Nowa wersja kultowego w pewnych kręgach horroru "Suspiria" Daria Argento z 1977 roku od początku wzbudzała mieszane uczucia. Luca Guadagnino, twórca słynnych „Tamtych dni, tamtych nocy’, wzbraniał się jednak od nazywania swojej "Suspirii" remakiem. Jak sam mówił w rozmowie z "The Guardian", chciał stworzyć „hołd dla potężnej i wspaniałej emocji, którą poczuł, gdy tylko zobaczył oryginał”. Trzeba przyznać, że mu się udało.
Nowa "Suspiria" zaczyna się podobnie jak pierwowzór. Początkująca amerykańska tancerka przyjeżdża do szkoły baletowej, prowadzonej przez Madame Blanc (posągowa Tilda Swinton). Zarząd szkoły stanowią same kobiety, tworzące coś na kształt sabatu czarownic. Wizji Guadagnino bliżej pod względem klimatu do „Mistrza i Małgorzaty” niż do trzeciego sezonu „American Horror Story”. Wiedźmy są raczej stare, mają ropuszy śmiech i trochę przypominają ciotki-przekupki na obiedzie rodzinnym. Żywią także wrodzoną awersję do mężczyzn. Przyjazd Susie (w tej roli Dakota Johnson) zbiega się z tajemniczym zniknięciem jednej z uczennic.
Akcja toczy się w Niemczech Zachodnich, w czasie Zimnej Wojny i radykalnych działań terrorystycznej grupy Baader-Meinhof. Sceneria jest chłodna, ponura i złowieszcza. Równolegle otrzymujemy historię poszukiwań zaginionej uczennicy przez jej terapeutę, Dr. Klemperera. To jedna z niewielu postaci męskich w całym filmie - oprócz doktora są nimi jeszcze jedynie nieudolni funkcjonariusze policji. "Suspiria" to zdecydowanie film, w którym rządzi matriarchat.
Sabat zmaga się jednocześnie z wewnętrznym sporem o władzę. Kierują nim trzy matki: Matka Ciemności (Mother Tenebrarum), Matka Łez (Mother Lachrymarum) i Matka Wetchnień (Mother Suspiriorium). Madame Blanc nieskutecznie próbuje przejąć dowództwo, lecz liderką pozostaje Markos, której zdeformowane ciało czeka na gospodarza. Jakby tego było mało, w Akademii giną kolejne studentki.
Największe emocje w filmie budzi hipnotyczna choreografia. Taniec w „Suspirii” pełni rolę wręcz rytualną i przypomina rzucanie zaklęć. W odpowiedzi na pytanie Madame Blanc, Susie porównuje taniec do stosunku seksualnego ze zwierzęciem. Jedną z najmocniejszych scen filmu są fizyczne tortury na jednej ze studentek, spowodowane dynamicznym tańcem Susie, która nie zdaje sobie sprawy ze swojej tajemniczej mocy.
Duże obawy wobec Dakoty Johnson obsadzonej w roli głównej film rozwiewa jedynie częściowo. Aktorka dość umiejętnie balansuje między niewinnością a demonizmem, ale momentami jest nazbyt nijaka. Tilda Swinton jako Madame Blanc po raz kolejny udowadnia swój kunszt aktorski i charyzmę. Jest niepokojąca i majestatyczna. Jej przeciwieństwem jest rola Dr. Klemperera, starszego mężczyzny granego... również przez Swinton, za sprawą niezwyklej charakteryzacji będącej nie do poznania.
Trwający ponad dwie i pół godziny film bywa męczący, irytujący i jest wyzwaniem dla mniej cierpliwych widzów. Swoim nastrojem, stylem, transowością i last but not least muzyką (skomponowaną przez Thoma Yorke'a) jednak wynagradza dłużyzny i mnożone ponad miarę wątki.
Kontrastowo do leniwie ciągnącej się fabuły, finał spada na nas nagle. Niespodziewanie robi się krwawo, a „Suspiria” przemienia się w baśń gore, serwując szalony spektakl bazujący na rytuale magicznym. Brakuje tylko wycia do księżyca, latających mioteł i gadającego kota. Zwrotów akcji jest dużo, muzyka w tle zwiększa napięcie i jeżeli wcześniej zdarzyło wam się na chwilę przysnąć, tak teraz obejrzycie to widowisko z zapartym tchem do samego końca.
Czy „Suspiria” zdała test i dorównała oryginałowi? Przede wszystkim, warto wziąć pod uwagę, że wcale nie zamierzała mu dorównać. Dzieło Guadagnino jest współczesną wariacją na temat samej historii Argento, roli kobiety i matki, zarówno w kontekście społecznym, jak i pierwotnym. Dakota Johnson zmyła tu z siebie brzemię dziewczyny z „50 Twarzy Grey’a” i zasługuje na duży kredyt zaufania. Nowa „Suspiria” jest niewątpliwie powiewem świeżości i budzącą skrajne emocje hybrydą gatunkową. Albo ją pokochacie, albo znienawidzicie.