Termin „biblioterapia” po raz pierwszy pojawił się w satyrycznym artykule opublikowanym w „The Atlantic Monthly” w 1916 roku, gdzie fikcyjny doktor radził:
„Książka może być stymulantem, środkiem uspokajającym lub nasennym. Ważne jest, by coś z tobą robiła — i powinieneś wiedzieć, co to jest”.
W Polsce biblioterapia pojawiła się w latach trzydziestych XX wieku, kiedy w dzienniku „Czas” z 1938 roku ukazał się artykuł informujący o powstaniu we Francji Stowarzyszenia Lektury Sanatoryjnej, które dostarczało książki pacjentom leczącym się na gruźlicę. Komitet honorowy obejmował tak znanych pisarzy jak André Gide czy Georges Duhamel.
Współczesna biblioterapia wykracza daleko poza doraźne rozproszenie dla szpitalnych pacjentów. Dziś biblioterapia polega na spotkaniu z wykwalifikowanym biblioterapeutą, który pomaga określić cele życiowe, omówić trudności i wskazać, jak książki mogą pomóc w rozwoju. Każda sesja kończy się „receptą na książki” — spersonalizowaną listą lektur dostosowaną do indywidualnych potrzeb klienta.
Lekarz od książek
Ella Berthoud, która od 2007 roku pracuje jako biblioterapeutka w londyńskiej instytucji The School of Life, określa swoją pracę jako „sztukę dawania właściwej książki we właściwym czasie właściwej osobie”. Jej podejście jest zarówno intuicyjne, jak i metodyczne — przed sesją klienci wypełniają szczegółowy kwestionariusz dotyczący ich literackich upodobań, nawyków czytelniczych i obecnej sytuacji życiowej.
Berthoud wierzy, że problemy takie jak lęk, depresja, rozwód czy obawy związane z klimatem można złagodzić poprzez literaturę, ponieważ nadanie słów wcześniej nieopisywalnym uczuciom pomaga urzeczywistnić ważność doświadczeń czytelnika. Preferuje beletrystykę nad literaturą faktu, przekonana, że fikcja pobudza podświadomość i prowadzi do transformacji od wewnątrz. Jak wyjaśnia w wywiadzie:
„Czasem ludzie przechodzący żałobę i stratę mogą chcieć powieści, która dotknie nerwu, w której ktoś umiera i przetwarza to doświadczenie; innym razem mogą chcieć się oderwać i przeczytać coś, co jest czysto eskapistyczne”.
To indywidualne podejście stanowi sedno biblioterapii — nie ma jednego uniwersalnego lekarstwa, jest za to nieskończenie wiele możliwych kuracji.
Polskie korzenie terapii słowem
W Polsce biblioterapia ma długą tradycję, sięgającą jeszcze przedwojennych inicjatyw. Po II wojnie światowej, w 1948 roku, na posiedzeniu IFLA (International Federation of Library Association) zapadły decyzje o stworzeniu bibliotek dla pacjentów we wszystkich zakładach leczniczych krajów członkowskich.
Wśród pionierów polskiej biblioterapii należy wymienić Danutę Gostyńską, która sprawiła, że biblioterapia stała się popularna w codziennej prasie medycznej i bibliotekarskiej. Z kolei R. Zawadzki, były dyrektor Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej we Wrocławiu, wprowadził do szpitali filie bibliotek publicznych.
Dziś działa w Polsce Polskie Towarzystwo Biblioterapeutyczne, które organizuje kursy biblioterapii I stopnia w różnych miastach, kosztujące 800 zł (700 zł dla członków PTB). Organizacja prowadzi także konkursy literackie takie jak „Bajka na zdrowie” i realizuje projekty połączenia poezji z bioterapią.
Między fikcją a rzeczywistością
Biblioterapia nie jest alternatywą dla tradycyjnej psychoterapii — to raczej jej uzupełnienie. Emely Rumble, psychoterapeutka i literaturo-terapeutka, podkreśla dostępność, przystępność cenową i adaptacyjność tej praktyki. Przekonuje, że „w samym sercu chodzi o znajdowanie uzdrowienia i wzrostu w opowieściach, co jest częścią kultury ludzkiej od wieków”.
Lucy Pearson z The Literary Edit porównuje biblioterapeutów do „personal shopperów, ale od książek”. Jej sesje czasem przybierają niekonwencjonalną formę — oprócz uzdrawiania pomagają klientom zostać czytelnikami, dzieląc się poradami jak budować nawyk czytania.
Neurobiologia literatury
Badania neuronaukowe potwierdzają intuicje biblioterapeutów. Według badań psychologów, zaledwie sześć minut czytania może być tak uspokajające jak godzina medytacji. Literatura aktywuje te same obszary mózgu, które odpowiadają za empatię i zrozumienie społeczne — czytając o doświadczeniach fikcyjnych bohaterów, dosłownie „przeżywamy” ich emocje.
Biblioterapia zakłada wykorzystanie książek oraz czasopism w celu regulacji systemu nerwowego i psychiki człowieka. To dział arteterapii, zaliczany do metod terapii zajęciowej, który znajduje zastosowanie w szpitalach, szkołach, domach pomocy społecznej, a także w prywatnych gabinetach terapeutycznych.
Recepta na XXI wiek
W epoce cyfrowej przepaści informacyjnej i kryzysu zdrowia psychicznego biblioterapia zyskuje nową aktualność. Rumble, która przygotowuje do wydania książkę „Bibliotherapy in the Bronx” (2025), bada, jak literatura może być narzędziem transformacji szczególnie w marginalizowanych społecznościach.
Jej podejście łączy sztuki ekspresyjne z tradycyjną psychoterapią, w przekonaniu, że praktyki twórcze „przywracają nas do siebie i zachęcają do poszukiwania oraz kształtowania naszego głosu”. Jak zauważa:
„Sztuki ekspresyjne i twórcze odniosły sukces w pomaganiu ludziom w redukcji stresu i poczuciu większej koncentracji. Te praktyki oferują alternatywne sposoby łączenia się z własnym wewnętrznym ja, które nie wymagają natychmiastowego dostępu do zasobów finansowych”.
W starożytnych cywilizacjach literatura była używana jako forma moralnego i emocjonalnego przewodnictwa, a dzieła Platona i Sokratesa służyły budowaniu morale i wzmacnianiu światopoglądu. Biblioterapia to po prostu kontynuacja tego tysiącletniego ćwiczenia.
Dziś, gdy większość z nas nosi w kieszeni dostęp do praktycznie całej literatury światowej, pytanie nie brzmi już „czy”, ale „jak” wykorzystać ten potencjał. Biblioterapeuci nie są wróżkami ani szamanami — to po prostu wykwalifikowani przewodnicy po labiryncie ludzkich opowieści, którzy pomagają znaleźć te historie, które mogą nas uzdrowić, inspirować czy po prostu sprawić, że poczujemy się mniej samotni.