Większość z nas jest już przyzwyczajonych do wizji przyszłości, gdzie tradycyjne zawody zostają zastąpione przez roboty i sztuczną inteligencję. Mało kto jednak jest już gotowy na nadejście zjawisk rodem z filmów science fiction. Lepiej się przygotować, bo cyfrowe modelki i influencerki już zdobywają setki tysięcy fanów na Instagramie, a znane marki chcą, aby promowały ich produkty. Czy przyszłość tradycyjnego modelingu stoi pod znakiem zapytania?
Jeśli jeszcze jej nie znacie, najwyższa pora przedstawić Lil Miquelę, influencerkę, która istnieje tylko na Instagramie. Jej profil śledzi 1,3 milona osób! Kim jest Miquela? Mieszka w Kalifornii, tworzy utwory muzyczne, a jej singiel Not Mine osiągnął ósme miejsce w zestawieniu Spotify Viral w sierpniu 2017 roku. Jest także modelką i fanką mody streetwearowej. Pokazywała się w ubraniach takich marek jak Vetements oraz Supreme. Obserwując profil Lil możemy zobaczyć, jak ogląda „Stranger Things”, spotyka się ze znajomymi czy gra w Pokemony.
Choć historia o Lil Miqueli brzmi realistycznie, nie dajmy się zwieść. Za cyfrowym awatarem ktoś stoi, problem w tym, że nie wiadomo kto. Niektórzy mówią, że prawdziwa Lil to studentka sztuk wizualnych, a influencerka jest efektem jej graficznym ćwiczeń i eksperymentów. Z drugiej strony, podejrzewana jest jakaś firma, dla której Miquela ma być formą promocji. Niezależnie od źródła, jedno jest pewne – fanów Lil nie brakuje.
Kolejnym przykładem cyfrowej gwiazdy jest Shudu Gram, modelka z Instagrama, którą obecnie śledzi prawie 140 tysięcy osób. Choć ma idealne wymiary i urodę, nigdy nie będzie mogła wyjść na wybieg. Stworzył ją fotograf Cameron James-Wilson, zainspirowany influencerką Lil. Czarnoskóra piękność w przeciągu kilku dni od „debiutu” wywołała szaleństwo wśród internautów i otrzymała propozycje współpracy od fotografów, którzy nie zorientowali się, że jest dziełem sztuki 3D.
Prawdziwą furorę wywołała jednak, gdy Rihanna udostępniła jej zdjęcie na profilu Fenty Beauty, pozując z ustami pomalowanymi szminką z kolekcji wokalistki. „Shudu przedstawia wszystko, co zawsze uważałem za piękne, a jednocześnie coś, co widuję rzadko” – mówi jej twórca, Cameron James-Wilson. „Otrzymuję mnóstwo komentarzy, mówiących, że jej piękno jest nietypowe. Dla mnie wprawdzie jest wyjątkowa, ale podobna do milionów prawdziwych afrykańskich kobiet i mężczyzn. Duża część tego, co widzimy w mediach, jest coraz mniej rzeczywista przez obróbkę i makijaż.”
Obserwując rozwój „karier” cyfrowych modelek, można zastanowić się, czy roboty zastąpią realne osoby szybciej niż się spodziewaliśmy. Czy awatary są zagrożeniem dla branży mody, a może raczej jej nadzieją? Coraz więcej osób mówi o tym, iż „prawdziwi” influencerzy, używający setek filtrów i kreujący nierealny obraz życia, z prawdą również mają niewiele do czynienia. Może w takim razie cyfrowy odpowiednik jest bardziej korzystnym rozwiązaniem dla marek, które nie będą musiały przejmować się „niedoskonałością” prawdziwych gwiazd. W końcu w wirtualnym świecie wszystko można udoskonalić.