Hania Rani tworzy czułą muzykę w nieczułych czasach. Odważnie łączy klasykę z awangardą
Autor: Karol Owczarek
13-03-2018


Przeczytaj takze
Młoda wiekiem, ale dojrzała muzycznie. Blisko dwie dekady Hanna Raniszewska uczyła się gry na fortepianie klasycznym, ale jej serce wyrywało się ku gatunkom muzycznym odległym akademizmowi. Jak sama przyznaje, sercem jest w Bieszczadach, duszą w Islandii, jedną nogą w Warszawie, drugą w Berlinie. Podobnie w muzyce - obok klasycznych wykonań, wypuszcza się w rejony elektroniki i muzyki popularnej, a także podejmuje się wyzwań producenckich i kompozytorskich, organizuje też wydarzenia muzyczne. Ma na koncie ciepło przyjętą płytę z interpretacjami utworów Republiki w duecie z Dobrawą Czocher, a na ten rok zapowiada album z solowym materiałem oraz w ramach projektu "tęskno". Najbliższą okazją do usłyszenia Hani Rani na żywo będzie Piano Day Warsaw 8 kwietnia w Niebie, gdzie wystąpi obok takich artystów jak Pianohooligan, Misia Furtak, czy Luke Howard.
Często powtarzasz, że jesteś „dziwna". W czym się przejawia ta dziwność?
Być może w tym, że lubię i cenię rzeczy, które nie są zbyt popularne, znajdują się obok głównych trendów. Nie widzę przeszkody w łączeniu ze sobą stylów czy zjawisk, które pozornie się wykluczają - czy to w muzyce, w sztuce, czy w po prostu w życiu. Mam przeróżne fascynacje muzyczne, łączę i mieszam je zarówno w tym, czego słucham, jak i tworzę - nie wyobrażam sobie mojego muzycznego świata zarówno bez Suit wiolonczelowych Jana Sebastiana Bacha, jak i setu Davida Augusta podczas berlińskiego Boiler Room'a. Ponadto interesują mnie niuanse, detale, drobnostki, niedoskonałości, ułomności, zwykłości, obok których często ludzie przechodzą obojętnie. Wydaje mi się, że właśnie w tym zachwycie nad małymi rzeczami leży ta dziwność, której w sumie nie wypada do końca tłumaczyć, aby pozostała w obrębie swojej "dziwności".
Masz klasyczne wykształcenie muzyczne, a jednak mocno się wyrywasz poza akademizm i dużo eksperymentujesz. Uwierała cię wąska specjalizacja?
Przełomem był dla mnie wyjazd do Berlina na studia z myślą o zostaniu profesjonalnym muzykiem klasycznym. Tam jednak wszystko się poprzewracało i zamiast skupić się na wcześniej zaplanowanej ścieżce zawodowej, coraz bardziej ciągnęło mnie do własnych kompozycji, wykraczających poza obszar muzyki poważnej. Prawdopodobnie spotkałam również "nieodpowiednich ludzi", a atmosfera tętniącego życiem i swobodą wyrazu Berlina jedynie podsyciła kiełkującą już od kilku lat myśl, że tylko tworząc własną muzykę jestem naprawdę sobą i jestem po prostu szczęśliwa. Uwielbiam muzykę klasyczną, ale szczerze mówiąc uważam, że inni to po prostu robią lepiej. Ten fach wymaga niespotykanej precyzji, jest okupiony wieloma wyrzeczeniami i gigantycznym stresem. Wybrałam coś, w czym czuję się bardziej naturalnie. Nie żałuję jednak żadnej godziny spędzonej w czterech ścianach ćwiczeniówki. Zawdzięczam takiemu wykształceniu naprawdę wiele i sądzę, że nie byłabym teraz w tym miejscu, w jakim jestem, bez tego doświadczenia i umiejętności, które miałam szansę zdobyć na przestrzeni 20 lat edukacji muzycznej. Poza tym muzyka poważna to taki trochę luksusowy świat, niedostępny przecież dla wszystkich - chociażby pod względem możliwości poznawczych. To wielkie szczęście móc rozumieć ten język muzyczny i tym samym poszerzać nieustannie, jak gumę, swój artystyczny horyzont.
