Maja Staśko to znana feministka i aktywistka, walcząca o prawa kobiet i mniejszości w Polsce. Znamy ją jednak nie tylko z aktywistycznej działalności, ale również z budzących kontrowersje postów na Twitterze i Instagramie. Swoimi wpisami w mediach społecznościowych budzi oburzenie zarówno po prawej, jak i momentami po lewej stronie politycznych poglądów. Nie musimy się jednak we wszystkim z Mają zgadzać, aby przyznać, że wkłada ogrom pracy w działalność aktywistyczną, a z jej pomocy skorzystało już mnóstwo ludzi.
Jednak ostatnie działania Mai wzbudziły wielkie kontrowersje i zmusiły nas do postawienia pytania: czy cel na pewno uświęca środki?
Staśko zdecydowała się wziąć udział w 4. edycji najpopularniejszej w Polsce gali freak show fight, czyli mówiąc prościej – walki celebrytów. Nie byłoby w tym nic kontrowersyjnego, gdyby nie fakt, że organizatorem gali i twarzą federacji High League, która całe to wydarzenie organizuje jest Malik Montana – raper znany nie tyle ze swojej muzyki, co z seksistowskich wypowiedzi i poglądów. Sama aktywistka wielokrotnie stanowczo krytykowała Malika. Crossover episode na miarę Disney Channel? Oliwy do ognia dodaje fakt, że federacja High League została na początku bieżącego roku oskarżona o powiązania z grupą biznesmenów z Czeczeni, która od początku wspierała militarnie atak Rosji na Ukrainę. Trzeba przyznać słabo to wygląda. A co na to sama Maja? Jak zareagowała na napływające ze wszystkich stron oskarżenia o hipokryzje i sprzedajność?
Swoją decyzję argumentuje obietnicą przekazania 20 tysięcy z zarobionych pieniędzy na Fundację Fortior pomagającej mężczyznom, którzy doświadczyli przemocy, kolejne 20 tysięcy otrzyma Centrum Praw Kobiet. Za udziałem według Mai przemawia również fakt, że za pomocą zasięgów gali uda jej się dotrzeć do większego grona odbiorców i nagłośnić ważny dla niej temat powszechnego seksizmu.
Brzmi ładnie, nawet bardzo ładnie. Jest to jednak w dalszym ciągu wsparcie pato biznesu Malika. Czy to wystąpienie będzie dla niego jakimkolwiek ciosem czy pstryczkiem w nos, skoro do portfela napłyną mu kolejne sumy, nieproporcjonalnie wielkie w porównaniu do tego co otrzymają wybrane fundacje? Należy również pamiętać, że tego typu gale nastawione są tylko i wyłącznie na kręcenie sztucznej głośnej szopki pod publikę. Tak więc jakie są realne szanse na to, że Mai uda się przedstawić swoje wartości szerszemu gronu odbiorców? Niestety bardziej prawdopodobne wydaje się, że wszystkie idee skończą jako wyrwane z kontekstu śmieszne viralowe nagranie, które bardziej trafi do widzów High League niż motywujące przemówienie na temat seksizmu. Szanse na powodzenie całego tego szczytnego przedsięwzięcia wydają się więc nikłe. Całkiem realne są za to szanse na to, że Maja więcej straci niż zyska (chyba, że mówimy o pieniądzach, tych zdecydowanie zyska niemało.) Oby próbując powiększyć grono odbiorców o nowe jednostki nie zniechęciła do siebie tych, których za sobą ma. Na samym Instagramie obserwuje ją ponad 95 tysięcy osób, w tym wpływowi ludzie ze świata show biznesu, z których pomocą mogłaby zyskać na cele charytatywne podobną, jeśli nie większą sumę.
Don’t hate the player, hate the game – jak mawiają niektórzy. I nie hejtujmy, ale nie udawajmy też, że nie udałoby się wesprzeć wybranych fundacji bez równoczesnego wspierania odmóżdżających walk niewolników kapitalizmu. Koniec końców i tak to właśnie Malik i spółka zyskają na tym wszystkim najwięcej. Czy jest to więc gra warta świeczki? Jak na razie wygląda to na – nazywajmy rzeczy po imieniu - czysty biznes.