– To historia, która gra na strachu wobec uchodźców. I uprawomocnia nieprawdziwą tezę: że uchodźcy mogą być, byle chrześcijańscy, bo muzułmanie podkładają ładunki na placach, gdzie bawią się polskie dzieci. Nie przyjąłem tej roli – mówi "Wyborczej" Woubishet. – Mogę zagrać mordercę, gwałciciela, jestem aktorem. Ale dziś, w szczególnie gorącym momencie, nie mogę przykładać ręki do podsycania obaw wobec ofiar kryzysu uchodźczego. Szczególnie kiedy w tym samym czasie angażuję się w działania przeciwko dyskryminacji. Nie chcę brać udziału w krzewieniu ideologii, z którą się nie zgadzam – dodaje aktor, grający na co dzień w Teatrze Muzycznym „Capitol” we Wrocławiu.
Tak skomentował burzę medialną, jaka wybuchła wokół tej sprawy:
Serial "Ojciec Mateusz" powstaje na podstawie włoskiego pierwowzoru, „Don Matteo". Twórcy polskiej wersji nie muszą sztywno trzymać się scenariusza „Don Matteo" i adaptują go do rodzimych realiów. Uwzględniając fakt, że w Polsce muzułmańskich uchodźców praktycznie nie ma, gdyż omijają nasz kraj szerokim łukiem, a mimo to prawicowe, w tym rządowe media i politycy nieustannie uprawiają antymuzułmańską retorykę, przenoszenie takiej sceny 1:1 do produkcji oglądanej przez ponad 3 mln widzów wydaje się przejawem daleko posuniętej lekkomyślności.
Krzysztof Grabowski z firmy ATM, produkującej "Ojca Mateusza", broni decyzji scenarzystów w "Gazecie Wyborczej" - "Na placu zabaw nie wybucha bomba, tylko prosty ładunek w puszce sporządzony z saletry. Nie ma ofiar, jedną z dziewczynek zabiera pogotowie, ale dlatego, że się potknęła, uciekając. Powodem podłożenia ładunku jest konflikt w rodzinie emigrantów, którzy są całkowicie zasymilowani. Mówią po polsku bez akcentu, są chrześcijanami. Jedynie sprawca jest rzeczywiście muzułmaninem. Ale przesłanie odcinka jest pozytywne, bo z kazania wygłoszonego przez ojca Mateusza w finale wynika, że nie należy bać się obcych".
Tworząc tak masowo oglądaną produkcję, warto zastanowić się nad tym, czy jest sens kreować atmosferę strachu w kraju, w którym tak wielu ludzi jest uprzedzonych wobec osób stereotypowo wpisujących się wyglądem w przybyszy z państw muzułmańskich. Mnożą się ataki na lokale z kebabem, nie ma dnia bez słownej czy fizycznej napaści na tle rasowym, a emigranci o śniadej cerze mieszkający od lat w Polsce przyznają, że coraz trudniej im się tu żyje z powodu narastającej ksenofobii. Dlatego też decyzja Mikołaja Woubisheta wydaje się jak najbardziej słuszna.
Przypomnijmy, jak w "Ojcu Mateuszu" została pokazana impreza rave, która jawi się tu bardziej jak dziewiąty krąg dantejskiego piekła niż miejsce dobrej zabawy: