Ogromna wrażliwość i niezwykły talent
„Moja mama śmieje się, że śpiewałem jeszcze zanim zacząłem mówić” – mówi Jann, który pochodzi z muzykalnej rodziny. Muzyka była w ich domu od zawsze. Jego rodzice prowadzili chóry, a tata nauczył go grać na gitarze. Później przyszedł czas na fortepian.
Jann, a właściwie Janek Rozmanowski, przeprowadził się do Irlandii w wieku 15 lat. Zdawał maturę ze sztuki, muzyki oraz techniki. Wówczas pojawił się pomysł, aby został… spawaczem podwodnym. „Gdyby nie muzyka, to pewnie zostałbym spawaczem” – śmieje się Jann. Przyznaje jednak, że zawsze lubił majsterkować. Gdy miał 12 lat, to zmontował karnisz wiertarką udarową!
Po liceum pojechał do Londynu na studia, gdzie uczył się wokalu. Dopiero pandemia sprawiła, że wrócił do Polski. Choć cały czas robił muzykę, brakowało mu śmiałości, aby pokazać ją światu. W końcu koleżanka wysłała do wytwórni jego demo i tak się zaczęło. Wciąż jest w ogromnym szoku, że jego utwory zostały przyjęte aż tak pozytywnie. Dzięki temu uwierzył, że to, co robi ma sens i że ludzie naprawdę chcą słuchać jego piosenek.
Jann zacząć pisać piosenki, ponieważ bardzo chciał śpiewać. Zainspirowała go do tego Billie Eilish oraz jej brat Fineas, którzy robią wszystko sami od początku do końca. Jann pisze teksty tylko w języku angielskim. Jak wyjaśnia, dużo łatwiej jest mu wyrazić swoje myśli po angielsku. Kogo jeszcze słucha Jann? Lista jest długa. Jamesa Blake’a, Bree Runway, BTS, Kanye'ego Westa…
Bardzo lubi mieć nad wszystkim kontrolę i jest zaangażowany we wszystkie etapy procesu twórczego. Najważniejsze są dla niego emocje. Na przykład, gdy myślał o klipie do piosenki „Promise”, to wyobrażał sobie kopanie grobu. Połączenie poruszającego tekstu oraz mocnego obrazu doprowadziło do łez jego znajomą, która nie mówi nawet po angielsku.
Kilka pytań do...
Jann zadebiutował w FONOBO Pitcher singlem „Do you wanna come over?", a w marcu ukazała się jego debiutancka EP-ka „Power". Ostatnio wpadł do naszej redakcji, aby odpowiedzieć na kilka pytań.
Opisz swoją muzykę w trzech słowach.
Power, eklektyzm, emocje.
Jajko czy kura? Co jest pierwsze: melodia czy tekst?
Zazwyczaj melodia, bo jestem przede wszystkim muzykiem. W mojej głowie non stop gra muzyka. Zazwyczaj zapisuję wszystko od razu w telefonie, żeby mi nie uciekło. Czasem zdarza się, że melodia przychodzi razem z tekstem lub kontekstem, o którym chcę napisać.
Jaka była pierwsza piosenka, jaką napisałeś?
Napisałem pierwszą piosenkę, jak miałem 16 lat. To była ballada o samotności i nieszczęściu. Od tego czasu chyba jednak niewiele się zmieniło (śmiech). Mój debiutancki utwór też był o samotności i trudnych chwilach.
Wymarzony featuring: polski i zagraniczny.
Trochę tego jest. Chcę być artystą kolaboratywnym, ponieważ uważam, że współpracując możemy wiele się od siebie nauczyć. Jeśli chodzi o zagraniczny featuring, to chciałbym nagrać coś z Beyoncé. Była ona moim pierwszym crushem i jestem jej ogromnym fanem. Marzy mi się także duet z Jamesem Blakem. A z polskich… Bardzo lubię Young Leosię! No i super byłoby zrobić coś z Moniką Brodką.
W jakim miejscu odbyłby się twój wymarzony koncert? Puść wodze fantazji.
Na Coachelli albo Madison Square Garden.
Trzy kawałki, od których nie możesz się ostatnio oderwać.
„Coming Back” Jamesa Blake’a i SZA, „Drew Barrymore” SZA i „Drive safe” Richa Briana.
Masz możliwość spędzania dnia ze swoim idolem (żyjącym lub nieżyjącym). Kogo wybierasz i dlaczego?
Oczywiście Beyoncé (śmiech). Uwielbiam jej podejście do pracy i jestem bardzo ciekawy jej sposobu myślenia. Ona lubi mieć nad wszystkim kontrolę. Jak jej się to udaje? Mam o niej jakieś wyobrażenie i chciałbym przekonać się, jaka jest naprawdę. Kto wie, może byśmy się nie dogadali? (śmiech)
Jaką supermoc chciałbyś posiadać? Dlaczego?
Chciałbym umieć latać. Poczuć się wolnym i polecieć daleko stąd. Możliwość odcięcia się od świata naziemnego wydaje mi się czymś wspaniałym.
Co najbardziej w sobie lubisz? Czego najbardziej w sobie nie lubisz?
Szybko przyswajam różne rzeczy, ale wynika to z m.in. mojego overthinkingu, którego z kolei bardzo w sobie nie lubię (śmiech). Z jednej strony lubię overthinking, bo pozwala mi wszystko dogłębnie przeanalizować, ale z drugiej strony często mnie blokuje. Uważam, że zawsze można jeszcze coś poprawić. Nie umiem odpuszczać i bywa to bardzo frustrujące. Bardzo lubię za to swoją kreatywność! A tak w ogóle to moim zdaniem nie ma czegoś takiego, jak pozytywne i negatywne cechy charakteru. Wszystkie cechy są neutralne, a to my je nacechowujemy.
Co cię najbardziej wkurza?
Ogólnie jestem bardzo cierpliwym człowiekiem i ciężko mnie zdenerwować. Rok temu zrobiłem jednak prawo jazdy i przekonałem się, że bardzo szybko denerwuje się podczas jazdy. Wkurza mnie również, gdy ludzie są dla siebie niemili bez żadnego wyraźnego powodu. Nie potrafię tego zrozumieć.
Nie samą muzyką człowiek żyje, czyli pozamuzyczne pasje. Jakie są twoje?
Mam bardzo dużo zainteresowań i często doba jest dla mnie za krótka. Uwielbiam malować, jednak nie nazwałbym się malarzem. Najlepiej czuję się w realizmie. Lubię także gotować. Szczególnie przepadam za kuchnią koreańską. No i kocham tańczyć! Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś wykorzystać to w klipie lub na scenie.
Facebook, TikTok czy Instagram?
Najbliższy jest mi Instagram. Mój profil zawsze był bardzo artystyczny i zawsze lubiłem wstawiać tam rożne ładne, estetyczne rzeczy. Poza tym jest dla mnie ogromnym źródłem inspiracji i chętnie wykorzystuję go do rozmów z moimi słuchaczami. Jeśli chodzi o Facebooka, to muszę przyznać, że nawet nie mam go zainstalowanego (śmiech). Do TikToka ciężko mi się przekonać, ale czasami sobie scrolluję. Bardzo chciałbym być tiktokerką (śmiech).
Wybiera...
Monika Kurek, czyli dziennikarka K MAG-a od 2019 roku. Jako nastolatka prowadziła fankluby polskich popowych artystek. Jest maniaczką kina indie rodem z Sundance, popkultury z lat dwutysięcznych, psów corgi oraz kryminałów Joanny Chmielewskiej.