Rodzaje miłości i jej związki z chorobą wg Ani Nowak w projekcie "Czy można umrzeć na złamane serce?" [wywiad]
Autor: Karol Owczarek
19-09-2018
![Rodzaje miłości i jej związki z chorobą wg Ani Nowak w projekcie "Czy można umrzeć na złamane serce?" [wywiad]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/5ba1096718d8321983a2ee13/HJ0fH9Rum_kadr-z-wideoperformansu-prezentowanego-na-wystawie-ani-nowak-w-project-roomie.jpg)
![Rodzaje miłości i jej związki z chorobą wg Ani Nowak w projekcie "Czy można umrzeć na złamane serce?" [wywiad]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/5ba1096718d8321983a2ee13/HJ0fH9Rum_kadr-z-wideoperformansu-prezentowanego-na-wystawie-ani-nowak-w-project-roomie.jpg)
Przeczytaj takze
Ania Nowak to choreografka i artystka wizualna, która bada na różne sposoby fenomen miłości i choroby. Jej najnowszy projekt, Czy można umrzeć na złamane serce?, możemy oglądać do 7 października w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w ramach inicjatywy Project Room. Artystka poddaje tu refleksji skomplikowaną relację ciała, psychiki i środowiska. Na ekspozycję składa się wideoperformans, klatka z dwiema papużkami Agapornis, czyli nierozłączkami, a także performans, który odbył się w przestrzeni Project Roomu 1 września.Z Anią Nowak porozmawialiśmy o miłości, dolegliwościach ciała i ducha oraz życiu artystycznym w Berlinie.
K MAG: Miłość to choroba? Czy też ratunek dla trawionych niepokojami społeczeństw?
Ania Nowak: Miłość nie jest chorobą, ale wydaje mi się, że chore lub chorobliwe mogą być nasze wybory czy przyzwyczajenia z nią związane. Przesadnia miłość własna, czy miłość "tego samego" — propagowana przez np. ekstremalny nacjonalizm, faszyzm, wydaje mi się przykładem popadnięcia miłości w chorobę. Miłość łącząca elementy solidarności, przyjaźni, namiętności i niezaborczości to być może przeciwieństwo niezdrowej miłości i w tym sensie ratunek dla niespokojnych społeczeństw. Wydaje mi się, że miłość to przede wszystkim inwestycja i praca, ale też przyjemność. Inwestycja w tym sensie, że decydujemy się czemuś lub komuś przez jakiś czas poświęcać uwagę i często także tę uwagę otrzymujemy. Praca, bo czasem są trudności do pokonania oraz dlatego, że ciągle potrzebujemy rutyn i ich aktualizacji. Przyjemność, bo bardzo chciałabym żyć w społeczeństwie, w którym pozwala się na pełną przyjemność oraz rezygnację z umartwiania i poczucia winy bez powodu. Ponieważ nie widzę dzisiaj innego rozwiązania albo strategi przetrwania w dużym stopniu zdaję się na optymizm, który daje nadzieję, że pewnym społecznym niepokojom można zaradzić tylko przez stopniowe, ewolucyjne praktykowanie troski, przyjaźni i współodczuwania, a co za tym idzie propagowanie równości i różności. Czyli tego wszystkiego co przeczy przemocy. Zdaję sobie sprawę z tego, że brzmi to utopijnie. Czasem jednak marzenia się ziszczają, może i to się kiedyś ziści.
Litania chorób i przypadłości, prezentowana w wideo na wystawie "Czy można umrzeć na złamane serce?" ma na celu oswajanie lęków, czy wręcz przeciwnie - ma wzbudzić trwogę?
