Aby zdefiniować normcore, trzeba wrócić do jego genezy. Mniej więcej 10 lat temu, kiedy największym hitem było etui na telefon w kształcie frytek McDonald's i legginsy galaxy, a Miley Cyrus obcięła włosy na krótko i nosiła kolorowe body, świat mody powoli zaczął dusić się w przepychu. Wskutek tego przypomniano sobie, czym jest minimalizm, i zaczęto doceniać naturalność. Tak powstała moda na tak zwanego „przeciętniaka”. Znaczenie „normcore” jest dość nieuchwytne. Powstało z połączenia dwóch słów: „normal” i „hardcore”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „ekstremalnie normalny”. Nazwę tę wymyśliła grupa K-Hole prognozująca trendy. W wielkim skrócie normcore to styl na niewyróżnianie się. Z tego powodu często określa się go antymodą, a fakt, że za ikony normcore’u uznaje się Steve’a Jobsa i Marca Zuckerberga, jedynie podtrzymuje to przeświadczenie. Z kolei bardziej przychylna normcore’owi grupa odbiorców za inspiracje podaje niezobowiązujący styl lat 90-tych z serialem „Beverly Hills, 90210” i strojami postaci z filmów Woody’ego Allena, np. Diane Keaton w „Annie Hall”, na czele.
Co zechcą. W normcore nie chodzi o dopracowywanie stylizacji tak, by wyglądała skromnie i zachowawczo. To nie minimalizm. Mimo to można wymienić kilka czynników wspólnych, które znajdą się w wymarzonej norm-szafie:
Wielu w normcorze dopatruje się wielkich idei i rewolucyjnych inicjatyw. Prawda jest jednak z goła inna. Normcore był i będzie z nami, bo przecież moda nie jest tematem, który pochłania wszystkich. Dla wielu ludzi ubranie to zwykła konieczność, a w wyborze stylizacji kierują się kwestią komfortu. Nawet w świecie mody pionierskie marki, takie jak Calvin Klein czy Levi’s, wybierają stonowany marketing, skupiając się na jakości i wygodzie danego produktu, a nie na przesuwaniu granic estetyki i stylu.
Patrząc na te wszystkie zależności, można wysnuć całkiem optymistyczne dla normcore’u wnioski. Normcore wszedł do codziennego użytku i nie budzi już takiej sensacji, jak kiedyś. Jednocześnie niezmiennie oferuje przestrzeń do tego, aby każdy mógł czuć się swobodnie, kierując skupienie na cele, słowa czy działanie, nie zaś ubranie. I to nie będzie w złym guście.