Mimo licznych kontrowersji Williams nie ukrywa swojego wyboru, że została twarzą leku, który pomógł jej w odzyskaniu formy. Decyzję o leczeniu podjęła po konsultacji z lekarzami Ro, firmy oferującej szeroki zakres usług farmaceutycznych.
„Byłam na lekach i odstawiłam, a teraz jestem całkowicie na nich. To była naprawdę dobra decyzja, którą musiałam podjąć, próbowałam wszystkiego”, mówi o efektach terapii.
Williams zdradziła, że najtrudniejszy moment przyszedł po narodzinach pierwszego dziecka:
„Jako kobieta przechodzisz przez różne cykle w swoim życiu. Bez względu na to, co robiłam biegałam, chodziłam godzinami, uprawiałam profesjonalny sport nigdy nie mogłam wrócić do miejsca, w którym powinnam być dla mojego zdrowia. Potem, po drugim dziecku, było jeszcze trudniej. Wtedy pomyślałam: OK, muszę spróbować czegoś innego”.
Internauci byli zszokowani już samym oświadczeniem Sereny o korzystaniu z leku, a jeszcze większą burzę wywołało, gdy firma Ro, produkująca preparat, ogłosiła tenisistkę jego twarzą. Wizerunek sportowczyni od lat symbolizującej sylwetkę silnej kobiety, niepodlegającej typowym kanonom, został nagle przewartościowany. Nie tylko ze względu na działanie leków GLP‑1, ale także sam przekaz, jaki niesie innym kobietom.
Rzecznik firmy odniósł się do kontrowersji:
„Serena zdaje sobie sprawę, że ludzie mogą być zaskoczeni, dowiadując się, że stosuje GLP‑1, i właśnie dlatego uważamy, że jest idealną osobą, która może podzielić się swoją historią”.
Feministyczna perspektywa
Wypowiedź Williams wywołała dyskusję również w środowiskach akademickich. Caleb Luna, adiunkt studiów feministycznych na University of California, uważa, że to przełom:
„Pomaga to uciszyć krytyków, którzy twierdzą, że ludzie idą na łatwiznę, sięgając po leki odchudzające. To przeciwieństwo dla stereotypu, że leki są dla grubych ludzi, którzy są leniwi i niekompetentni”.
Jednocześnie feministka wyraża zaniepokojenie potrzebą, jaką odczuwa profesjonalna sportowczyni, sięgając po leki GLP‑1 pod wpływem presji wyglądu w określony sposób. Obawiają się, że w przeciwnym razie jej aktualna sylwetka mogłaby zostać odebrana jako mniej „akceptowalna”, co mogłoby umniejszać jej pełen sukcesów dorobek sportowy.
Co na to lekarze?
Presja dostosowania się do określonego kanonu ciała nie kończy się wraz z zakończeniem kariery sportowej. Serena Williams, która zakończyła czynne występy w 2022 roku, stanowi przykład, jak trudne może być utrzymanie sylwetki po odejściu ze świata elitarnego sportu.
Dr Claire Madigan, starsza pracownica naukowa w dziedzinie medycyny behawioralnej na brytyjskim Loughborough University, wyjaśnia, czemu elitarnym sportowcom może być trudno zrzucić wagę:
„Są przyzwyczajeni do spożywania dużej liczby kalorii, a odejście ze sportu wymaga całkowitej zmiany zachowań”.
Jednocześnie Dr Madigan docenia Williams za podkreślenie, iż utrata masy ciała po ciąży nie była łatwa i nie wynikała wyłącznie ze stosowania leku GLP‑1. Sportowczyni musiała również skupić się na diecie i regularnej aktywności fizycznej. Podobnie jak adiunktka Luna, Dr Madigan podaje w wątpliwość wartość i etykę sygnału, jaki Williams wysyła innym kobietom.
„Leki są dość drogie, a przeciętna osoba może pomyśleć, że oto jest elitarna sportsmenka, ma dostęp do siłowni, ma czas, ma dietetyka... i musi stosować GLP-1”.
