Niezmienne jednak było założenie, że seks i czerpanie z niego przyjemności jest domeną mężczyzn, a kobietom podobne zachowania nie przystoją. Ideę mówiącą o tym, że kobiety powinny odrzucić swoje seksualne uczucia na rzecz spraw bardziej przydatnych głoszono również w XVIII wieku. Za tymi słowami stali poważani męscy naukowcy, choćby William Acton, brytyjski ginekolog i autor tekstów medycznych. Mimo późniejszych walk o równouprawnienie i trzech fal feminizmu, tendencja do spychania kobiecych pragnień na dalszy plan przeniknęła do XXI wieku. Owszem, pigułka antykoncepcyjna z lat 60. ubiegłego stulecia rozpoczęła seksualną rewolucję, ale nie rozwiązała problemu tłumionej seksualności. Bo chociaż na tabletki decyduje się wiele kobiet, to ich zażywanie kojarzy się z seksualną rozwiązłością.
Oprócz tego wiele osób nadal postrzega tabletkę jako klucz do krainy rozkoszy, za której bramą czekać będzie ogród pełen orgazmów. Tymczasem seks bez martwienia się o ciążę i eksplozja orgazmów nie zawsze idą w parze. Dziewczyny i kobiety coraz częściej ustawiają się w kolejce po pigułkę, ale nadal mają problem z przyznaniem się przed sobą (a co dopiero przed partnerem) do swoich pragnień. Wciąż nie potrafią wybrać między tym, co naprawdę czują, a tym, co zostało im wpojone w domu, szkole, kościele.
Tego, że chęć uprawiania seksu wynika z naturalnej potrzeby kobiet, a nie z zepsucia i rozwiązłości, dowodzą również badania naukowe.
Czego pragną kobiety?
Książka Daniela Bergnera „Czego pragną kobiety?” zmienia postrzeganie aktywnych seksualnie kobiet, określanych często mianem ladacznic, zdzir lub szmat. Czego więc pragną kobiety? W żartobliwy sposób odpowiedziałabym, że kobiety nie wiedzą, czego chcą, a kiedy już to mają, chcą czegoś innego. Pytanie: dlaczego tak jest?
Bergner w swojej publikacji przytacza historię doktor psychologii Meredith Chivers. Podjęła się ona prowadzenia badań, które doprowadziły do absolutnie zaskakujących efektów. Grupie obserwowanych mężczyzn i kobiet puszczano filmy, na których widać było ludzi uprawiających seks: kobiety z mężczyznami, mężczyźni z mężczyznami, kobiety z kobietami. W trakcie oglądania filmów obie grupy miały wskazywać na klawiaturze numerycznej stopień podniecenia, jakie odczuwali.
W tym samym czasie przytwierdzone do ich genitaliów szklane urządzenie – pletyzmograf – rejestrowało stopień fizycznego podniecenia. O ile w przypadku mężczyzn odpowiedzi pokrywały się z wynikami pletyzmografu, tak w przypadku kobiet były one zupełnie odmienne. Panie podawały niższy stopień podniecenia niż wskazywało na to urządzenie. „Ciała zaprzeczały umysłom”, napisał Daniel Bergner. Czy kobiety świadomie odrzucały myśl o tym, co faktycznie je podnieca? A może wpływ na to mają różnice anatomiczne? Kobiety nie dostają tak silnego sygnału od ciała jak mężczyźni, kiedy na wskutek podniecenia penis rośnie i nabrzmiewa.
Podobnie rzecz miała się w przypadku innej badaczki, Terri Fisher, psycholog z Uniwersytetu Stanowego w Ohio. Fisher poprosiła studentów o wypełnienie ankiety dotyczącej seksu, masturbacji i oglądania pornografii. Badanych podzieliła na trzy grupy. Jedna grupa miała oddać swoje kwestionariusze studentowi, który czekał w innym pomieszczeniu. Druga została zapewniona o całkowitej anonimowości. Trzecia grupa została poddana badaniu wariografowi. W przypadku mężczyzn odpowiedzi były mniej więcej takie same w każdej grupie, ale u pań były znaczne rozbieżności.
