Labubu to duże, puchate figurki, również w formie breloczków, w kształcie uroczych, trochę dziwacznych stworków, produkowane przez markę Pop Mart. Od kilku miesięcy szturmem podbijają media społecznościowe. Problem? Są praktycznie niedostępne – wszędzie wyprzedane, a nowe dostawy znikają z półek w mgnieniu oka. Wiele osób zaczyna zadawać pytanie: czy to tylko słodki gadżet, czy może już nowa fala przesadzonego konsumpcjonizmu?
Jeszcze niedawno cały świat oszalał na punkcie Sonny Angel – małych figurek wyglądających jak dzieci w przebraniach, które również sprzedawane były jako tzw. blind boxy. Teraz ich miejsce zajmuje Labubu. Wcześniej cena jednego breloczka zaczynała się od ok. 85 zł, teraz są one dostępne w przedziela od 150 do 300 zł. A co więcej, kupując go, nie wiesz, który konkretnie model dostaniesz. Dla jednych to zabawa i element niespodzianki, dla innych – niezrozumiały i przereklamowany wydatek.
W internecie trwa dyskusja. Jedni uważają Labubu za słodki dodatek i niewinną przyjemność, inni – za niepotrzebny trend, który promuje niezdrowe wzorce zakupowe. Krytycy zwracają uwagę na absurdalnie wysoką cenę i fakt, że breloczek sam w sobie nie niesie żadnej większej wartości – ani kolekcjonerskiej, ani użytkowej. Jednak w internecie wiele influencerek nakręca na nie popyt. Popularność Labubu nie wzięła się znikąd. Wiele influencerek i celebrytek pokazuje swoje breloczki przypięte do torebek, plecaków czy kluczy. W efekcie ich odbiorcy – często młodsi – także chcą mieć „coś fajnego” i utożsamić się ze swoim wzorcem. W ten sposób popyt rośnie, a dostępność maleje.
Jak przy każdym viralowym hicie, szybko pojawiły się podróbki. W internecie roi się od nieoryginalnych Labubu, które często sprzedawane są… drożej niż oryginały. Kupujący z drugiej ręki często nie są w stanie ich odróżnić i przepłacają za produkt, który nie ma nic wspólnego z Pop Mart.
Influencerzy pokazujący haule z wieloma pudełkami Labubu spotykają się z zarzutami promowania impulsywnego kupowania drogich, zbędnych rzeczy. Choć bronią się, że to ich prawo do czerpania radości, wielu internautów zwraca uwagę, że młodsi widzowie mogą nie rozumieć kontekstu i ślepo naśladować swoich idoli. Pojawia się więc pytanie: czy influencerzy powinni ponosić odpowiedzialność za to, co promują, czy to jednak rola rodziców, by kontrolować treści jakie ich dzieci przyswajają? La Bubu stało się symbolem tej szerszej dyskusji o wpływie social mediów na konsumpcję.