Specjalistka wyraża też zaniepokojenie potencjalnymi skutkami ubocznymi oraz promocją leku tak poważnego, jakby był zwykłą witaminą, co może tworzyć złudzenie, że preparat jest całkowicie bezpieczny i łatwo dostępny bez konsultacji z lekarzem. GLP‑1 może wywoływać liczne problemy zdrowotne, w tym zaburzenia żołądkowo‑jelitowe czy ryzyko powikłań metabolicznych. Williams jednak zapewnia, że nie doświadczyła żadnych skutków ubocznych. W rozmowie z magazynem Women’s Health pochwaliła się:
„Moje stawy są o wiele lepsze. Właśnie miałam badanie kontrolne i lekarz powiedział, że wszystko, w tym poziom cukru we krwi, wygląda świetnie”.
W wywiadzie dla magazynu People Williams podkreśla znaczenie własnej pracy:
„Nie uważam, że GLP‑1 to skrót. To narzędzie, które pomogło mi udoskonalić to, co już robiłam ćwiczenia i zdrową dietę. Chcę, żeby ludzie usłyszeli moją historię, bo wielu może się z nią utożsamić”.
Jak działają leki GLP-1?
Sam lek GLP‑1 nie jest szkodliwy dla osób, które go potrzebują, powstał z myślą o pacjentach z cukrzycą typu 2 oraz o osobach z chorobową otyłością. Preparaty z tej grupy, takie jak Ozempic czy Wegovy, naśladują naturalny hormon, który stymuluje wydzielanie insuliny, reguluje poziom glukozy we krwi, zmniejsza apetyt i spowalnia opróżnianie żołądka.
Problem z lekiem pojawia się, kiedy jest stosowany przez osoby, dla których nie został przewidziany. Jego działanie można porównać do miecza obosiecznego: może przynosić duże korzyści jednym, a jednocześnie wyrządzać poważne szkody innym. Preparaty GLP‑1 są coraz częściej przyjmowane „na własną rękę”, bez konsultacji lekarskiej i bez wyraźnego wskazania medycznego. Skutki uboczne obejmują m.in. problemy żołądkowo-jelitowe, takie jak wymioty i biegunka, a w rzadkich przypadkach komplikacje z pęcherzykiem żółciowym i nerkami.
Stosowanie leków stworzonych głównie dla diabetyków jest niebezpieczne, ponieważ dostępne badania koncentrują się głównie na pacjentach z cukrzycą. Wciąż brakuje pełnej wiedzy, które grupy pacjentów mogą bezpiecznie korzystać z GLP‑1, a które zdecydowanie nie powinny ich stosować.
Dodatkowo masowe użycie GLP-1 przez osoby zdrowe ogranicza dostęp do tych leków dla pacjentów, którzy naprawdę ich potrzebują, np. osób z cukrzycą typu 2. W ten sposób preparaty nie tylko stają się ryzykowne dla osób przyjmujących je bez wskazań, ale również są zagrożeniem dla pacjentów wymagających terapii, którzy mogą napotkać ograniczenia w dostępie do niezbędnego leku.
Sportowczyni częścią nieetycznego lobby
Promocja nie do końca przebadanych leków oraz udział sportowców w ich reklamie jest częścią większego problemu związanego z amerykańskim wpływem przemysłu farmaceutycznego. Serena Williams jako twarz firmy Ro staje się bezpośrednio częścią tego zjawiska.
Udział ikony sportu w kampanii promującej lek, który nie jest przeznaczony wyłącznie do celów estetycznych, wpisuje się w szerszy obraz amerykańskiego przemysłu farmaceutycznego, jednego z największych lobby na świecie. W 2023 roku branża ta wydała oficjalnie około 374 miliony dolarów na lobbing, podczas gdy branże technologiczna i energetyczna wydały mniej więcej połowę tej kwoty.
Działalność lobby farmaceutycznego bywa krytykowana za brak etycznego kompasu i skupienie wyłącznie na zysku. Cele obejmują blokowanie prób regulacji cen leków (USA to jeden z nielicznych krajów, gdzie ceny nie są centralnie negocjowane), przedłużanie patentów („evergreening”), aby genetyki nie mogły wejść na rynek, wpływanie na refundacje i zakres ubezpieczeń oraz torowanie drogi dla nowych, lukratywnych terapii, takich jak leki GLP-1 na odchudzanie (Ozempic, Wegovy).
Preparaty GLP-1 stały się „nową złotą kurą”, a rynek leku już teraz jest wart dziesiątki miliardów dolarów. Prognozy wskazują, że do 2030 roku osiągnie 100 miliardów USD rocznie.
