Carrie pragnie znaleźć „tego jedynego”, jednocześnie nie rezygnując ze swojej wolności i niezależności. To sytuacja dobrze znana współczesnym kobietom – chęć „zjedzenia ciastka i posiadania ciastka”. Jednak życie nie jest takie proste, o czym Bradshaw nieustannie się przekonuje. Każdy nowo poznany mężczyzna wydaje się interesujący, ale zawsze pojawia się jakiś problem.
Przyjaźń na nowojorskim poziomie
Przez cały serial Carrie Bradshaw otacza się grupą przyjaciółek, z którymi nieustannie spotyka się, by omawiać aktualne sprawy miłosne i życiowe. Zresztą, kto tego nie robi? Gdy na horyzoncie pojawia się nowy obiekt westchnień, pierwsze, co robimy, to telefon do przyjaciółki. Różnica polega na tym, że Carrie robi to najczęściej w modnym nowojorskim klubie, popijając cosmopolitan albo martini.
Carrie, Miranda, Charlotte i Samantha to doskonałe odwzorowanie typowej kobiecej paczki. Każda z nich jest inna, każda ma własne priorytety i znajduje się na innym etapie życia, a jednak łączy je coś wyjątkowego – bez względu na okoliczności zawsze mogą na siebie liczyć, nawet po ostrej kłótni. Serial pokazuje piękny obraz kobiecej przyjaźni, który można uznać za przejaw girl power.
Jednak ich lojalność i wsparcie ograniczają się wyłącznie do własnego grona. Wobec innych kobiet bywają oschłe, krytyczne i oceniające. I tutaj znów pojawia się coś, z czym część kobiecej widowni może się utożsamiać – bo czy rzeczywiście każda kobieta wspiera inne kobiety?
Silne charaktery
Choć feministki mogą mieć mieszane odczucia co do przekazu serialu, nie można zaprzeczyć, że pokazuje on wiele feministycznych postaw. Samantha Jones to uosobienie niezależnej kobiety sukcesu, która wchodzi w stereotypowo „męską” rolę – zdobywa, porzuca i broni się przed uczuciami, jak tylko może. Mimo to nawet jej chłodne serce czasem daje się ponieść namiętności.
Miranda to kolejny przykład silnej, współczesnej kobiety – skoncentrowanej na karierze, ale w głębi duszy pragnącej stabilności i kogoś, do kogo mogłaby wracać. Jej misterny plan rozsypuje się jednak, gdy na scenę wkracza nieplanowana ciąża – temat, z którym wiele kobiet może się utożsamiać.
Miłość, seks i papierowa gazeta
Cały serial opiera się na przemyśleniach Carrie na temat miłości i seksu, które później zamienia w felietony publikowane w gazecie. Dla przedstawicieli Gen Z może to być wręcz szokujące – papierowa gazeta? Co więcej, w pierwszych sezonach bohaterowie korzystają jedynie z telefonów stacjonarnych, a Carrie przez długi czas wzbrania się przed kupnem komórki.
A teraz wyobraźmy sobie, że w dzisiejszych czasach ktoś opisuje swoje randkowe podboje w tak otwarty sposób, jak robiła to Carrie. Internet natychmiast by huczał, a „śledczy” z TikToka przeprowadziliby dochodzenie, o którego faceta tym razem chodzi. A motto każdego autora podobnych wpisów musiałoby brzmieć: „dla fabuły”.
Toksyczny Mr. Big
Mr. Big to chodząca czerwona flaga. Nonszalancki, zdystansowany, przekonany, że żadna kobieta mu się nie oprze. Nie chce się ustatkować, nie potrafi okazywać uczuć, a kiedy sytuacja staje się dla niego niewygodna – po prostu znika. Brzmi znajomo? To klasyczny typ faceta, za którym kobiety uwielbiają się uganiać, naiwnie wierząc, że akurat one go zmienią. W końcu, jak to mówią – nadzieja umiera ostatnia.
Z perspektywy czasu widać, jak toksyczna była relacja Carrie i Biga. On pojawiał się tylko wtedy, gdy mu to pasowało, a ona porzucała wszystko, bo jej „ukochany” akurat sobie o niej przypomniał. Nie mówiąc już o ich trójkącie z Natashą, a nawet kwadracie z Aidanem.
Dla Gen Z taka fabuła może być wręcz nie do przeżycia. Jak to możliwe, że Carrie miała u boku idealnego faceta, który ją kochał, a mimo to wciąż wzdychała do swojego toksycznego eks? Z drugiej strony – na pewno znajdą się i tacy, którzy będą w stanie się z nią utożsamić.
Nowe spojrzenie na „Seks w wielkim mieście”
Gdy patrzymy na „Seks w wielkim mieście” z dzisiejszej perspektywy, wiele scen wręcz ocieka toksycznością, a niektóre sytuacje wydają się tak absurdalne, że trudno je sobie wyobrazić w prawdziwym życiu. Młodsze pokolenie może nie zrozumieć wielu momentów serialu, a sama liczba sezonów może ich przytłoczyć i sprawić, że szybko porzucą oglądanie. Mimo to warto wytrwać.
Tym, co może przyciągnąć generację Z, są kultowe stylizacje Carrie. W końcu nie bez powodu stała się ikoną mody – jej garderoba pełna jest projektów największych domów mody, a o niektóre z tych rzeczy dziś niejeden oddałby wszystko. Jest też żywym dowodem na to, że trendy zawsze wracają – ubrania, które nosiła lata temu, dziś znów są na topie.
Serial, który wciąż działa
Mimo upływu lat jako przedstawicielka generacji Z nadal uwielbiam ten serial. Ogląda się go tak samo dobrze jak kilka lat temu, choć teraz – dzięki nowym doświadczeniom – patrzę na historię Carrie zupełnie inaczej i dostrzegam wątki, które wcześniej mi umykały.
Co do mężczyzn – Mr. Big, choć toksyczny, wciąż mnie fascynuje. Natomiast Aidan? Jest po prostu zbyt idealny, zbyt słodki, a do tego pantoflarz, który najchętniej spędzałby całe dnie w domu. A kogoś takiego przecież jeszcze nie chcemy.