Ta litania, jak ją nazywasz, to miks. Z jednej strony jest to lista objawów i skojarzeń z coraz bardziej powszechnymi, a jednak tabuizowanymi chorobami autoimmunologicznymi (jak np. toczeń, Hashimoto, reumatoidalne zapalenie stawów, etc.), w których system odpornościowy osoby chorej zaczyna atakować swoje własne komórki i tkanki oraz chorobami, które nazywam niewidzialnymi, takimi jak fibromialgia czy zespół chronicznego zmęczenia. W ich przypadku pacjentki (chorymi są głównie kobiety) odczuwają nawracający ból mięśni, stawów i więzadeł w połączeniu z niemijającym zmęczeniem, migrenami, itp. Lekarze nie są dziś w stanie ustalić przyczyn tych dolegliwości w ciele pacjentek. Wszystkie stany chorobowe, które stanowią materiał tej pracy, łączy to, że dotyczą przewlekłego i niejasnego powiązania bólu fizycznego z emocjonalnym. Zresztą każda, nawet przelotna, choroba ma wpływ na nasz stan emocjonalny, prawda? I to połączenie jednostkowego, prywatnego życia emocjonalnego, związanego z przeżywaniem choroby w zestawieniu ze skodyfikowanym, znormatywizowanym, uogólnionym językiem medycyny świata zachodniego bardzo mnie uderzyło. Z jednej strony te listy słów w wideo i ich nawarstwianie są straszne, również dlatego, że są jakieś takie nagie, ogołocone z ocieplającego kontekstu lub nadziei na szybką diagnozę i ulgę, jak ma to miejsce np. w reklamach środków na zaparcia. Równocześnie cierpienie związane z chorobą jest nadal ogromnym społecznym tabu. Pozbawienie pełnej sprawności, przewlekły ból, niepewność tego, co dzieję się z naszym ciałem - czymś nam najbliższym - wyłączenie z uczestnictwa w życiu społecznym, to jest coś, czego większość zdrowych panicznie się boi. Nie wiem, czy te lęki można oswoić. Na pewno było dla mnie ważne, by wypowiedzieć wprost pewne treści związane ze słabością, bólem i spowolnieniem ciał w dzisiejszej rzeczywistości skrajnie skupionej na prędkości i efektywności. Lubię, gdy język w sytuacji perfomatywnej staje się niejednoznaczny przez swą skrótowość, nieprzegadanie i powtarzalność, może czasem trwoga i terapia czy oswajanie lęków, jak to nazywasz, mogą być komplementarnymi procesami.
Jak to ma się do Twoich badań nad "miłością jako strategią generowania wiedzy"?
Bardzo interesowała mnie kwestia wsparcia i ochrony. Tak jak system immunologiczny ma funkcję odpierania wirusów i innych zagrożeń w naszym ciele, tak kolczuga noszona przez młodą performerkę w wideo jest średniowiecznym symbolem militarnym, pierwszą warstwą ochronną z metalu, rycerską skórą. Egzotyczne rośliny pośród których odbywa się performans są natomiast chronione przez architektoniczną strukturę szklarni ogrodu botanicznego. Kolejny element, metalowa klatka, w której mieszkają na wystawie papużki nierozłączki, to ambiwalentny element ochronny. Ptaki utożsamiamy archetypicznie z lotem i wolnością. Klatka natomiast jest tutaj dla nich domem, chroni nierozłączki przed światem zewnętrznym, który je udomowił. Ptaki te mają w Polsce status zwierząt domowych, ich poławianie w warunkach naturalnych w częściach świata gdzie żyją na wolności jest nielegalne. Są zatem gatunkiem chronionym, a równocześnie żyjącym w klatce i całkowicie zdanym na opiekę człowieka. Miłość, taka jaką znamy ją dziś także pomyślana jest jako rodzaj ochrony. Miłość w monogamicznej parze ma chronić przed pewnym zestawem zagrożeń, które mogłyby prowadzić do samotności i cierpienia. Miłość do dzieci/ rodziny biologicznej jest ochroną przed życiem w osamotnieniu, bez najbliższej społeczności. Interesują mnie wpisane w to wszystko wewnętrzne sprzeczności i paradoksy. Na przykład to jak system odpornościowy mający nas chronić we wspomnianych wyżej chorobach z autoagreasji/ autoimmunologicznych zwraca się przeciwko nam, to jak nas zdradza rozpoznając w nas samych wroga. W tym sensie ciekawy jest też wątek publicznej służby zdrowia i tego w jakim stopniu jest nam ona wsparciem? Czy czujemy się zaopiekowani i zaopiekowane przez system? Papużki nierozłączki mają potocznie romantyczny status samowystarczalnej, nierozłącznej pary, do tego stopnia, że zwykło się uważać, że gdy jedna z nich umrze, druga natychmiast idzie w jej ślady. Niekoniecznie jest to prawda. Z drugiej strony, stany chorobowe (np. serca, jak kardiomiopatia stresowa, potocznie zwana zespołem złamanego serca), a nawet śmierć mogą wystąpić także u ludzi na skutek traumatycznego rozstania czy śmierci bliskiej osoby! Jest coś co może łączyć chorobę z miłością i jest to pogłębiony, intymny kontakt z własnym ciałem.