Te spotkania z twórczymi ludźmi są chyba dla ciebie bardzo ważne. Często nie występujesz solowo, a do strony wizualnej swoich projektów udaje ci się angażować uzdolnionych znajomych, również z innych dziedzin sztuki.
Mam szczęście do ludzi. Spotkania z przedstawicielami innych dziedzin sztuki inspirują mnie chyba nawet bardziej niż spotkania z muzykami, ponieważ są to obszary artystyczne nadal dla mnie nieznane, do których podchodzę jako odbiorca, jako nowicjusz czyli trochę jak dziecko, które pierwszy raz ma styczność z danym zagadnieniem. Kontakt z takimi ludźmi otwiera i pozwala spojrzeć pod innym kątem na swoją twórczość. Inspiracja płynąca ze sztuk wizualnych wydaje mi się również mniej dosłowna - przełożenie języka graficznego, scenicznego na język muzyczny często prowadzi do nieoczekiwanych rozwiązań, co z pewnością jest bardzo pociągające. Dlatego na przykład, jestem zafascynowana architekturą, bo dla mnie, jako kompozytorki, sprawy konstrukcji i formy są bardzo bliskie i zupełnie fascynujące. Komponowanie utworów, to przecież nic innego, jak konstruowanie nowej przestrzeni, tylko za pomocą innych, trochę mniej materialnych, środków.
Rzuca się w oczy, że przywiązujesz dużą wagę do warstwy wizualnej, estetyki w swoich projektach. To u ciebie naturalne, czy element niezbędny, by się wyróżnić?
Wydaje mi się to, że to znak naszych czasów, pozytywny znak. Nie jestem debiutantką, więc wiem, że jeśli sama nie zadbam o estetykę projektu, to ktoś inny zadecyduje za mnie i efekt niekoniecznie mi się spodoba. Jako artystka staram się przykładać wagę do wszystkich aspektów pracy nad materiałem. Na przykład Nils Frahm, mój idol, oprócz tego że na koncertach ma własne oświetlenie i swoich akustyków, to ma nawet specjalnie zaprojektowane mebelki pod wszystkie syntezatory, wykonane ręcznie w manufakturach. Takie szczegóły składają się na całościowy efekt, wszystko musi być dopracowane do perfekcji.
Wychodzenie z muzyką klasyczną do szerszego grona odbiorców, mieszanie jej z muzyką popularną, traktujesz jako misję?
Chcę pokazać, że muzyka jest jedna, że warto otworzyć się na różne gatunki, bo to nas wzbogaca, a życie jest po prostu wtedy ciekawsze. Cieszy mnie bardzo, gdy dzięki mnie ktoś sięga po muzykę klasyczną, która jest moim zdaniem genialna i na odwrót, jeśli ktoś obracający się jedynie w obszarze muzyki poważnej zajrzy do szuflady z elektroniką czy ambientem. Ostatnio mam w ogóle coraz silniejsze poczucie, że w zasadzie my nawet tej muzyki nie tworzymy. Materia dźwiękowa wisi sobie gdzieś w powietrzu, jak cząsteczki atomów, a kompozytor, czy muzyk jedynie układa sobie te cząsteczki według własnego gustu czy nastroju. Dlatego dzielenie czegoś takiego na gatunki jest dla mnie czymś coraz bardziej niezrozumiałym.
Niedawno zakończyła się z powodzeniem zbiórka crowdfundingowa do "tęskno", projektu którego jesteś częścią. Deklarujecie, że jako "tęskno" chcecie tworzyć czułą muzykę w mniej czułych czasach. Na czym polega czułość waszej muzyki?
