Kim jesteś i czym się zajmujesz?
Jestem absolwentem Wydziału Grafiki ASP w Warszawie, gdzie obecnie pracuję jako asystent w pracowni Multimedialnej Kreacji Artystycznej. Zajmuję się głównie projektowaniem graficznym ze szczególnym nastawieniem na identyfikację wizualną oraz projektowanie krojów pisma. Oprócz tego staram się czynnie angażować w różne projekty wystawiennicze i badawcze, dlatego jestem członkiem zarządu STGU oraz Międzynarodowego Biennale Plakatu.
Kiedy zaczynałeś?
Tak naprawdę od najmłodszych lat chodziłem na dodatkowe zajęcia z rysunku, wiedząc, że w przyszłości chcę zostać projektantem lub artystą – albo jednym i drugim. Natomiast taką stricte pracę zacząłem w wieku 18 lat, wtedy powstawały moje pierwsze "projekty".
Co czujesz, gdy patrzysz na te projekty?
Chyba to, co każdy twórca… Cieszę się, że są już za mną [śmiech]. Z drugiej strony najciekawszą dla mnie częścią projektowania jest proces twórczy, dlatego bardzo lubię zaglądać do starszych prac i patrzeć, jak zmieniało się moje podejście oraz warsztat. Nieraz orientuję się, że nie mam problemu z tym, co zrobiłem pięć czy osiem lat temu, jeśli chodzi np. o projekty identyfikacji wizualnej, ale na kroje pisma sprzed choćby dwóch, trzech lat nie jestem w stanie patrzeć. Po wielu rozmowach z gigantami projektowymi, takimi jak Andrzej Heidrich, Wojciech Freudenreich czy Rosław Szaybo, zrozumiałem, że ten rodzaj niezadowolenia czy chęci edycji wraca przez całe życie. Chyba tak jesteśmy skonstruowani jako ludzie. Po jakimś czasie zawsze pojawiają się pytania: "Jak zrobiłbym to dzisiaj? Co bym zmienił?". Jednocześnie dostrzegam w tych starych pracach olbrzymie braki warsztatowe, brak wyczucia, łopatologię, infantylność, zbyt dużą fascynację możliwościami komputera. Z drugiej strony traktuję to jako pewien etap, który każdy musi przejść. Ale raczej staram się nimi nie chwalić [śmiech].

Czego nie wiedziałeś wtedy, a teraz już wiesz?
Że nic nie dzieje się od razu oraz że w każdej dziedzinie musimy spędzić dużą liczbę tyłko-godzin na edukacji i samodoskonaleniu. Zaczynałem swoją przygodę z projektowaniem przeglądając dziesiątki stron z wybitnymi projektami. Wtedy nie rozumiałem, że za tym wszystkim, co oglądam, stoją ludzie z dziesięcio- czy piętnastoletnim stażem. Kolejną sprawą jest pokora (oczywiście, nie mylić z pewnością siebie). Dla mnie takim batem była chyba typografia, która jako dziedzina bardzo niszowa szybko weryfikuje umiejętności. Z perspektywy czasu widzę, że doświadczenia w pracy z i nad literą sprawiły, że nabrałem dużo więcej pokory do wszystkich innych dziedzin. Typcio pozwoliło mi zrozumieć, że etap edukacji w zawodzie projektanta nigdy się nie kończy i że trzeba uruchomić w sobie chęć do nauki nowych rzeczy.
Czego boi się młoda kreatywna osoba, gdy zaczyna?
Najbardziej chyba tego, czy to, co robi, ma sens i znajdzie odbiorcę. I jak ta konfrontacja z odbiorcą wypadnie. Przy czym taka osoba często z góry zakłada niepowodzenie, niestety. Kolejną kwestią jest oczywiście niezależność. Mimo że projektowanie należy do branży usługowej, to według mnie jest bliskie innym mediom, służącym do ekspresji artystycznej. W pierwszych latach swojej pracy najbardziej bałem się mało ambitnych projektów i braku zaufania do projektantów ze strony klientów, co często skutkowało frustracją.
Dlaczego warto zgłaszać się do przeglądów talentów takich jak See&Say?
Uważam, że każda styczność i konfrontacja prac z profesjonalistami jest na wagę złota i trzeba takie okazje wykorzystywać. Te spotkania często skutkują nakierowaniem na inne tory, rozwianiem wątpliwości bądź utwierdzeniem się w jakiejś decyzji. Tego typu wydarzenia mają również aspekt branżowy – po prostu warto nawiązywać nowe znajomości, ponieważ oprócz poznania ciekawych osób często stają się pretekstem do kolejnych projektów. Dla mnie See&Say zdecydowanie było momentem przełomowym. Gdy w 2011 roku przyszedłem na przegląd See&Say, byłem bardzo wycofany, żyłem w przeświadczeniu, że typografia jest tak niszową dziedziną, że nikogo nie zainteresuje. Wyszło zupełnie odwrotnie – każda z osób, do której poszedłem na przegląd, opowiadała, jak ważną rolę w budowaniu komunikacji wizualnej pełni litera oraz że jej znaczenie będzie wzrastać. W skrócie – że idą dobre czasy dla typografów. Dla mnie było to niezwykle istotne, bo tak naprawdę dopiero wtedy zrozumiałem, że coś, co traktowałem jako dodatkową frajdę, może stać się również sposobem na życie.
