W niedzielę w centrum Warszawy nie dało się nie natknąć na uczestników koncertu. Szał ogarnął również media społecznościowe, gdzie uczestnicy chętnie dzielili się relacjami z przygotowań i pokazywali swoje outfity. Aby dotrzeć do Stadionu Narodowego, wystarczyło podążać śladem kolorowych piór...
Charyzma, która uwodzi tłumy
Gdy dziś ogląda się występy Harry'ego Stylesa, trudno uwierzyć, że jego oszałamiająca kariera zaczęła się od pomysłu Simona Cowella i Nicole Scherzinger. W 2010 roku eks członkowie jednego z najpopularniejszych boysbandów na świecie przyszli na casting do „X Factor” i to właśnie jurorzy zaproponowali, aby spróbowali swoich sił jako zespół. To był strzał w dziesiątkę, a One Direction wzięło szturmem rynek oraz podbili serca fanów na całym świecie. Wydali pięć albumów, byli w czterech trasach koncertowych i otrzymali blisko 200 nagród. Każde ich wyjście wywoływało masową histerię.
Po rozpadzie zespołu członkowie skupili się na solowych projektach. W 2016 Harry wydał utwór „Sing of the Times”, który wcale nie jest tak oczywistym wyborem na pierwszego, solowego singla. Reszta jest już historią, bowiem dziś Harry Styles jest jedną z największych gwiazd popu na świecie. W 2022 roku brytyjski „Rolling Stone” okrzyknął go „nowym królem popu”, co wywołało w sieci sporą burzę. Brytyjczyk zresztą często bywa porównywany do Michaela Jacksona, Prince'a, Davida Bowie, Freddiego Mercury'ego czy Micka Jaggera. Być może jest to swego rodzaju komplement, ale Harry Styles to liga sama w sobie. Doskonale widać było to podczas niedzielnego koncertu w Warszawie w ramach trasy „Love on Tour”. Była to już druga wizyta muzyka w naszym kraju – w zeszłym roku wystąpił on w krakowskiej Tauron Arenie.
Show rozpoczęło się z niewielkim opóźnieniem, ale w międzyczasie zadbano o oprawę muzyczną. Fani, nieprzejęci niewielką obsuwą czasową, wyśpiewywali teksty puszczanych utworów. Jednym z kawałków było np. kultowe „Bohemian Rhapsody” Queen. W końcu nadszedł moment, na który wszyscy czekaliśmy. Wybiła dwudziesta pierwsza, na ekranach pojawiły się napisy „Love on Tour” i na stadionie rozbrzmiały pierwsze dźwięki „Daydreaming” z najnowszego albumu „Harry's House”. Harry Styles, ubrany w żółte spodnie i żółto-niebieską kurtkę z błyszczącymi frędzlami, wbiegł na scenę, od razu porywając tłum do zabawy.
Już po kilku chwilach dało się zauważyć, że Harry Styles jest urodzonym performerem. Jego energia jest zaraźliwa, a usta same wykrzywiają się w uśmiechu. Magnetyczna osobowość Stylesa i wpadający w ucho repertuar sprawiają, że trudno jest usiedzieć w miejsce. Tłum oddaje muzykowi wszystko z nawiązką – Stadion Narodowy wręcz trzesie się od pisków, krzyków i wyśpiewywanych tekstów utworów. Byłam w życiu na setkach koncertów, zarówno na polskich jak i zagranicznych, lecz nigdy nie widziałam tak entuzjastycznego tłumu. Fandom Harry'ego Stylesa stawia poprzeczkę naprawdę wysoko!
Będąc częścią wspólnoty
To, co rzuca się w oczy, to ogromny szacunek, z jakim Styles traktuje swoich odbiorców. Muzyk nie tylko podziękował fanom za to, że spędzają z nim ten wieczór, ale także przeszedł po wybiegu, aby przywitać się ze wszystkimi uczestnikami.
