FKA Twigs, a właściwie Tahliah Debrett Barnett, urodziła się i dorastała w południowo-zachodniej Anglii, w miejscowości Gloucestershire, która – jak sama twierdzi – jest pośrodku niczego. Jej ojciec pochodzi z Jamajki. Twigs poznała go dopiero po osiągnięciu pełnoletności, a wychowywała się pod opieką mamy – nauczycielki salsy z hiszpańskimi korzeniami. Podobno matka w ukryciu przyprowadzała ją do latynoskich nocnych klubów, aby mogła obserwować tańczących. Co ciekawe, do tej pory niektóre ze strojów scenicznych Twigs szyte są przez jej mamę.
FKA Twigs chciała pójść w ślady matki i zostać tancerką. W wieku 17 lat postanowiła sama wyjechać do Londynu... i udało jej się. Najpierw wystąpiła w teledyskach gwiazd takich jak Kylie Minogue czy Ed Sheeran, a potem zaczęła sama tworzyć muzykę i szukać własnego, niepowtarzalnego stylu. W grudniu 2012 roku ukazał się jej pierwszy mini-album, który nazwała po prostu EP1. Była wtedy głównie tancerką, ale w weekendy dorabiała na barze, żeby móc realizować swoje projekty muzyczne. To w tym okresie powstał jej tajemniczy pseudonim. Słowo „twigs” oznacza „rózgi”, a naszyjnik z takim napisem dostała od przyjaciela na święta. Gdy podczas pracy na barze ktoś pytał o jej imię, po prostu pokazywała naszyjnik – ten sam, który widać na okładce drugiego mini albumu.
Jej kariera ruszyła z kopyta, gdy poznała Matthew Stone'a. Fotograf magazynu i-D spotkał ją w barze, w którym pracowała:
„Podszedł do mnie i powiedział: Naprawdę chciałbym cię sfotografować. Odwróciłam się do niego i odpowiedziałam: A kto by nie chciał” – wspominała artystka na łamach magazynu.
Na początku odmówiła, ale potem jeszcze raz spotkali się przypadkiem na stacji kolejowej. To był ranek, Twigs była po całej nocy spędzonej ze znajomymi, w ubraniach i makijażu z poprzedniego dnia – tak powstała pierwsza okładka z jej twarzą. Chociaż w numerze nie wspomniano o jej muzyce, od tego momentu jej kariera nabrała tempa.
Mniej więcej rok po wydaniu pierwszego mini-albumu powstał drugi, EP2. To właśnie na nim znajdują się utwory, dzięki którym artystka wypłynęła na szerokie wody, m.in. „Water Me”, w którym artystka porównuje się do rośliny, która wyrośnie, jeżeli dostanie miłość.
Następny, nominowany do Grammy, album LP1 zawiera takie utwory jak „Video Girl” czy „Two Weeks”. Ten drugi to liryczna opowieść o relacji z mężczyzną, który nadal jest zakochany w innej kobiecie. „Daj mi dwa tygodnie – już jej nie poznasz”, śpiewa Twigs.
W 2015 FKA Twigs wypuściła swój ostatni dotychczasowy album – M3LL155X. Można na nim znaleźć takie piosenki jak „In Time”, czy „Glass and Patron”, a całą płytę promował jeden, przepiękny klip. Oglądając go, trudno pozbyć się wrażenia, że Twigs wyprzedza swój czas co najmniej o kilka sezonów – wypracowane do perfekcji układy taneczne łączą się tu w całość z trendami, które nadeszły niedługo potem.
W 2016 roku FKA Twigs zniknęła ze sceny. Później okazało się, że przechodziła ciężką operację mającą na celu usunięcie sześciu guzów z macicy. Lecz gdy w zeszłym roku reżyser Spike Jonze zaprosił ją do zatańczenia w reklamie Apple promującej nowy produkt, HomePod, zgodziła się. Nikt nie wiedział, że od operacji minęły dopiero 4 tygodnie, a lekarz zabronił jej chodzić. Fani natychmiast zaczęli domagać się nowego albumu.
„Wtedy nikomu jeszcze nie powiedziałam o tej operacji, ani o szwach na moim brzuchu” – zwierzyła się niedawno na łamach i-D.
Życzenia fanów wreszcie zostały wysłuchane. Siła charakteru Twigs nie tylko nie pozwoliła jej poddać się chorobie, ale też sprawiła, że artystka zaczęła nagrywać Magdalene, album równie ambitny jak poprzednie. Singiel promujący nową płytę jest na to ostatecznym dowodem: artystka poświęciła okrągły rok na naukę pole dance'u, aby teledysk wyglądał dokładnie tak, jak w wizji w jej głowie. Wyreżyserował go Andrew Thomas Huang, ale Twigs, jak zresztą przy każdym swoim projekcie, wszystko nadzorowała. Wideo rzeczywiście przypomina coś na kształt wizji sennej, bardzo przykrej, ale przepięknej.
„Oni czekają/ Patrzą /Obserwują nas /Nienawidzą /Czekają /I mają nadzieję /Że nie wystarczę” – śpiewa w ostatnich wersach piosenki.
Fani podejrzewają, że artystka śpiewa o czasach, gdy była zaręczona z Robertem Pattinsonem. Para szybko stała się jednym z ulubionych tematów magazynów plotkarskich, a niektóre fanki sagi Zmierzch otwarcie pisały w internecie, jak bardzo nienawidzą Twigs, która ich zdaniem nie pasowała do Pattinsona.
Na Magdalene musieliśmy czekać ponad 3 lata. Album jest już gotowy, lecz ukaże się dopiero jesienią. Fani, którzy widzieli jej teatralne występy podczas ostatniej trasy koncertowej, znają jego wartość. Pomysł na płytę zrodził się po tym, gdy artystka zainteresowała się historią Marii Magdaleny, świętej, która była powiernicą Chrystusa. W apokryfach ukazuje się ją nawet jako jego kochankę – to ona jako pierwsza zobaczyła zmartwychwstałego Jezusa. W tradycji wschodniej ukazuje się ją jako „równą apostołom”, ale w zachodniej przedstawia się ją raczej jako wzór nawróconej grzesznicy.
„Album jest o każdym kochanku, którego kiedykolwiek miałam i którego kiedykolwiek będę mieć” – mówiła Twigs.
„Opowieść o niej [Marii Magdalenie] jest wymazana z Biblii, bo była prostytutką. Ja znalazłam bardzo dużo siły w jej historii, dużo godności, wdzięku, dużo inspiracji” – dodała.
Magdalene ma nawiązywać do pierwszego nominowanego do Grammy albumu FKA Twigs z 2014 roku LP1. Artystka wyprodukuje go sama z pomocą producenta Nicholasa Jaara. Na powrót FKA Twigs czekaliśmy 3 lata. Czy było warto? Niebawem się dowiemy.