Kolejny „sukces” po Złotej Malinie
Koniec roku to nie tylko czas płomiennych zachwytów, ale także moment krytycznego spojrzenia na to, co się nie udało. Amerykański portal Metacritic podał, że tegoroczny ranking najgorszych produkcji wygrał polski film „365 Dni: Ten Dzień”, który może pochwalić się zdobyciem aż 8 punktów na100.
„Druga część zawiera jeszcze więcej tego samego, czego doświadczyliśmy już w pierwszej odsłonie sagi: seksu, egzotycznych scenerii, więcej seksu, zero fabuły czy rozwoju postaci”, czytamy w uzasadnieniu otrzymania tegorocznej antynagrody.
Zobaczcie, jakie filmy znalazły się w rankingu Metacritic:
Miejsce 15: „Akademia Dobra i Zła” (oryg. „The School for Good and Evil),
Miejsce 14 „Purpurowe serca” (oryg. „Purple Hearts”),
Miejsce 13 „Fisherman's Friends: One and All”,
Miejsce 12 „The Mean One”,
Miejsce 10 ex aequo „Paradise City” i „The Lost Girls”,
Miejsce 9 „Mother Schmuckers”,
Miejsce 8 „Demaskator” (oryg. „Blacklight”),
Miejsce 6 „The Friendship Game”,
Miejsce 5 „Czas dla siebie” (oryg. „Me Time”),
Miejsce 3 „Asking for It”,
Miejsce 2 „Zero Contact”,
Miejsce 1 „365 Dni: Ten dzień”.
To kolejny wątpliwy sukces polskich reżyserów (Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa), którzy w 2020 r. dostali aż siedem nominacji do Złotych Malin – antynagród honorujących najgorsze twory pseudofilmowe. Ostatecznie produkcja otrzymała statuetkę za najgorszy scenariusz filmowy, która powędrowała wprost do rąk Tomasza Klimali.
Seksualno-finansowa transakcja zapakowana w erotyczny teledysk
Duża część polskich krytyków filmowych odpuściła sobie seans kolejnej części filmowej adaptacji twórczości Blanki Lipińskiej. Przemoc, przekraczanie granic, fabularna nuda i uprzedmiotowienie kobiet sprawiają, że tytuł najgorszego filmu należał się tej produkcji już w samym dniu premiery. Zagraniczni krytycy pokusili się jednak o przyjrzenie się polskiej produkcji, co poskutkowało pierwszym miejscem w corocznym rankingu portalu MetaCritic.
W przypadku Laury i Massimo trudno mówić o dojrzałej relacji dorosłych ludzi. To, co widzimy, to raczej seksualno-finansowa transakcja zapakowana w erotyczny teledysk. Całkowite uzależnienie finansowe kobiet od przemocowych postaci męskich i ciągłe życie w cieniu kontrolującego mężczyzny na pozycji władzy sprawia, że zarówno film, jak i książka stają się iście antyfeministycznym manifestem. To obraz kultu nieprzyzwoicie drogich rzeczy i całkowitej pustki intelektualnej. Seks sprowadza się tutaj do groteski, której idealnym odzwierciedleniem jest cytat z filmu Marka Piwowskiego „Rejs”: „A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda... Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic”. Nic, co uzasadniałoby poświęcenie dwóch godzin naszego życia.
tekst: Michalina Szczęsna