Na co dzień mieszkasz i pracujesz w Berlinie. To najlepsze miejsce dla eksperymentujących artystów w Europie, najbardziej prężne i otwarte na nową sztukę, czy też to mit, a rzeczywistość nie jest tak sielankowa?
Na co dzień mieszkam w Berlinie, ale w tym roku na przykład pracuję głównie poza Berlinem. Tak samo zresztą jak wiele moich znajomych artystek i artystów stąd. To ciekawe, bo nie wiem co sądzę o twoim stwierdzeniu, że Berlin to najlepsze miejsce dla eksperymentujących artystów w Europie. Na pewno jest to jedno z najlepszych miejsc na imprezę albo na wyjście do parku, na pewno jest tu ekscytująca i prężnie zmieniająca się tkanka ludzka. Także bardzo dużo przelotności i tymczasowości. Mieszkam tutaj od siedmiu lat i wypracowana przez ten czas społeczność przyjaciół zajmujących się choreografią czy innymi praktykami artystycznymi daje mi pewien stopień przynależności. Daje mi też poczucie, że są różne możliwości w obrębie tego, co robię i że nie zawsze wszystko musi być tak strasznie poważne. Równocześnie tu, jak i w innych wielkich miastach zachodniej Europy, istnieje pewien ustandaryzowany sposób bycia profesjonalną artystką, co mniej ma wspólnego z eksperymentem w obrębie sztuki, a więcej ze strategiami finansowego i profesjonalnego przeżycia, które pochłaniają wiele czasu i uwagi. Berlin to także dość zabawne miejsce, w którym większość ludzi, których spotykasz w określonych kontekstach czy miejscach deklaruje bycie artyst(k)ą, co uświadamia ci, jak subtelne i dziwne są granice między profesją a tożsamością.
Ania Nowak, "Czy można umrzeć na złamane serce?"
Wystawa w ramach cyklu {Project Room} w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski
Wystawa trwa do 07/10/2018
Kurator: Mateusz Szymanówka
***
Ania Nowak pracuje w obszarze szeroko rozumianej choreografii. Tworzy solowe i kolektywne prace badające napięcia języka oraz niedopowiedzenia i przeobrażenia ciała. Prowadzi research dotyczący miłości jako strategii generowania wiedzy (http://technologiesoflove.tumblr.com), w którego ramach bada ekonomie afektywne, niestabilne struktury troski oraz podejmuje próbę redefiniowania zmysłowości. Jej prace prezentowane były m.in. w Sophiensaele i Akademie der Künste w Berlinie, Nowym Teatrze, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski i Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Art Stations Foundation w Poznaniu, National Center of Dance w Bukareszcie i Arts Santa Mònica w Barcelonie. Ukończyła studia choreograficzne w HZT Berlin. Mieszka i pracuje w Berlinie.

![Światowej sławy amerykański trębacz nagrał świetny utwór z Pauliną Przybysz [odsłuch]](https://kmag.s3.eu-west-2.amazonaws.com/articles/5ba0dc9d876feb1945d20eb0/H1Ok6LAuX_keyonharrold.png)





