Na co dzień fotografuje topmodelki i gwiazdy, ale gdy tylko może - ucieka z miasta. Adam Pluciński opowiada, jak połączyć pracę z pasją
Autor: KB
05-12-2018
Adam Pluciński jest wziętym fotografem modowym, współpracował z najlepszymi magazynami i markami, jest autorem licznym kampanii reklamowych. Od kilku lat jest związany z Joanną Skibą, również pracującą w branży kreatywnej. Mogłoby się wydawać, że ma wszystko, ale od jakiegoś czasu regularnie ucieka poza Warszawę, do Szafarni, będącej domem w lesie. Dlaczego?
Co się zmieniło w twoim samopoczuciu odkąd masz Szafarnię?
Zmieniło się bardzo dużo. Na co dzień robię zdjęcia, co wiąże się z intensywną pracą psychologiczną z bohaterami sesji, ekipą czy klientem. Potem jadę do Szafarni, gdzie mam dwa główne zadania: ścinanie drzew na opał i hodowla pszczół. To ciężka fizyczna robota, ale powtarzalna, nie wytęża mózgu tak bardzo jak praca w fotografii modowej, więc pozwala mi zachować równowagę. Śpię jak dziecko, moje myśli są lepiej poukładane. Jedni chodzą na basen czy siłownię, ja oazę dla swojego umysłu znalazłem w Szafarni. A najlepsze jest właśnie to, że tam nie mieszkamy. Możemy pojechać w każdej chwili, ale możemy też wrócić do centrum miasta, gdy tylko najdzie nas na to ochota. Jesteśmy jednak z miasta i ostatecznie go potrzebujemy.
A jak wcześniej radziłeś sobie z nadmiarem myśli i stresu?
Chodziłem na imprezy. Zdarzało się też, że brałem taksówkę na obrzeża Warszawy i wracałem do domu na piechotę. To też układało mi klocki w głowie. Mocne imprezowanie niczego nie układa.
Teraz twoje życie towarzyskie wygląda chyba nieco inaczej.
Bardzo się uporządkowało. Kilka lat temu miałem wielu znajomych, ale jak się później okazywało w większości były to powierzchowne relacje, między innymi ze wspomnianych imprez. Dzisiaj grono osób, z którymi spędzam czas, jest mniejsze, ale za to więzy są silniejsze. Poza tym Szafarnia zmieści nawet 14 osób, często przyjeżdżają do nas znajomi, przyjaciele. Wbrew pozorom głównie są to zresztą osoby z branży – retuszerzy, współpracownicy, modelki, inni fotografowie, ale też przyjaciele Joanny z Gdańska, zupełnie niezwiązani z naszym rynkiem.
Skąd pomysł na to miejsce?
Właściwie nie było konkretnego powodu. Moja mama razem ze swoim mężem kupili ziemię 20 lat temu. W tym roku prawnie zostałem jej właścicielem, ale już od 3 lat wspólnie z Joanną angażujemy się w to miejsce. Dbamy o dom, ogród itd. Jeszcze gdy byłem mały, ja i grupa innych dzieciaków (jeździliśmy tam całymi rodzinami), zasadziliśmy sporo drzew, głównie sosen, brzóz i buków, które dzisiaj wykorzystujemy do palenia. Teraz zmieniam gatunki ze względu na pszczoły, sadzę lipy, a oprócz nich klony, bo wymarzyliśmy sobie też, że za dwadzieścia, dwadzieścia pięć lat będziemy robić syrop klonowy. Do tego sekwoje, ale wciąż walczę ze stratyfikacją nasion, żeby przystosować je do naszego klimatu, co nie jest takie łatwe. Póki co zgłębiam technologię.
Hodujesz też pszczoły.
Tak naprawdę obudziłem się któregoś dnia i stwierdziłem, że chcę ciąć drzewa i zajmować się pszczołami. Tak mam, że gdy się obudzę i coś wymyślę, to działam. Być może dlatego, że kiedyś zarzucano mi słomiany zapał. Najpierw obaliłem tę tezę fotografią mody, która cały czas się zmienia, jest nieuchwytna. Teraz dzieje się tak w przypadku pszczół. Pszczoły mam dopiero od maja tego roku. Mój dobry kumpel, Marcin Gajewski, który na co dzień pracuje jako booker i agent modelek, sprezentował mi dwie rodziny. A sama inwestycja w miejsce nie jest duża. Hodowla jako forma hobby daje mnóstwo przyjemności. I pożytku – dwóch sąsiadów przyszło do mnie z podziękowaniami, bo dzięki moim pszczołom mieli w tym roku wyjątkowe dobre owoce. Póki co pszczoły zimują, dostały zapas jedzenia do marca, w kolejnym sezonie chciałbym je podzielić na cztery rodziny, potem kolejne cztery itd. Kupiłem 20 uli od faceta, który sprzedawał jedną sztukę za złotówkę, bo wyjeżdżał z Polski na stałe. Mam więc spore pole do działania.
Jak godzisz pracę fotografa z wyjazdami do Szafarni?
Gdy mieszkałem w Warszawie na stałe, miałem sesję co dwa lub trzy dni. Teraz moja agentka układa kalendarz tak, że dzień po dniu mam zlecenie, po czym na przykład na dziesięć kolejnych dni wyjeżdżam do Szafarni. Tam wykonuję resztę pracy nad materiałem, jestem w stałym kontakcie z klientem, tylko siedzę po prostu na wsi. Joanna jest art directorem - profil jej pracy jest zbliżony do mojej, więc idealnie się zgrywamy i razem uciekamy z naszym psem Grażyną. W momencie, gdy kończę pracę, jestem w środku lasu, a nie miasta. Nie rezygnuję z fotografii, ale inaczej rozkładam siły. Jest to dosyć męczące, ale te kontrasty są fajne. Poza tym uczę się czegoś nowego, co daje mi największą radość. Czuję, że moje ciało jest szczęśliwe.
Myślałeś o ukierunkowaniu się w stronę leśnictwa lub pszczelarstwa?
Tak, zastanawiamy się z Joanną nad pójściem na SGGW. Ale póki co wciąż w ramach hobby, bo żeby zrobić z tego biznes, potrzebowałbym około dwustu rodzin i czasu, by się nimi zajmować, a to by oznaczało rezygnację z fotografii, do czego nie dopuszczę. Za bardzo to kocham. Jak będę na emeryturze, to chętnie się temu poświęcę. Chyba że pewnego dnia obudzę się z kolejnym dzikim pomysłem.
Adam Pluciński - fotograf mody i gwiazd. Jest absolwentem poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz warszawskiego Fototechnikum. Ceni sobie zarówno fotografię komercyjną o artystycznych walorach, jak i fotografię artystyczną o komercyjnej jakości. Jego proces twórczy cechuje bezustanne poszukiwanie nowych rozwiązań i kierunków. Pozowały mu między innymi modelki: Antonina Petkovic, Anja Rubik, Aneta Pająk, Daga Ziober, Kat Hassen, Magdalena Jasek, Maja Salamon, Maria Loks, Marta Dyks, Michelle Gutknecht, Ola Rudnicka, Zosia Nowak. Jest też autorem kampanii reklamowych: H&M, Haratyk, Levi's, Magda Butrym, Play, Reserved, Solar, Tatuum, W. Kruk, Wólczanka, Vistula. Jego sesje ukazały się na łamach magazynów: "Elle", "Gala", "Glamour", "Harper's Bazaar", "InStyle", "K MAG", "Noi.se", "Twój styl", "Vice", "Viva!", "Viva! Moda", "Vogue Polska".

