Advertisement

„Emocjonalny outsourcing” to cichy zabójca relacji

Autor: Magda Chemicz
12-11-2025
„Emocjonalny outsourcing” to cichy zabójca relacji
Emocjonalny outsourcing pojawia się, gdy obarczamy innych ludzi odpowiedzialnością za nasze emocje. Najłatwiej jest obarczyć bliskie nam osoby – ale płacimy wtedy za to najwyższą cenę.

Przeczytaj takze

Bycie w relacji to nie tylko wspólne chwile, ale też praca emocjonalna – oferowanie ramienia do wypłakania się, ucha do wysłuchania i ramion do objęcia. Jeśli w relacji nazywamy się partnerami, to wkład, jaki w nią pakujemy, powinien być równy. Nie znaczy to, że powinniśmy pełnić dokładnie te same role – tylko że związek ma być w tym samym stopniu ulgą i ciężarem dla obu stron. Zdarza się jednak, że cała praca emocjonalna wykonywana jest przez jedną osobę.

Partnerstwo nie znaczy podziału 50/50

Nie możemy oczekiwać, że partner odda nam dokładnie to, co dajemy my. Każdy z nas ma inne zasoby, predyspozycje, a przede wszystkim – potrzeby. Najprawdopodobniej otrzymując to, co dajemy, wcale nie bylibyśmy usatysfakcjonowani. Po prostu nie będziemy czuć, że nasze potrzeby są usłyszane.
Ważne jest zaopiekowanie się wszystkimi potrzebami, zarówno naszymi, jak i naszego partnera. Żeby tak się stało, nie możemy dzielić się kategoriami obowiązków – jeśli tylko jedna osoba będzie odpowiedzialna za regulację emocjonalną, to jak poradzi sobie, gdy to ona będzie potrzebować wsparcia?

Niewidzialna praca

Socjolożka Arlie Hochschild zdefiniowała pracę emocjonalną w 1983 roku, opisując ją na przykładzie stewardes, dla których częścią szkolenia zawodowego było panowanie nad emocjami. Obsługa samolotu musi bowiem pozostać przyjazna i uśmiechnięta, niezależnie od sytuacji i emocji, które odczuwa.
Kluczowe dla tego badania jest zrozumienie, jak głęboko ta emocjonalna fasada wpłynęła na pracowników. Ich ciało pamiętało napięcie związane z forsowaną pogodą ducha podczas turbulencji czy innych nieprzyjemnych sytuacji.
Stewardessy nie są jednak przedstawicielkami jedynego zawodu, dla którego kluczowe jest trzymanie emocji na wodzy – jest to podstawa całego segmentu usługowego.
To zjawisko ma też miejsce w naszych relacjach – przede wszystkim gdy podział emocjonalnego wsparcia nie jest równomierny. A gdy wpadniemy w ten schemat, stanie się on samonakręcającą się spiralą.
Najpierw ze strony partnera obciążonego całością emocji w relacji zaczynają padać komunikaty wyrażające frustrację związaną z nierównym podziałem obowiązków. Zazwyczaj chodzi o obciążenie emocjonalne i brak mentalnego wsparcia.
Drugi z partnerów, czując, że grunt usuwa mu się spod nóg, zaczyna się bronić, najczęściej poprzez atak. Padają argumenty pokazujące, ile robi dla tej relacji i mające przekonać drugą stronę, że nierówności nie ma – co tylko bardziej pogłębia problem. Dyskusja mająca na celu uzyskanie zrozumienia zmienia się bowiem w walkę z oskarżeniami i poczuciem winy.
Finalnie zmęczony sytuacją partner, który podniósł problem, odpuszcza i milknie. Nie czuje się wysłuchany ani zrozumiany, więc buduje się w nim coraz większa frustracja. Przewidując, jak skończy się następna konfrontacja, trzyma emocje w sobie, aż do momentu kolejnego wybuchu – a wtedy spirala zaczyna się ponownie.

Dystans emocjonalny

Hochschild w swojej pracy zidentyfikowała też „dysonans emocjonalny", będący różnicą między tym, co czujemy, a tym, czego oczekuje się od nas, że pokażemy. Takie maskowanie prowadzi jednak do tego, że ludzie tracą połączenie ze swoimi autentycznymi emocjami. Ciągle udając emocje, których nie czujemy, przy jednoczesnym tamowaniu tych, które są dla nas naturalne, nie tylko stajemy się wykończeni, ale też gubimy części siebie.
Odłączając się od emocji, które czujemy, oddalamy się też od osoby, która je wywołała. Dystans między partnerami rośnie, a szanse na przywrócenie balansu maleją.
W klasycznym, patriarchalnym modelu, który przez dziesiątki lat dominował w zachodnich społeczeństwach, to kobieta była odpowiedzialna za emocjonalne utrzymanie relacji. Nadążenie za potrzebami dzieci, słuchanie o trudach męża w pracy i przyjmowanie gości z uśmiechem na ustach, podczas gdy mąż zarabiał na rodzinę – to były realia większości kobiet do całkiem niedawna.
Dziś nie ma takiej zależności. Mimo że kobiety często mają wyższe wyniki w testach na postrzeganie emocji i zarządzanie nimi niż mężczyźni, często tym bardziej potrzebują dodatkowego wsparcia. Każdy z nas ma potrzeby emocjonalne i każdy zasługuje, by ktoś nas w nich wsparł.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement