Robert Biedroń: "Mam nadzieję, że mężczyzna przyszłości będzie wolny od frustracji"
Autor: CR
04-05-2018


Robert Biedroń niedługo zawalczy o fotel prezydencki. Z tej okazji przypominamy, że były prezydent Słupska zawsze potrafił mówić o swojej seksualności w sposób nienarzucający się i pełen szacunku dla drugiej strony. Zaczynał od uświadamiania Polaków w temacie tolerancji – między innymi jako jeden z inicjatorów Kampanii Przeciw Homofobii. Teraz niczym polski Obama bryluje w ubraniach niszowych polskich projektantów, wydał książkę o sobie (no przecież!), a o tytuł męskiej ikony stylu zmierzył się z Robertem Lewandowskim. I wygrał.
Wywiad ukazał się w K MAG 90
/Tekst: Bartek Kraciuk/
Na wstępie muszę powiedzieć, że nie będziemy rozmawiać o polityce.
Bardzo panu za to dziękuję!
Czy Robert Biedroń to mężczyzna nowoczesny?
Dobrze, że skupimy się na mężczyznach, sporo wiem na ich temat. Przede wszystkim uważam, że my, jako mężczyźni, przegramy, jeśli się nie opamiętamy. Zarówno postęp techniczny, jak i cywilizacyjny sprawiają, że jesteśmy coraz mniej potrzebni. Nie mówię tego prowokacyjnie, taka jest rzeczywistość. Natura dowodzi, że kobiety żyją dłużej, jest ich więcej. One sobie bez nas poradzą. Filmowa „seksmisja” może stać się prawdziwa. Nie wydarzy się to zapewne w ciągu najbliższych stu czy nawet dwustu lat, ale biotechnologia już dziś pozwala na reprodukcję bez bezpośredniego udziału mężczyzny. Nasze cechy gatunkowe, takie jak agresja, współzawodnictwo, waleczność, dominacja, niedługo okażą się zbyteczne dla coraz bliższych sobie kultur, w których bardziej potrzebne są umiejętności negocjacji, dialogu, współdziałania i partnerstwa. Albo się zmienimy, albo wymrzemy. To ogromne wyzwanie dla mężczyzn. Według mnie z tego też wynika obecny kryzys męskości. Budowany przez tysiące lat system patriarchalny rozpada się na naszych oczach.
Czy przykłada się pan do zmiany postrzegania facetów?
W jakimś stopniu pewnie tak. Mam świadomość, że wartości, którymi kierują się kobiety, oraz cechy, które pielęgnowały w sobie przez tysiące lat powstawania naszej kultury, dzisiaj są na pierwszym miejscu. Jeśli chcę żyć w tym świecie bez frustracji, obgryzania paznokci i uciekania się do przemocy, muszę przyswajać te wartości i wykorzystywać je w swojej pracy. Uczę się od kobiet, nie od facetów, którzy często nie potrafią się w takim świecie odnaleźć. Ilość samobójstw wśród mężczyzn jest znacznie większa niż wśród kobiet, statystyki pracowitości również przemawiają na korzyść pań. Mógłbym wymienić jeszcze wiele innych dowodów na to, że mamy do czynienia z kryzysem męskości. Ktoś musi o tym mówić.
Realizuje się pan jako mężczyzna w pracy?
Nie patrzę na swoją pracę pod kątem płci, nie ma to dla mnie znaczenia. Na pewno częściej zastanawiam się nad istotą kobiecości niż męskości. Kobiety przejmują sterowanie nad światem, emancypują się, domagają równych praw. Wolę skupić się na tym, dlaczego się wyzwalają. Dzisiaj aż sześćdziesiąt cztery procent absolwentów uczelni wyższych to kobiety. Wolę brać przykład z tych, którzy prą ku zwycięstwu.
Ma pan na swoim koncie dużo emancypacyjnych dokonań. Skąd ten pęd do przełamywania kolejnych barier?
Bo wiem, że życie jest tylko jedno. Nie wierzę w to, że zostanę aniołkiem, czy że będę się gotował w diabelskim kotle, ani też że odrodzę się jako kwiat lotosu albo pędząca gazela. Jeśli idę pod prąd, to dlatego, że chcę przeżyć swoje życie godnie i na własnych warunkach. Dzięki temu już teraz jestem szczęśliwym człowiekiem. Gdybym poddawał się konformizmowi i szedł za tłumem, zapewne byłbym stale poirytowany. W patriarchalnym systemie nie ma miejsca na emancypację.
