Advertisement

„Fenicki układ” - Wes Anderson tym razem nie zachwyca [RECENZJA]

Autor: Anna Rupacz
18-07-2025
„Fenicki układ” - Wes Anderson tym razem nie zachwyca [RECENZJA]
Film okazał się przerostem formy nad treścią. Jest powtórką niemal wszystkiego, co Anderson zrobił do tej pory. Dla fanów twórczości reżysera warty obejrzenia, jednak poza ładnymi kadrami i fenomenalną grą aktorską „Fenicki układ” niestety nie oferuje zbyt wiele.

Przeczytaj takze

To opowieść o biznesmenie Zsa-zsa Kordzie, który dociera do momentu zagubienia w swoim życiu i postanawia je przewartościować. Na co dzień stanowczy mężczyzna, za sprawą odnawianej relacji ze swoją córką, która jest zakonnicą, zaczyna się zmieniać. W „Fenickim układzie” rzecz jasna nie brakuje dopieszczonych kadrów i typowego dla reżysera humoru, pod powierzchnią którego kryje się coś znacznie głębszego. Jednak czy nadal nas to przekonuje?
fot. mat. prasowe

Tylko gra aktorska?

Jedno jest pewne. Poza świetną grą aktorską stałych już dla filmów Andersona postaci (Benicio del Toro, Tom Hanks, Scarlett Johannson, Willem Dafoe, Benedict Cumberbatch, Bill Murray) na ekranie zachwyca Mia Threapleton. Aktorka, która wciela się w rolę Leisl, córki-zakonnicy wpływowego biznesmena, wypada w „Fenickim układzie” genialnie. Dodatkowo w wydaniu, jakiego jeszcze nie znaliśmy pojawia się Michael Cera.
Dynamikę relacji między bohaterami ogląda się ciekawie, jednak mimo wszystko brakuje tego, co widzieliśmy wcześniej w „Pociągu do Darjeeling”, „Grand Budapest Hotel” czy „Kochankach z Księżyca”. Po wyjściu z kina ma się odczucie, że to tylko i wyłącznie za sprawą aktorów film przyciągnął uwagę widza w jakikolwiek sposób.
fot. mat. prasowe

Wciąż za mało

Harmonijne i przemyślane kadry, ruch kamery w dramatycznych momentach oraz dopasowana ścieżka dźwiękowa jak zwykle u Wesa Andersona nie pozostawiają niczego do zarzucenia. Nadal jednak pozostaje uczucie niedosytu. To wszystko widzieliśmy bowiem w jego poprzednich produkcjach. I jak jeszcze „Asteroid City” oraz „Kurier Francuski” wnosiły coś nowego i intrygującego, w przypadku „Fenickiego układu” ciężko powiedzieć to samo. Film niczym nie dorównuje poprzednim dziełom Andersona. Można nawet posunąć się do stwierdzenia, że pomimo dynamiki i zawiłości fabuły jest monotonny.
fot. mat. prasowe
Nie najlepiej wypadły również przesadzone efekty graficzne czy czarno-białe sceny będące wizjami głównego bohatera. Zdawały się być odcięte od całości estetyki filmu i momentami wręcz niepasujące do ogółu.
W całej swojej absurdalności i ekscentryczności, film kryje pewną tajemniczość i sens, który niełatwo rozszyfrować. Niemniej, „Fenicki układ” wydaje się być próbą wartą podjęcia tylko ze względu na sentyment do poprzednich produkcji reżysera i jego wyjątkowego stylu tworzenia filmów.
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement