Obie reprezentujecie grupy, które na co dzień są marginalizowane w środowisku muzycznym. Trudno startować z pozycji outsiderek?
Asbo: Startować? To jest jakiś wyścig? Dokąd zmierzamy? Skąd pochodzimy? Bycie outsiderką jest całkiem korzystne, na co dzień daje dużo inspiracji do działań, które nie muszą wpisywać się w żadne kanony, mogą być obrazem tego, gdzie stoję i z jakiej pozycji właśnie startuję. Daje mi to dużo siły i motywacji – zwłaszcza do mówienia i robienia rzeczy, których z założenia „nie wypada”. W ogóle – stop labelizacji rzeczy i ludzi. Niech żyje chaos.
Bella: Nigdy nie pchałam się w stronę undergroundu, ale brzmienie mojej muzyki dało mi tę łatkę. Organizatorzy eventów, na które jestem zapraszana, często opisują moje występy jako performens, ponieważ nie wyobrażają sobie, że dla moich słuchaczy to wciąż jest muzyka. Moja granica pomiędzy byciem outsiderką a mainstreamową piosenkarką pop zatarła się w chwili, gdy zaistniałam w internecie.
Co was motywuje do tworzenia muzyki?
Asbo: Wkurwienie i cwele. Fałszywe pizdy. Depresja. Monotonia. System.
Bella: Moją motywacją są moi przyjaciele.
Gdybyście otrzymały nieograniczony budżet na występ na żywo, w co byście go zainwestowały?
Asbo: Fendi, ghetto nailz, koka i private jet.
Bella: Ja bym wykupiła nieruchomości w „Warsaw”, bo kocham „businessy”.
Jaki jest wasz stosunek do social mediów?
Asbo: Lubię Instagrama i #teamsoundcloud, ale w kontekście społecznym social media są po trosze dobrym, po trosze złym zjawiskiem. Zakrzywiają czasoprzestrzeń i realia, ale jednocześnie dają możliwość uwypuklenia swoich przywar i odnalezienia ludzi, którzy „mają podobnie” na całym świecie.
Bella: Nie oszukujmy się, mają więcej plusów niż minusów. Jest 2018 rok, social media bardzo ułatwiają nam życie. Zastępują mi pośredniak i kablówkę. Jak umawiasz się na tipsy i włoski, to na fejsie albo Instagramie.