Czy dyplomacja wymusza pewne schematy zachowań?
Chociaż dyplomacja wydaje się bardzo konserwatywna, pełna rytuałów i tradycji, to potrafi bardzo szybko dostosować się do wymogów i realiów panujących na świecie. Najważniejsze jest dobro wzajemnych stosunków międzypaństwowych. Nawet królowa Elżbieta przyjmuje do siebie Eltona Johna razem z partnerem i dziećmi, by nadać mu tytuł szlachecki.
Elegancja też wydaje się konserwatywna, a nawet zakorzeniona w patriarchalnym układzie, gdzie silniejszy mężczyzna ustępuje słabszej kobiecie.
Owszem, choć coraz mniej kobiet oczekuje podobnych zachowań. Mają świadomość, że niepotrzebny im męski opiekun, są samowystarczalne. Zdarzyło mi się być rachmistrzem podczas spisu powszechnego, więc zarówno z autopsji, jak i badań wiem, że przywilej bycia głową rodziny już nie dotyczy jedynie mężczyzn. Kobiety nie tylko zarządzają funduszem domowym, ale również pracują, niektóre zarabiają więcej niż ich partnerzy.
W kwestii prezencji i ubioru też zauważa pan taką tendencję?
Oczywiście. Jeszcze do niedawna to od kobiet przede wszystkim wymagało się higienicznego trybu życia, dbania o figurę. Miały ładnie pachnieć i siedzieć grzecznie z nóżką założoną na nóżkę. Dzisiaj podobne standardy zaczynają obowiązywać również mężczyzn, dzięki czemu latem chętniej wsiadam do zatłoczonego autobusu. Faceci zaczęli używać dezodorantów, perfum, po prostu dbają o siebie.
Uważa się pan za eleganckiego mężczyznę?
Nie mnie to oceniać.
A komu? Jak to oceniać, jak zdefiniować?
To kwestia gustu. Najważniejsze, by ubiór był schludny oraz odpowiadał gustom i temperamentowi. To widać, kiedy charakter ubrania nie jest spójny z tożsamością noszącego je człowieka.
Co jeśli ten ubiór, nawet najlepiej dobrany, nie odpowiada innym?
No to mają problem. Ja nigdy się nad tym nie zastanawiam. Raczej nie przyszedłbym do pracy w samych slipkach czy sukience, ale nie widzę nic złego w tym, że ktoś próbuje takie tabu kulturowe naruszyć. To tej osobie powinniśmy pozostawić wolność ekspresji, a nie oceniającym ją.
Ma pan w sobie dużo empatii.
Dlatego pojawiłem się w Słupsku. Jako poseł ziemi słupskiej często przyjeżdżałem tu z Gdyni. Widziałem, jak wiele tracą miasta oddalone od metropolii. Dlatego postawiłem sobie za cel skierować atencję rządzących na te mniejsze aglomeracje. Mieliśmy tu piętnastu parlamentarzystów, z których zaledwie trzech miało biuro poselskie w Słupsku. Czyli nawet oni nie interesowali się terenem, z którego zostali wybrani, co stanowiło dla mnie jasny sygnał, że jest tu sporo ludzkich problemów do rozwiązania.
Czego by pan życzył innym tego typu miastom w Polsce?
Otwierania sobie drogi do osiągnięcia szczęścia. W końcu chodzi o stworzenie przestrzeni, w której mieszkańcy będą się czuli dobrze. Władzę można by porównać do akuszerki, ale nie do niej powinna należeć decyzja, w co wierzyć, na jakie filmy i spektakle chodzić. Społeczeństwo samo może o tym decydować, natomiast my, dysponując instrumentami administracyjnymi, finansowymi i prawnymi, możemy pomagać tym rzeczom się zadziać.
Zawsze będzie ktoś za, a ktoś przeciw. Jak podjąć słuszną decyzję?
Trzeba dyskutować, nie uginać się pod naciskami różnych lobby, wysłuchać wszystkich i podjąć decyzję, która będzie zgodna z twierdzeniem, że należy maksymalizować dobro, a minimalizować zło. Największa suma dobra zawsze wskaże najlepsze rozwiązanie.
Uważa pan Polskę za kraj otwarty na zmiany?
