Rewolucja lat 60.
Granice tego, co możliwe do pokazania na ekranie, zaczęły się przesuwać w latach 60., gdy społeczne podejście do seksu uległo transformacji, a filmy zawierające mocne treści przestały być zakazane w wielu krajach. Andy Warhol wyznaczył nowy kierunek swoim „Blue Movie” z 1969 roku – pierwszym mainstreamowym filmem erotycznym przedstawiającym odważny seks, który doczekał się szerokiej dystrybucji kinowej w Stanach Zjednoczonych.
Co ciekawe, Europejczycy szybciej zaakceptowali tę zmianę. W latach 70. w Danii powstały filmy z serii Bedside oraz Zodiac – produkcje z pornograficznymi scenami seksu, które mimo wszystko były traktowane jako kino mainstreamowe, z obsadą gwiazd i premierami w zwykłych kinach. Amerykanie? Musieli poczekać.
Od końca lat 70. do późnych lat 90. sceny seksu w kinie głównego nurtu właściwie zniknęły. Wszystko zmieniło się dopiero w 1998 roku wraz z sukcesem „Idiotów” Larsa von Triera. To właśnie ten film otworzył furtkę dla nowej fali europejskiego kina artystycznego, które nie bało się pokazywać tego, co dotąd było zarezerwowane dla pornografii.
Europejski przełom
Eksplozywne obrazy seksu i przemocy w filmach reżyserów takich jak Catherine Breillat, Gaspar Noé, Michael Haneke i Lars von Trier przyciągnęły uwagę mediów przez sposób, w jaki starają się zaszokować widza i wywołać w nim silne, afektywne reakcje. Krytyk James Quandt nazwał to zjawisko „nowym francuskim ekstremizmem” – kinem zdeterminowanym, by łamać wszelkie tabu, brodzić w rzekach wnętrzności i strugach spermy, wypełniać każdą klatkę ciałem.
Catherine Breillat stała się jedną z najważniejszych postaci tego ruchu. Jej filmy „Romance” z 1999 i „Anatomia piekła” z 2004 roku zawierały sceny z udziałem pornograficznego aktora Rocco Siffrediego. W swoich wywiadach reżyserka twierdziła:
„Cenzura jest męską obsesją, a kategoria X jest połączona z chromosomem X”.
Jej długie ujęcia podczas negocjacji seksualnych – niektóre trwające ponad siedem minut – pokazywały coś więcej niż sam akt: ukazywały dynamikę władzy, niepewność, pragnienie i strach.
To jednak Gaspar Noé stał się symbolem artystycznego paradoksu. Jego „Love” z 2015 roku wywołał debatę, która dotyczy sedna problemu: kiedy film przestaje być sztuką, a staje się pornografią? Według większości definicji pornografii, nacisk kładzie się na cel dzieła i jego zamierzony wpływ na widzów. Noé twierdził, że powód, dla którego zrobił ten film, to fakt, że sceny, które nigdy nie są przedstawiane na ekranie, są jednymi z najważniejszych. Jego ambicją nie było pobudzenie erotyczne, ale normalizacja.
„Kiedy jesteś szaleńczo zakochany w kimś, myślisz tylko o seksie, całowaniu, przytulaniu i braniu wspólnego prysznica”, wyjaśniał reżyser.
Noé nie zamierzał pobudzać widzów, lecz podkreślić, jak seks jest istotnym aspektem ludzkiej więzi, dołączając do krucjaty demistyfikacji seksu na ekranie prowadzonej przez artystów takich jak Andy Warhol, Lars von Trier, Catherine Breillat i John Cameron Mitchell.
Największy paradoks tkwi w naszym podejściu do reprezentacji seksu. Hollywood bez wahania pokazuje brutalne morderstwa czy tortury – ale zbliżenie na penetrację? To już przekroczenie granicy przyzwoitości.
Gaspar Noé, zapytany, dlaczego widzowie chcą oglądać realistyczne przedstawienia seksu, zasugerował, że chodzi o strukturę władzy:
„W większości społeczeństw, zachodnich lub nie, ludzie chcą kontrolować zachowania seksualne lub je organizować w określonym kontekście. Seks jest jak strefa niebezpieczeństwa. Czasami bariery klasowe upadają, a to przeraża wiele osób”.
Czy filmy z rzeczywistymi scenami seksualnymi to sztuka, czy pornografia? Odpowiedź brzmi: to zależy. Od intencji twórcy, od kontekstu narracyjnego, od tego, co film próbuje nam powiedzieć. Jak powiedział Gallo: „Wykorzystałem ikony pornografii i powiązałem je z konsekwencjami, winą, żalem”. I to właśnie te emocjonalne konsekwencje odróżniają kino artystyczne od przemysłu porno. Ale granica bywa bardzo cienka.
Wybraliśmy kilka pikantnych tytułów filmowych:

1/10


9 Songs (2004)
Podczas wakacji w Londynie Lisa nawiązuje romans z Mattem, chłopakiem poznanym na koncercie. Seks przerywany, ucięte kadry, szybki montaż. Wciąż jednak bardzo odważny.

Idioci (1998)
Ponura czarna komedia o grupie dorosłych, którzy zachowują się jak osoby niepełnosprawne rozwojowo, aby zarówno wyzwolić się z burżuazyjnego samozadowolenia, jak i stawić mu czoła. Jedną z ich prowokacji jest uprawianie seksu grupowego, który Lars von Trier pokazuje w jedyny, znany sobie sposób – do krwi.