„Wiele kobiet należących do pierwszej grupy – czyli tych, które mogły martwić się, że inny student zobaczy ich odpowiedzi – napisało, że nigdy nie masturbowały się i nigdy nie oglądały niczego oznaczonego jako „tylko dla dorosłych”. Kobiety, które zapewniono o całkowitej poufności, znacznie częściej udzielały odpowiedzi twierdzącej. Natomiast odpowiedzi uczestniczek badania, które sądziły, że są podłączone do wykrywacza kłamstw, były niemal identyczne z odpowiedziami mężczyzn”, zrelacjonował Bergner.
Na uwagę zasługuje również fakt, że heteroseksualne kobiety z trzeciej grupy badanych na pytanie, ilu chciałyby mieć w swoim życiu partnerów seksualnych, podały znacznie większą liczbę niż heteroseksualni mężczyźni, których zapytano o liczbę życiowych partnerek.
Obecnie seks jest idealnym marketingowym produktem, który zawsze podnosi sprzedaż. Pragniemy go i chcemy go oglądać, ale przyznawanie się do uprawiania seksu z większą liczbą partnerów, często ma przykre konsekwencje. Wiedza o tym, że ktoś zachowuje się w seksie inaczej, wciąż jest pretekstem do wykluczania i obrażania. Flagi powiewające na koncercie Kanye Westa w Glastonbury, na których nadrukowano kadr z sekstaśmy Kim Kardashian, może być jednym z przykładów współczesnej hipokryzji.
W jednym z fragmentów książki Daniela Bergnera możemy przeczytać spostrzeżenie uczynione przez Jima Pfausa, neuronaukowca z Uniwersytetu Concordia w Montrealu:
„Dlaczego mamy puszkę Pandory – dlaczego umieściliśmy w niej kobiecą seksualność? Dlaczego poddajemy kobiece pożądanie represjom? My, mężczyźni, obawiamy się, że jeśli otworzymy puszkę, stracimy kontrolę nad jej zawartością i uczynimy z siebie rogaczy. Boimy się tego, co znajduje się w środku”.
Czytaj również: Przedwojenna Polska kipiała seksem. Pod kołdrami wytwornych dam i kulturalnych dżentelmenów rodziła się rewolucja seksualna.
Publikacja Daniela Bergnera burzy dotychczasowe myślenie o kobiecym pożądaniu. Kobiety lubią seks, potrzebują go tak samo jak mężczyźni i miewają gorące fantazje. Książka nie jest powieścią erotyczną, ale w trakcie czytania rozdziału poświęconego fantazjom, niektóre części ciała rozpalają się do czerwoności. Oprócz tego Daniel Bergner rozwiewa mit o seksualnej bierności samic w świecie zwierząt i dotyka kontrowersyjnego tematu kobiecej fantazji o gwałcie. Autor nie wygłasza nieuzasadnionych sądów, treść jest podparta naukowymi badaniami.
„Czego pragną kobiety?” to rezultat wieloletnich obserwacji i rozmów z badaczami i badaczkami naukowymi. Uzupełnieniem są fragmenty opisujące dziennikarskie doświadczenia samego Bergnera:
„Kiedyś, w odległej wiosce w północnej Kenii, spytałem mężczyzn z plemienia Samburu, dlaczego w ich kulturze praktykowano rytuał obrzezania kobiet, czyli klitoridektomię. Odpowiedzieli rzeczowo: Aby nasze żony pozostały nam wierne”.
Nie namawiam nikogo do buntu wobec drugiej płci i podniesienia pełnego żalu lamentu nad niezrealizowanymi orgazmami. W końcu kobiety – wskutek m.in. wychowania i nauk kościoła – często odrzucają prawo do odczuwania i realizowania własnych potrzeb. Trzeba jednak rozumieć, że pożądanie i chęć uprawiania swobodnego seksu nie świadczy o zboczeniu, czy braku moralności.
Daniel Bergner, „Czego pragną kobiety?”, Wydawnictwo Laurum