„Jeśli będziecie czegoś potrzebować, to dawajcie znać. Możemy przerwać koncert w każdej chwili”, zapewnił Styles na samym początku.
Jestem pewna, że dotrzymałby słowa, ponieważ już wielokrotnie udowodnił, że samopoczucie fanów jest dla niego priorytetem. Podczas warszawskiego koncertu artysta zaprosił na scenę fankę, której zaśpiewaliśmy wspólnie „Sto lat”. Brawo, tak to się robi!
Z tego względu również bardzo wyczekiwałam momentu, gdy Styles znajdzie chwilę, aby porozmawiać z publicznością. No i się nie zawiodłam. „Mój chłopak jest idealny. Czy powinnam go rzucić?” – głosił napis na jednym z transparentów, co wprawiło Stylesa w zdumienie. „Jestem naprawdę zdezorientowany” – przyznał muzyk, ku uciesze tłumu, po czym doradził dziewczynie, aby zrobiła to, co uważa za słuszne. „Życie jest piękne, ponieważ w każdej chwili możesz zmienić zdanie” – podsumował. Był też niespodziewany shoutout dla Białegostoku, gdzie mieszka krewna jednej z fanek. „Czy ktoś jeszcze pochodzi z Białegostoku?” – dopytywał Styles z zaciekawieniem.
Fani „obsypywali” muzyka miłością przez cały koncert, a na scenie cały czas lądowały kolejne podarunki: kapelusze, boa, misie, piłki. Było tego naprawdę sporo! Widać było, że Styles jest już wprawiony w boju, ponieważ z łatwością przechwytywał lecące upominki. Czasem także bawił się w piłkarza, kopiąc w piłki i balony, które fani wrzucali na scenę. Mogliśmy to obserwować np. podczas utworu „Satellite”. Muszę przyznać, że patrzyłam na to z pewnym niepokojem. Oczywiście rozumiem, że fanom zależy na tym, aby podarunki trafiły w ręce Stylesa, ale tego typu zagrywki mogą być niebezpieczne dla artysty. W przeszłości Stylesowi zdarzyło się już oberwać plastikową butelką czy opakowaniem Skittlesów. Z kolei jakiś czas temu było głośno o incydencie, podczas którego fan rzucił telefonem w Bebe Rexhę. Artystka musiała zostać zabrana do szpitala.
Podczas całego koncertu gospodarz tryskał dobrą energię, rozdając uśmiechy i prezentując swoje dzikie ruchy sceniczne. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że charyzma i talent Stylesa niosą całe show. Wystarczy, aby stanął z gitarą i powiedział kilka słów, aby tłum oszalał. No i oczywiście nie zapominajmy o tym, że brzmi absolutnie bezbłędnie! Harry Styles ma nie tylko ogromną charyzmę, ale także ogromny, niepodważalny talent.
Harries, jak mówią o sobie wielbiciele gwiazdora, bawili się jednakowo dobrze na wszystkich piosenkach. Zarówno na szlagierach, jak i nieco bardziej spokojnych utworach (np. „Matilda”). Wyjątkowo duże poruszenie wywołało wykonanie „What Makes You Beautiful” – utworu One Direction. Polska dostąpiła także zaszczytu usłyszenia „Medicine”, czyli niewydanej piosenki, którą Styles śpiewa tylko w wybranych krajach.
Koncert Stylesa to euforyczne przeżycie, które daje uczestnikom niezwykłą możliwość bycia częścią wspólnoty. Oczywiście – Harry Styles jest świetnym showmanem. Przede wszystkim jest jednak empatycznym artystą, którego wrażliwość przemawia do milionów ludzi. „Traktuj ludzi z życzliwości” – śpiewa Brytyjczyk. Nie tylko o tym śpiewa, ale także taki jest przekaz, jaki niesie ze sobą jego muzyka oraz jego twórczość. Taki przekaz wynoszą ze sobą uczestnicy jego koncertów. A nie da się ukryć, że żyjemy w świecie, który rozpaczliwie potrzebuje miłości, życzliwości i empatii.