Advertisement

Seksualność, perwersja i humor – wystawa Ivo Nikicia w Berlinie

Autor: Agnieszka Sielańczyk
17-10-2024
Seksualność, perwersja i humor – wystawa Ivo Nikicia w Berlinie
„Pimp my ride” był jednym z najpopularniejszych programów emitowanych na antenie MTV w latach 2004-2007. Wystawa „Pimp my horse” to ironiczne nawiązanie do tego tytułu. Ivo Nikić przywołuje wspomnienia z dzieciństwa w Serbii, których mglistość potęguje nie tylko upływ czasu, ale też to, że wczorajsza Jugosławia to dzisiaj Kosowo.
„Pimp my ride” był jednym z najpopularniejszych programów emitowanych na antenie MTV w latach 2004-2007. Prowadził go zespół West Coast Customs złożony ze specjalistów od tuningu samochodowego, ekipa WCC przeprowadzała renowację i modyfikację samochodów, należących do osób zamieszkujących okolice Los Angeles i południowej Kalifornii. Efekty tych samochodowych rewolucji przekraczały oczywiście wszelkie oczekiwania ich właścicieli.
„Moja wystawa to ironiczne nawiązanie do programu »Pimp my ride«, które pozwala mi wrócić do dziecięcych wspomnień z Kosowa, gdzie konie miały dla ludzi podobne znaczenie jak dziś samochody. Tworząc uprzęże, łączę tradycję z nowoczesnym podejściem, balansując między sztuką, modą a estetyką BDSM. Skóra, róż i suwak stają się tu elementami, które wywołują grę skojarzeń, jednocześnie podważając ich funkcjonalność. W moich obrazach sensualność miesza się z organicznymi formami, zawsze z nutą ironii, tworząc dialog między luksusem a codziennością”, mówi artysta.
Odwiedzając z rodzicami targ lub uczestnicząc w różnych świętach Nikić obserwował bogato uposażone konie. Tak, jak dzisiaj samochody są oczkiem w głowie ich właścicieli, tak kiedyś w podobny sposób dbano właśnie o konie. Artysta rekonstruuje powszechne fasony uprzęży, szyje je ze skóry, dodaje autorskie metki i logo. Drobne fragmenty podmalowuje, dodaje im różu, tworząc z nich przedmioty z pogranicza sztuki i mody. W efekcie z funkcjonalnego przedmiotu powstaje rodzaj rzeźby, która powieszona na ścianie bardziej przypomina wystrój ekskluzywnego sex shopu, gadżet z pokazu haute couture niż wyposażenie stajni. Połączenie skóry i różu działa na wyobraźnię, dodanie suwaka przydaje artystycznym obiektom dwuznaczności. Pierwotnie słowem wyuzdany określano konia, któremu zdjęto uprząż i uzdę, puszczając go wolno.
fot. Didi Domańska
Nikić bawi się zawartymi w tym słowie skojarzeniami. W detalach, zapachu i fakturze skóry ukryta jest perwersja w półżartobliwej odsłonie. Przeskalowany obiekt nie spełnia już żadnych funkcji i pozostaje źródłem czystej, wizualnej przyjemności. Artysta w swobodny sposób odnosi się do tradycyjnej serbskiej sztuki, wykorzystując koński uniform do tworzenia obiektów z obszaru skóroplastyki. W zaprezentowanych na wystawie obrazach Nikić podkreśla i dopracowuje detale, zwraca uwagę na ich fakturę i sensualność. Maluje organiczne struktury, skojarzenia botaniczne przenikają się u niego z perwersyjnymi.
Ten projekt ma dla mnie szczególne znaczenie, ponieważ łączy moje wspomnienia z dzieciństwa z tym, kim jestem dzisiaj jako artysta. To pewien rodzaj coming outu – nigdy wcześniej nie opowiadałem o tym, skąd pochodzę, o utracie tożsamości i nagłej zmianie otoczenia. Czuję, że tym projektem otworzyłem nowy rozdział, szczególnie w kontekście opowiadania o sytuacji politycznej w Kosowie w nieoczywisty sposób. Jestem uchodźcą od lat osiemdziesiątych, choć nigdy nie afiszowałem się tym faktem. Teraz, za pomocą sztuki, mam przestrzeń, aby wyrazić swoje doświadczenia, dodaje Nikić.
A wszystkiemu towarzyszy duża doza ironii. Artysta wydobywa i podkreśla banalne konteksty, tworzy historie z humorem, nieustannie balansuje pomiędzy luksusem i prostotą, między subtelnościami świata mody i estetyką praktyk BDSM, wreszcie – co widać na zasprejowanych płótnach - czerpie też ze sztuki ulicy. W „Pimp my horse” ujawnia się historyczna spuścizna po Imperium Osmańskim na Bałkanach i odwołania do własnej, subiektywnej pamięci, gdzie ironia spotyka się z nostalgią delikatnie zahaczając o granice absurdu.
Do końca listopada wystawę można obejrzeć w KIT Studio Artspace w Berlinie.
fot. Agata Przyżycka
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement