Pierwszy odcinek zaczyna się z wysokiego C. Trafiamy w sam środek akcji policyjnej; funkcjonariusze przygotowują się do tego, aby wejść do mieszkania i zatrzymać osobę podejrzaną o zabójstwo. Ich przybycie wywołuje przerażenie i popłoch wśród rodziny. Cel udaje im się zlokalizować dopiero na górze. Wówczas oskarżonym okazuje się… przerażony 13-latek.
Wstrząśnięci rodzice Jamiego Millera nalegają, że musiało dojść do pomyłki. Odpowiedzi nie nadchodzą zbyt szybko. Towarzyszymy Jamiego w drodze na komisariat, przechodzimy z nim przez wszystkie procedury. W końcu zaczyna się przesłuchanie i dowiadujemy się, że chodzi o zabójstwo koleżanki ze szkoły. Czy Jamie rzeczywiście ją zabił? Jego rodzina, terapeutka i policyjny detektyw usiłują odkryć, co naprawdę się stało.
W tym serialu nie chodzi o to, kto zabił, ale dlaczego. Naturalnym odruchem jest racjonalizacja. Winę mogą ponosić na przykład rodzice. A może to z chłopcem jest coś nie tak? Czy wykazywał od wczesnych lat psychopatyczne odruchy? Gdzie szukać błędu, który doprowadził do tak tragicznych wydarzeń? „Dojrzewanie” obiera niespodziewany kierunek, rzadko widziany w mainstreamowych produkcjach. Kolejne puzzle malują przerażający obraz wpływu internetu oraz mediów społecznościowych na młode umysły.
Współczesna młodzież dużo szybciej trafia do internetu, gdzie jest narażona na zalew treści, których do końca nie rozumie. Tutaj nie ma filtrów, a rodzice często nie zdają sobie sprawy z nawet połowy zagrożeń czyhających w sieci. „Dojrzewanie” bierze na warsztat trudne, niewygodne tematy – toksyczna męskość, mizoginia, radykalizacja i przemoc. To o tym, jak treści zatruwają młode umysły. To o przytłaczającej presji wpisania się w stereotypowe role, które przypisuje nam społeczeństwo. To o tym, jak coraz większą popularność zdobywają prawicowe treści. To o tym, że postaci pokroju Andrew Tate’a mają rzeczywisty wpływ na ludzkie życie. To o dorastaniu w dobie internetu i emocjach, z którymi młodzi nie umieją sobie poradzić.
Kiedy myślę o „Dojrzewaniu”, to myślę sobie: mały wielki dramat. Każdy odcinek nakręcony jest w jednym ujęciu, a gęsta i duszna atmosfera trzyma w napięciu do ostatniej minuty. Tym bardziej imponujący jest więc występ Owena Coopera, dla którego rola Jamiego Millera jest debiutem aktorskim. Jego doskonały kunszt aktorski widać zwłaszcza w trzecim odcinku, gdy raz jest przestraszonym chłopaczkiem, a raz sfrustrowanym i wściekłym młodym mężczyzną. Aż trudno uwierzyć, że w momencie kręcenia Cooper miał zaledwie 14 lat! Gdy „Dojrzewanie” było jeszcze post-produkcji, „Variety” informowało, że Cooper wcieli się w młodego Heathcliffa w „Wichrowych wzgórzach” Emerald Fennell („Obiecująca. Młoda. Kobieta”, „Saltburn”). Dorosłe wersje Heathcliffe’a i Cathy grają Jacob Elordi oraz Margot Robbie. Po takim starcie Coopera niewątpliwie czeka spektakularna przyszłość w branży filmowej.