Oprócz takich dosłownych spraw, jak zestaw brzmień i instrumentów, którymi się posługujemy, czyli instrumenty akustyczne, analogowe, konkretne harmonie i aranżacje, które sprawiają, że ta muzyka chyba szybciej przedziera się przez "skórę" i dociera do serca, chodzi też o samo podejście. Jesteśmy zalewani brzydotą, często treści przedstawiane są "kawa na ławę", traktując tym samym odbiorcę jak idiotę, gdzie nie ma miejsca na niedopowiedzenia. Czułość w muzyce rozumiem tak jak w fotografii – to sposób głębszego widzenia i odczuwania elementów subtelnych. Nie chodzi tyle o emocjonalność i romantyczność, co o wyczulenie na pewne niuanse i piękne drobiazgi, nie tylko w muzyce, ale w życiu jako takim.
Co dalej? O czym marzysz?
Ten rok będzie na pewno czasem bardzo wyczekanym, ponieważ szykuje się premiera mojej pierwszej solowej płyty, jak i tej w duecie "tęskno", a do tego wiele innych ciekawych kolaboracji, które myślę, że będą sporą przygodą zarówno dla słuchaczy, jak i dla mnie samej. Pracuję też nad muzyką do teatru, pomagam przy nagrywaniu płyt innych artystów. Do tego chciałabym jeszcze bardziej wgłębić się w meandry tworzenia muzyki elektronicznej oraz produkcji, tak aby żadne z muzycznych marzeń nie było ograniczone umiejętnościami oraz kontynuować moją działalność na polu animacji kultury. Już teraz zapraszam na wyjątkowy koncert Piano Day Warsaw, który odbędzie się już 8 kwietnia w warszawskim klubie Niebo, a latem w Bieszczady, gdzie jak co roku spotkamy się pod szyldem inicjatywy "Terytoria Kultury", by celebrować naturę, życie i sztukę. Z marzeń? Koncert w Japonii. Niedawno mój utwór znalazł się na albumie wydanym przez japońską wytwórnię Core Port, więc chyba najwyższa pora aby pojawić się tam we własnej osobie.
Hania Rani - pianistka, kompozytorka, wokalistka, animatorka kultury. Laureatka konkursów ogólnopolskich i międzynarodowych, występowała na takich scenach koncertowych jak Filharmonia Narodowa, Teatr Wielki w Warszawie, ale również festiwalach Opener, SoundEdit, Slot Art czy Eurosonic oraz poza granicami m.in. w Niemczech, Austrii, Finlandii, Szwecji, Islandii, Włoszech, na Węgrzech, Holandii czy Litwie. Do jej najświeższych osiągnięć należy wyróżnienie specjalne na Międzynarodowym Festiwalu "Transatlantyk" w Łodzi oraz zwycięstwo w konkursie Firestone Headliners of Tomorrow. Od 6 lat tworzy autorską muzykę, której owocem są projekty mające na celu przekroczenie granic podziału na gatunki i style np. nowe aranżacje pieśni John'a Dowland'a na kwintet smyczkowy i solistów, eksperyment muzyczno-akustyczny "Preludium i Fuga na 3 akustyki", muzyka do filmów i spektakli teatralnych. Od 2012 współtworzy duet z wiolonczelistką Dobrawą Czocher. Owocem tej współpracy jest album "biała flaga" wydany we wrześniu 2015 roku. Na rok 2018 artystka planuje wydanie pierwszej, w pełni autorskiej płyty, nagranej w Reykjaviku, jak i debiutanckiego materiału zespołu "tęskno", który współtworzy razem z wokalistką Joanną Longić. Pianistka zajmuje się również animacją kultury - jest organizatorką pierwszej edycji Piano Day w Warszawie, inicjatorką cyklu koncertów na warszawskim osiedlu Jazdów - Muzyka w Pracowni oraz opiekuje się programem muzycznym wydarzeń grupy twórczej - Terytoria Kultury.







