Pamiętasz swoją pierwszą pracę – co to było i z jakiej okazji powstała?
Wszystkie moje pierwsze prace plastyczne związane były z muzyką – projekty logotypów czy okładek. Wraz z Włodkiem produkowaliśmy okładki hiphopowe dla różnych artystów i oczywiście dla Molesty (Ewenement). W pierwszej fazie, moja zajawka plastyczna była bardziej użytkowa, wszystko skupiało się na tym, żeby zaprojektować dobrą oprawę graficzną płyty. W tamtych czasach graficy w ogóle nie czuli klimatu hip hopowego – ani typograficznie, ani plastycznie. Nie czuli tej formy hiphopowych literek, powagi hiphopowych klimatów. Zawsze musiałem przysiąść i spędzić te kilkanaście godzin z grafikiem tłumacząc mu, pokazując przykłady, projektując to wspólnie przy każdym albumie Molesty czy Vienio & Pele. Dodam jeszcze, że razem z Włodkiem mieliśmy firmę streetową — Respekt (Street Stuff). Wychowani na tych skejtowych rzeczach amerykańskich, podglądając, jak wyglądają tam koszulki, założyliśmy własną firmę. Logotypy, które na tych koszulkach lądowały – takie były początki.
Twoja pierwsza wystawa i forma, którą wybrałeś – kolaż – nieco mnie zaskoczyła. Jesteś znakomitym obserwatorem rzeczywistości, wyobrażałam sobie Ciebie z aparatem. Nie próbowałeś zdjęć?
Mam na swoim koncie dwa filmy dokumentalne. Sześć lub osiem teledysków, które wyreżyserowałem i do których robiłem zdjęcia, więc jest to dla mnie również bardzo ciekawe. W przypadku obrazu zastanego, czy jest to przyroda, osoba, która śpiewa czy zespół – w jakiś sposób forma ogranicza interpretację. Kolaż, który powstaje na papierze, to jest sztuka absolutnie uwolniona i freestylowa. Czysta kartka papieru, wycinanie przez wiele godzin różnych elementów, a potem dopiero włożenie tego w wymyślny kształt, który do odbiorcy przemawia na wiele różnych sposobów. Tam nie ma żadnych zasad, ja je wszystkie tworzę i jest to wielka moja satysfakcja i wolność przy układaniu takich form. Te obrazy mają za zadanie posiadać swój wewnętrzny przekaz, swoje hasło i jest to punkt styczny z tworzeniem piosenek. Każdy, kto popatrzy na taki kolaż, znajdzie drogę do tego hasła.
Często prace, które się wystawia mają opisy kuratorskie tak zawiłe, że w zasadzie komplikują odbiór dzieła, zamiast sprzyjać interpretacji — ty nie piszesz o swoich pracach, pozwalasz na to, żeby były swobodnie odbierane.
Nadałem swoje nazwy, ale opisu tej wystawy nie będzie. Myślę, że ta definicja pojawi się w rozmowie z profesorem Lechem Majewskim i Kamilem Sipowiczem. Dwoma specami, Lechem od grafiki, od plakatu i Kamilem, artystą wszechstronnym, pisarzem, poetą i artystą plastycznym. W tej rozmowie będziemy o tym rozmawiać, jaka jest definicja kolażu, o czym są te prace, do kogo są adresowane, dlaczego akurat ta forma. Moje kolaże to wypadkowa bohaterów kreskówek, rysunków, kostiumów czy filmów science fiction. Dużo się tu dzieje.
Na koniec o wystawie – sam wybierałeś prace, które na niej się pojawią. Czy to jest jakiś specjalny zestaw, czy te, które po prostu najbardziej lubisz?
Szczerze mówiąc, galeria poprosiła mnie o selekcję prac i na pewno pojawią się prace oryginalne. Będę pokazywał kolaże w formie plakatów, będzie również jedna rzeźba, którą stworzyłem wspólnie z Emilią Biernacką i moim kumplem Adasiem, specem od drewna. Będzie też tryptyk i wspaniale oprawione dwie inne prace, czyli pokażę swoje spectrum. Może pokażę też coś ekstra, ale szczegóły zdradzę dopiero na wystawie (śmiech).
Galeria SoA znajduje się przy ul. Grzybowskiej 12/14 W Warszawie. Szczegóły wystawyTUTAJ.