Advertisement

Serial z Julianne Moore jest nowym hitem Netflixa. To coś dla fanów „Białego Lotosu”

26-05-2025
Serial z Julianne Moore jest nowym hitem Netflixa. To coś dla fanów „Białego Lotosu”
Obecnie numerem jeden na Netflixie jest miniserial „Syreny” z Julianne Moore w roli głównej. To hipnotyzująca satyra, o której długo nie zapomnicie. Jeśli jesteście fanami „Białego Lotosu”, zdecydowanie jest to pozycja dla was.
Za produkcję odpowiada LuckyChap, czyli studio Margot Robbie i jej męża. To właśnie ono stoi za takimi tytułami jak „Ja, Tonya”, „Obiecująca. Młoda. Kobieta”, „Saltburn”, „Sprzątaczka” oraz „Barbie” . Gwiazda założyła swoją firmę produkcyjną, ponieważ chciała pomóc reżyserkom realizować ich wizje oraz eksplorować kobiece historie. Podczas wybierania projektów studio kieruje się następującym motto „Jeżeli to nie jest fuck yes, to odpowiedź brzmi nie”.
W przypadku „Syren” było to „fuck yes”. Na ekranie, oprócz Julianne Moore, pierwsze skrzypce grają Meghann Fahy (gwiazda drugiego sezonu „Białego Lotosu”) oraz Milly Alcock, czyli młodziutka Rhaenyra z „Rodu smoka”. Sam serial to wnikliwa, seksowna i pełna czarnego humoru opowieść o kobietach, władzy i klasie.

Jak kobieta kobiecie

Kiedy stan ojca się pogarsza, Devon (Meghann Fahy) prosi o pomoc swoją siostrę, Simone (Milly Alcock), która podczas wakacji pracuje w położonej na wyspie rezydencji Kellów. Zamiast tego otrzymuje jedynie… koszyk owoców. Wkurzona Devon postanawia odwiedzić siostrę osobiście i powiedzieć jej, co na ten temat myśli. Po przybyciu na miejsce konfrontuje się z siostrą, która wydaje się zupełnie inną osobą. Dokonuje również kilku odkryć: Simone i jej szefową, Kiki (Juliannę Moore), łączy dość dziwna relacja, a w ogóle to Kiki chyba przewodzi jakiejś sekcie…
Wraz z Devon wnikamy w hipnotyzujący świat Kiki, poznajemy szczegóły nowego życia Simone oraz zasady panujące w rezydencji. Podobnie jak Devon, początkowo dajemy się zwieść idealnej iluzji, budowanej przez Kiki i jej pracowników. W „Syrenach” jednak pozory mylą, a złoczyńcą nie jest ten, kto się wydaje. Produkcja eksploruje trzy skomplikowane i moralnie szare bohaterki, które robią, co mogą, aby poradzić sobie w warunkach, w jakich się znalazły. Wszystko jest oczywiście opakowane w błyskotliwą i przerysowaną formę, która dostarcza mnóstwo rozrywki.
To opowieść o iluzjach, traumach, wyborach i wzorcach, w których tkwimy. Nie zawsze zgadzamy się z bohaterkami, ale rozumiemy, dlaczego robią to, co robią. Ścieżki życiowe Devon i Simone nabierają zupełnie nowego znaczenia w kontekście ich burzliwej przeszłości. Serial hipnotyzuje widza, niczym tytułowa syrena, odkrywając kolejne, zaskakujące warstwy. Sam tytuł zresztą również daje spore pole do interpretacji. Jest inspirowany wiadomościami, którymi wymieniały się Devon i Simone, kiedy któraś z nich miała kłopoty.
Jeśli spojrzymy jednak na fabułę, to jest on dość przewrotny. W mitologii syreny wabiły żeglarzy pięknymi pieśniami. I choć łatwo byłoby przyjąć narrację, że nasze bohaterki są przebiegłymi femme fatales, twórcy zamiast tego serwują nam trafny komentarz na temat relacji damsko-męskich. Kto jest drapieżnikiem, a kto ofiarą? Odpowiedź może zaskoczyć.
Miniserial „Syreny” jest dostępny na platformie Netlfix od 22 maja. Zobaczcie zwiastun:
FacebookInstagramTikTokX
Advertisement