intymności i świadomej zgody być może zbliżamy się do momentu, w którym seksualność na ekranie może być jednocześnie artystycznie ambitna i etycznie odpowiedzialna. To byłby rzeczywiście szczęśliwy finał tej długiej, skomplikowanej historii.