Każde społeczeństwo z natury chroni się przed zmianami, to mechanizm obronny pomagający przetrwać. To oczywiście bardzo duże uogólnienie, ale dotyczy większości ludzi wokół nas. Choć na szczęście są jednostki, które nie boją się przeciwstawiać. Jako ludzkość nie osiągnęlibyśmy tyle bez zmian, a przecież jesteśmy najdoskonalszymi istotami żyjącymi na ziemi. Właśnie dzięki tym, którzy mieli odwagę robić rzeczy niesztampowe – upolować bizona, rozpalić ogień, udać się w podróż na inny kontynent czy w końcu wynaleźć internet.
Może nietolerancja to taki atawistyczny hamulec bezpieczeństwa, który naciskamy, by dana społeczność się nie rozpadła.
Proszę spojrzeć na świat zwierząt. Ludzie jako jedyny gatunek dokonują segregacji ze względu na różnice w wyglądzie czy orientacji seksualnej. Tylko człowiek posługuje się nienawiścią. Żadne dziecko nie rodzi się nietolerancyjne, uczymy go złych odruchów w toku socjalizacji. Możemy się wiele nauczyć od zwierząt. Podobnie jak i od kobiet, które nie są tak nienawistne.
Kobiety potrafią przecież bardzo dotkliwie nienawidzić.
Ale więzienia wypełniają przede wszystkim mężczyźni.
Jak kształtować w sobie tożsamość otwartą na innych?
Kluczowa jest edukacja. Wystarczy nawet, że o tym rozmawiamy. Udowodniono także, że wzbogaca nas spotkanie z innym człowiekiem, bo dzięki temu stajemy się bardziej dojrzali, empatyczni i otwarci. Za to poznawanie nowych smaków, muzyki czy filmów sprawia, że stajemy się bardziej interesujący – nie wspominając o korzyściach dla naszego mózgu, który pracuje wówczas z większą intensywnością, tworzy nowe połączenia, co zaś wpływa na inteligencję. To zamykanie się we własnej kulturze jest najbardziej ograniczające.
Jak pan sobie wyobraża mężczyznę przyszłości?
Mam nadzieję, że będzie wolny od frustracji. Mężczyźni nie rozwiążą problemów za pomocą agresji i wojen. Facet przyszłości musi się z tym pogodzić i po prostu wyluzować. Wielu mężczyzn nie jest w stanie znieść obecnej sytuacji i presji, przez co wpadają w nałogi. Do psychoterapeutów częściej przychodzą dzisiaj faceci uzależnieni od gier komputerowych i masturbacji, nie zaś alkoholu czy papierosów. Od samych siebie oczekują, że będą zdobywcami, więc uciekają w alternatywną rzeczywistość, w której rekompensują sobie braki w prawdziwym świecie. Nie musimy już być zdobywcami, możemy być partnerami i tworzyć sytuacje oparte na zasadzie win-win. Wyluzujmy, bo inaczej bardzo źle skończymy.
Zdaje pan sobie sprawę, że mówi z pozycji zwycięzcy, człowieka, który wygrał wybory. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że z pozycji samca alfa.
Wiem, że jestem mężczyzną i to, co mam między nogami, daje mi immunitet do robienia rzeczy, które dla kobiet są nieosiągalne. Niemniej staram się z tego w ten sposób nie korzystać. Wiem, że nie zawsze mi to wychodzi, ale przynajmniej nie traktuję tego jako przywilej.
Robert Biedroń – absolwent politologii i nauk społecznych na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Konsultant organizacji praw człowieka w Polsce i za granicą. Jest pomysłodawcą i prezesem Kampanii Przeciw Homofobii. W 2011 roku wybrany na posła ziemi gdyńsko-słupskiej. Od 6 grudnia 2014 do 21 listopada 2018 Prezydent miasta Słupska. Obecnie w Parlamencie Europejskim pełni rolę szefa delegacji partii Wiosna, wiceprzewodniczącego Komisji Praw Kobiet i Równouprawnienia, przewodniczącego Delegacji ds. stosunków z Białorusią, członka Komisji Budżetowej oraz Konferencji Przewodniczących Delegacji, jest także zastępcą członka Komisji Spraw Zagranicznych. W styczniu 2020 roku uzyskał poparcie Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Lewicy Razem oraz Wiosny na kandydata w wyborach prezydenckich.

