Challenge polega na odtworzeniu balansu na szpilkach na niestabilnych przedmiotach – od garnków, przez puszki, po hantle. Sam w sobie ryzykowny, ale gdy do równania dodamy niemowlę na rękach, zabawa staje się mało rozrywkowa.
Wiernikowska, stojąc na jednej nodze na garnku umieszczonym na wysokim stole, trzymała w jednej ręce swojego synka Leona, w drugiej kubek z napojem. Do tego buty na obcasie i prawdopodobnie świadomość, że jeden falstart może oznaczać upadek z wysokości około metra z dzieckiem na rękach. O sprawie napisała w poście na X Maja Staśko:
To nie pierwsza sytuacja, gdy zachowanie influencerki wzbudziło kontrowersje związane z opieką nad dzieckiem. W Internecie zrobiło się głośno o nieodpowiedzialnym zachowaniu Anastasii Wiernikowskiej. Tiktokowa mama podała swojemu niespełna rocznemu synkowi ciasto z alkoholem. Choć sama zaprzeczała obecności procentów w deserze, restauracja potwierdziła, że tiramisu zawierało rum.
Kidfluencing na pełnej
Przypadek Wiernikowskiej to tylko wierzchołek góry lodowej zjawiska, które Netflix obnaża w dokumencie „Zła sława: Ciemna strona kidfluencingu”. Trzyodcinkowa produkcja, która zadebiutowała w kwietniu, pokazuje brutalne kulisy funkcjonowania dziecięcych influencerów, ukazując, jak za idealnym obrazem życia w sieci kryje się przemoc emocjonalna, fizyczna i seksualna.
Historia Piper Rockelle, nastoletniej gwiazdy YouTube'a, której karierą zarządzała własna matka Tiffany Smith, brzmi znajomo. W 2022 roku, 11 dziecięcych influencerów złożyło pozew przeciwko Tiffany Smith, oskarżając ją o niewłaściwe traktowanie, w tym wykorzystywanie emocjonalne, fizyczne, a w niektórych przypadkach nawet seksualne. To pokazuje, że Wiernikowska nie działa w próżni – funkcjonuje w systemie, gdzie popularność i pieniądze stają się ważniejsze niż dobro dzieci.
Dokument ujawnia także niepokojący fakt: wbrew pozorom obserwatorami kidfluencerów nie są ich rówieśnicy. 90% obserwatorów stanowią dorośli mężczyźni. To dane, które każdy rodzic produkujący content z udziałem dzieci powinien mieć wyryty w pamięci.
Follow me
Wiernikowska pozycjonuje się jako specjalistka od psychodietetyki. Na Instagramie reklamuje się hasłem:
„Ludzie chudną tylko obserwując mnie”.
Jej metody wzbudzały kontrowersje już wcześniej – zarzucano jej promowanie niebezpiecznych praktyk odchudzających oraz posługiwanie się wątpliwymi certyfikatami. Teraz jednak nie chodzi już tylko o dorosłych obserwatorów decydujących świadomie, czy chcą ryzykować swoje zdrowie. W grę wchodzi bezpieczeństwo dziecka.
Smutną prawdą jest jednak, że platformy społecznościowe nagradzają treści kontrowersyjne. Film z narażaniem zdrowia dziecka zalajkowało ponad 700 osób. Platformy społecznościowe dają takim treściom widoczność i algorytmiczne pierwszeństwo – rolka ma prawie 200 tys. wyświetleń. Zdecydowanie więcej niż inne rolki Wiernikowskiej.
Prawna pustka
Obecnie obowiązujące w Polsce regulacje prawne nie odnoszą się wprost do zjawiska sharentingu. Przepisy dotyczące naruszenia prywatności dziecka, ujawnienia jego wizerunku, naruszenia dóbr osobistych czy zasad wykonywania władzy rodzicielskiej są rozproszone w kilku aktach prawnych. To oznacza, że przypadki takie jak Wiernikowskiej funkcjonują w prawnej szarej strefie. Eksperci ds. mediów społecznościowych podkreślają, że wykorzystywanie wizerunku dziecka do celów zarobkowych powinno podlegać szczególnym regulacjom, podobnie jak praca dzieci w tradycyjnych mediach czy reklamie.
Tymczasem Francja jako pierwszy kraj świata poważnie zmierza się z tym problemem. W 2023 roku Zgromadzenie Narodowe przegłosowało przepisy, według których sąd rodzinny mógłby nawet pozbawić jednego z rodziców praw opiekuńczych w przypadku rażącego nadużywania prawa do publikacji zdjęć dzieci, szczególnie gdy dzieje się to w celach zarobkowych lub wizerunkowych.
Według badań, wizerunek przeciętnego dziecka we Francji jest udostępniany w sieci 1300 razy przed ukończeniem 13. roku życia. 91 procent rodziców i opiekunów wrzuciło zdjęcie dziecka do sieci, zanim ukończyło ono pięć lat. W Polsce statystyki są niemal identyczne – około 40% rodziców dzieli się w internecie zdjęciami i filmami, na których są dzieci. Rocznie wrzucamy do sieci średnio 72 zdjęcia i 24 filmy ze swoimi pociechami.