Michał I Say Mikey Torzecki (Połowę życia spędził w Stanach Zjednoczonych, drugą połowę w Polsce. Artysta, malarz, DJ, prowadzi serię zdjęć reportażowych z życia swojego i swoich znajomych pod hasłem „Bojestemwysoki.pl”. Organizator wystaw, z których pieniądze przekazuje na cele charytatywne).
Twój najbardziej pamiętny koncert w życiu?
Trudne pytanie. Pomimo niepowtarzalnych (dosłownie i w przenośni) i legendarnych koncertów Prince’a, Stone Temple Pilots czy Nirvany, najlepiej wspominam występ Underworld przy okazji płyty „Everything, Everything” na Skwerze Kościuszki w Gdyni w 2005 roku. To była moja pierwsza edycja Open’era. Koncert miał miejsce na wodzie, wstawało już słońce, a ja byłem w towarzystwie najlepszych przyjaciół i słuchałem na żywo jednej z najwspanialszych płyt ever. Zdecydowane 10/10.
Jakie festiwale w Polsce polecasz?
Open’er i OFF. To jedyne festiwale, na które uczęszczam regularnie od ich początków. Na Open’era ze względu na zapraszane gwiazdy, rozmach i profesjonalizm na skalę światową. Na niektórych wykonawców innego festiwalu po prostu nie stać, nie bez powodu Gdynia przyciąga największą ilość ludzi z całej Europy. Za to OFF-a cenię za utrzymywaną od lat kameralność, wyszukaną selekcję tego, co nowe i ciekawe w świecie awangardy i alternatywy, a najbardziej za niepowtarzalny klimat otoczenia, który idealnie podkreśla pierwsze dwa punkty. Myślę, że możemy być też dumni z festiwalu Tauron Nowa Muzyka i Audioriver, ale zważając na ilość tłumu i muzyki, z którą łączy się moja praca DJ-a w każdy weekend przez 365 dni w roku, na nie nie mam już siły jeździć.
Co sądzisz o odbiorze muzyki przez Polaków?
Jeśli mówimy o tym, jak Polacy zachowują się na koncertach, to w porównaniu do innych nacji uważam, że całkiem nieźle. U nas nadal panuje tak zwana zajawa; ludzie tańczą, skaczą i bez pytań wykonują polecenia swoich ulubionych gwiazd, co daje dużo do ogólnego doświadczenia – zarówno wykonawcom, jak i fanom. Myślę, że każda strona stara się na miarę tego, jak bardzo zaangażowana jest ta druga. Gdy jest energia, ludzie wzajemnie się nakręcają, dzięki czemu powstaje świetne show. Z drugiej strony są miasta takie jak Nowy Jork, Paryż czy Londyn, w których odbiorcy są już zblazowani częstotliwością występów wielkich gwiazd. Z tego powodu często stoją jak kołki z telefonami w ręku przez cały koncert. Czemu więc artysta ma się starać? To oczywiście generalizacja, ale cieszę się, że u nas nie ma tej przykrej hipsterki. Oby jak najdłużej.
Album wszech czasów to według ciebie…?
Nie mam jednego, ale kilka wybranych z różnych kategorii:
elektronika – „Selected Ambient Works vol. 1” Aphex Twin
grunge – „Tiny Music… Songs from the Vatican Giftshop” Stone Temple Pilots
noise/IDM – „Endless Summer” Fennesz
alternative rock – „Blue Album” Weezer
fot. Mateusz Bylica (@cotynato)
Jędrzej Kovvalsky Kowalczyk (DJ, promotor, dyrektor artystyczny i rezydent klubu Jasna 1 w Warszawie. Pomimo stosunkowo młodego wieku na scenie klubowej funkcjonuje od prawie 10 lat, na swoim koncie ma wiele występów w większości liczących się klubów i festiwali w Polsce i nie tylko. Obecnie razem z Pittim Schmittim mocno rozwija nowy projekt DJ-sko/promotorski „Komitet Obrony Disco”, charakteryzujący się szerokim muzycznym spektrum (od klasyki disco, przez eksperymenty italo, house rodem z Paradise Garage, aż po utwory, których nikt się nie spodziewa). Prywatnie młody architekt i wielki fan piłki nożnej).
Twój najbardziej pamiętny koncert w życiu?
Nie jestem w stanie wybrać tego najbardziej pamiętnego. Mam wiele wyjątkowych koncertów w pamięci, ale każdy był szczególny na swój sposób, nie lubię ich ze sobą porównywać.
