Premiera kolejnej adaptacji odbyła się w 1982 i tym razem za kamerą stanął Jerzy Hoffman. W tytułowego znachora wcielił się Jerzy Bińczycki, a oprócz niego w obsadzie znaleźli się m.in. Anna Dymna, Tomasz Stockinger, Bożena Dykiel, Artur Barciś, Andrzej Kopiczyński oraz Piotr Fronczewski. Wersja Hoffmana regularnie jest pokazywana w telewizji i większość widzów jest z nią dość dobrze zaznajomiona. A to coś, z czym trudno konkurować!
W drugiej połowie tego roku Netflix wypuści własną wersję kultowego „Znachora”. W roli profesora Rafała Wilczura zobaczymy Leszka Lichotę, z kolei w postać Marysi wcieli się Maria Kowalska. Hrabiego Czyńskiego zagra Ignacy Liss, a Zośkę Anna Szymańczyk. Ponadto w filmie wystąpią również m.in. Mirosław Haniszewski, Mikołaj Grabowski, Izabela Kuna, Paweł Tomaszewski, Małgorzata Mikołajczak i Łukasz Szczepanowski.
„Jestem z pokolenia, które wyrosło na historii profesora Wilczura. Bardzo się cieszę, że mogłem wcielić się w tak istotną postać dla polskiej kultury. Filmy kostiumowe są zawsze wyzwaniem, ale myślę, że reżyser i cała ekipa wspaniale odzwierciedlili estetykę lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Świata, w którym liczył się honor, etos pracy, empatia i romantyczna miłość”, komentuje Lichota.
Oficjalny opis filmu przedstawia się następująco: szanowany chirurg profesor Rafał Wilczur traci rodzinę i pamięć. Wiele lat później, zapomniany i biedny, spotyka swoją córkę. Za kamerą stanął debiutujący w filmie fabularnym Michał Gazda („Wataha”, „Odwróceni”, „Zachowaj spokój”), autorami scenariusza są Marcin Baczyński i Mariusz Kuczewski, a za zdjęcia odpowiedzialny jest Tomasz Augustynek. Producentką filmu jest Magdalena Szwedkowicz.
„Powieść Dołęgi Mostowicza i jej ekranizacja sprzed 40 lat jest – bez żadnej przesady – legendą polskiej pop-kultury. I teraz my – dzięki Netflix – mieliśmy okazję zmierzyć się z tą legendą. Co było niewątpliwie wielkim reżyserskim przywilejem, ale też – nie ukrywajmy – twórczą obawą. Igraliśmy przecież z narodowym wzorcem melodramatu. Dzięki wspaniałej ekipie poczucie odpowiedzialności nie krępowało, a kreacja wszystkich tych namiętności i dramatów przedwojennego świata okazała się prawdziwą artystyczną frajdą”, mówi reżyser Michał Gazda.
Zobaczcie pierwsze zdjęcia: