Dzieło Vernona Chatmana i Johna Lee (odpowiedzialnych m.in. za anarchizującą parodię „Ulicy sezamkowej” o nazwie „Wondershowzen”) to istny triumf purnonsensu. Ekscentryczna fabuła skupia się na Xavierze – przypominającym baśniowego stwora wędrowcu wyruszającemu w wielką podróż w poszukiwaniu duchowego oświecenia. Strona wizualna serii uderza widza swoją zamierzoną prymitywnością. Oparta na chałupniczych technikach grafiki komputerowej animacja wygląda jak coś pomiędzy art brutem, a interfejsem pierwszych „Simsów”.
Wywrotowa fabuła wraz z nieco prowokacyjną powłoką graficzną przekazuje treści, które da się rozumieć dwojako. Można tu dostrzec ideę poszukiwania piękna w niedoskonałości świata – zrodzony z pokracznych pikseli protagonista egzystuje w świecie wyglądającym jak pomyłka Boga, a mimo tego nie poddaje się i próbuje odnaleźć mityczny sens życia. Z drugiej strony, podczas tej duchowej podróży porozumiewa się z otoczeniem quasi-newage’ową nowomową, funkcjonującą trochę jak serialowa kpina z wszelkiej maści filozofii oraz religii.