Jakie festiwale w Polsce polecasz?
W ostatnim czasie ten temat stał się bardzo obszerny. Każdy szuka w festiwalu czegoś innego, a oferta tego typu wydarzeń w naszym kraju jest z roku na rok coraz szersza. Osobiście przyznam się „bez bicia”, że nie jestem super doświadczonym konsumentem festiwali, dopiero szukam swoich ulubionych.
Na moje wyróżnienie na pewno zasługuje Up To Date Festival w Białymstoku, organizowany przez mojego kumpla Jędrzeja Dondziło, który kieruje się przede wszystkim swoją szczerą, bezwarunkową miłością do muzyki. To festiwal, na którym czuć, że wszyscy uczestnicy przybyli w jednym celu: dla muzyki. We wrześniowy, białostocki weekend mocne elektroniczne brzmienia przeplatają się z ambientem i nowościami ze świata hip-hopu.
Następną imprezą wartą uwagi jest dla mnie krakowski Unsound, jeden z nielicznych polskich festiwali cieszący się sławą w środowisku muzyki elektronicznej na całym świecie. Unsound w niesamowity sposób wykorzystuje piękno Krakowa, rozsiewając swoje festiwalowe lokalizacje po najciekawszych budynkach całego miasta. Ich line-up (często wcześniej nieogłoszony) jest mocno nieoczywisty, w ciekawy sposób łączy muzyczne gatunki, pozytywnie zaskakuje. Zawsze można na nim spotkać wiele interesujących osób z całego świata.
Ostatni festiwal, o którym opowiem, odbył się w Polsce w tym roku po raz pierwszy. Nazywa się Castello i jest organizowany przez Niemców. Doświadczyłem go w szczególny sposób, ponieważ miałem okazję zagrać na nim razem z moim przyjacielem Pittim Schmittim. Występ zaliczamy zdecydowanie do tych udanych. Porównując Castello do innych wyżej opisanych festiwali jest to bardzo kameralne wydarzenie, liczy około 1000 osób i odbywa się na terenie małego pałacyku przy granicy z Niemcami na wysokości Berlina. Bardzo odpowiada mi taki rozmiar festiwalu, już po pierwszym dniu da się rozpoznać wiele twarzy, całość zaczyna przypominać wielką domówkę, która trwa przez 3 dni bez przerwy. Organizatorzy mocno stawiają na sferę wizualną, która moim zdaniem często jest mocno zaniedbana przez polskich promotorów.
Co sądzisz o odbiorze muzyki przez Polaków?
Porównując się do innych europejskich krajów, jesteśmy jeszcze mocno w tyle, ale wychodzę z założenia, że nie należy skupiać się na krytyce, tylko na rozwoju. Odpowiem na to pytanie na przykładzie polskiej sceny klubowej, ponieważ sam znam ten temat od podszewki, obecnie prowadzę jeden z największych klubów z undergroundową muzyką elektroniczną w kraju (Jasna 1 w Warszawie). Polacy w zdecydowanej większości idą na imprezę, żeby się upić, spotkać znajomych, pokazać w nowym ubraniu, muzyka niestety schodzi na odległy plan. Staram się to konsekwentnie zmieniać, ale trzeba być realistą i zdawać sobie sprawę, że to kwestia całych pokoleń, które zaczną inaczej stawiać swoje imprezowe priorytety. Nie jest najlepiej, ale nie jest też beznadziejnie. Na przestrzeni ostatnich 10 lat widać sporą poprawę, ludzie odbierają muzykę w coraz bardziej dojrzały i świadomy sposób, zaczynają doceniać muzyczne programy klubów, zwracają uwagę na jakość nagłośnienia. Oprócz publiczności warto zwrócić uwagę na naszych rodowitych artystów (DJ-ów, producentów, performerów), których obecnie jest bardzo dużo, a ich poziom nie odbiega od światowych standardów. Głęboko wierzę w to, że doczekamy się jeszcze czasów, kiedy Polska będzie cenionym kierunkiem klubowym na całym świecie.
Album wszech czasów to według ciebie…?
Ta odpowiedź będzie dobrą klamrą kompozycyjną dla całości i nawiążę tu do pierwszego pytania. Nie jestem w stanie wybrać swojego albumu wszech czasów. Mam wiele ponadczasowych płyt, do których bezustannie wracam, ale wybór zawsze uzależniam od kontekstu, mojego samopoczucia, towarzystwa, otoczenia.