W tym kontekście promocja leku przez Serenę Williams – ikonę sportu i zdrowia – nie jest neutralnym wyborem. Kiedy postać publiczna mówi, że bez tego preparatu nie mogła wrócić do formy, staje się częścią narracji marketingowej i działa jak instrument miękkiej perswazji: normalizuje stosowanie leku i tworzy wrażenie, że skoro nawet ona go potrzebuje, inni również powinni z niego korzystać. Tym samym tenisistka „zmiękcza” bariery społeczne i ukazuje lek jako rozwiązanie dostępne dla każdego, niezależnie od rzeczywistej potrzeby czy skutków zdrowotnych.
Ciało w modzie i na korcie
Trend dotyczący tego, jak powinno wyglądać ciało, zmienia się w okamgnieniu, widać to wyraźnie w mediach społecznościowych i Hollywood. Obserwujemy powrót popularności szczuplejszych sylwetek, co stanowi odejście od BBL i krągłości pełnych figur, które dominowały 10 lat temu. W 2010 r. królowały kształty „hourglass”, teraz wracamy do smukłości i niewielkich kobiecych proporcji, przypominających estetykę „heroin chic” z lat 90.
Jednocześnie z trendami „sylwetkowymi” w oku publiczności Serena Williams wyróżniała się od lat nie tylko niesamowitą karierą sportową, ale także tym, że w świecie celebrytów i mody uciekała od dominujących ideałów piękna. Jej sylwetka była symbolem siły i muskularności, a jednocześnie kobiecości, wyróżniała się swoją siłą nawet na tle innych tenisistek. Przez lata Serena zmagała się z krytyką: „za duża”, „za umięśniona”, „nie pasuje do kanonu”, „zbyt męska”.
Dlatego jej obecna promocja leków odchudzających, mimo że zgodna z trendami w świecie celebrytów, jest tak kontrowersyjna. Ikona, która przez lata stanowiła przeciwwagę dla narzuconych kanonów, nagle staje się twarzą preparatu propagującego standardy estetyczne, których była antysymbolem.
Burza krytyki
W związku z promocją leku GLP-1 przez Serenę Williams krytycy zarzucają jej włączenie się w kulturę „leku na idealne ciało”, czyli utrwalanie toksycznych wzorców piękna oraz promocję niezdrowych standardów estetycznych. Jednocześnie współpraca z kontrowersyjnym lobby farmaceutycznym rodzi pytania o motywacje finansowe i autentyczność przekazu jej pozytywnych doświadczeń z preparatem. Serena jest ambasadorką kliniki Ro, dostarczającej leki GLP-1, a jej mąż, Alexis Ohanian, jest inwestorem i członkiem rady tej firmy.
Eksperci zdrowotni i dietetycy ostrzegają, że leki GLP‑1 nie powinny być traktowane jak modny dodatek do estetyki. Obawy dotyczą zarówno skutków ubocznych (problemy z trzustką, tarczycą, nawroty wagi po odstawieniu leku), jak i ograniczenia dostępności preparatów dla osób, które naprawdę ich potrzebują, np. pacjentów z cukrzycą typu 2.
Zarzuca się Serenie, że jako sportowiec i inspiracja, zwłaszcza dla kobiet, stała się częścią problemu, a nie jego rozwiązaniem, i zwykłą „sprzedawczynią” idei, że odchudzanie farmakologiczne jest normą. Alex Light, ekspert branży body image, podsumował to dosadnie:
„Gdy taka ikona jak Serena daje twarz Ozempicowi, normalizuje jego użycie na masową skalę… ryzykując przekaz, że nawet ciało zdolne do niewyobrażalnych osiągów jest niewystarczające, dopóki nie będzie mniejsze”.
Mimo że Serena Williams powinna pozostać przykładem jako legenda sportu i wzór autentycznej siły, jej zaangażowanie w promocję leków GLP‑1 wplątuje ją w dziwne powiązania biznesowe i marketingowe. Okazuje się, że nie tyle osobiste przekonania czy wartości są teraz najważniejsze, ile to, aby głos i wizerunek sportowczyni nadal pozostawał obecny w mediach – nawet po zakończeniu kariery. To przypomina, że nawet ikony sportu, które przez lata inspirowały siłą i determinacją, nie są odporne na presję kultury i wielkiego biznesu.