Przeznaczenie, dusze i inne używki
Punktem wyjścia „Poprzedniego życia” jest In Yun – koreańskie przekonanie, że ludzie zbliżają się do siebie, bo ich dusze poznały się w poprzednich wcieleniach. Nora (Greta Lee) i Hae Sung (Teo Yoo) dorastali razem w Korei Południowej, ale zostali rozdzieleni przez los. Po latach odnajdują się dzięki mediom społecznościowym. Kiedy w końcu spotykają się w Nowym Jorku, ona jest mężatką, a on świeżo upieczonym singlem. Jest też ten trzeci, duch, mąż Nory. Całą trójkę prześladuje słodko-gorzkie pytanie „Co by było, gdyby…?”, które jednak blednie w porównaniu z szarą prozą życia.

Gdyby „Poprzednie życie” było amerykańskim romansem, nakręconym przez hollywoodzkie studio, to Nora pewnie uciekłaby z Hae Sung w stronę zachodzącego słońca. Na szczęście w „Poprzednim życiu” najbardziej liczy się to, co niewypowiedziane. Największa siła tego filmu tkwi w spojrzeniach, uśmiechach, gestach. Zjednoczenie Nory i Hae Sung przynosi bardzo wiele pytań, ale niewiele odpowiedzi. Niesie ze sobą ogromny ciężar wątpliwości, jest nośnikiem nostalgii. Hae Sung to nie tylko dziecięca miłość Nory, lecz również symbol tego, co zostawiła za sobą w Korei. Nora nie jest już tym, kim była – ma nowe zwyczaje, nawyki, język, miejsce zamieszkania.
Podejmowanie wyborów ma swoją cenę. Wyczucie czasu ma znaczenie. Nostalgia jest niczym choroba trawiącą dusza i uniemożliwia patrzenie przed siebie. Nad wszystkim z kolei unosi się echo buddyjskiej refleksji nad przeznaczeniem i duchowym wymiarem relacji. „Jeśli zostawiasz coś za sobą, to również coś zyskujesz” – trafnie zauważa mama Nory na początku „Poprzedniego życia”. To rodzi jednak tylko kolejne pytania… Czy było warto? Czy to był dobry wybór? Co czeka nas w poprzednim życiu? Co, jeśli to życie jest jedynym, jakie mamy? Co, jeśli właśnie straciliśmy coś bezpowrotnie?
Życie pisze najdziwniejsze scenariusze
Pomysł na film wziął się z prawdziwego życia, a właściwie życia Celine Song. Pewnego wieczoru Song siedziała w barze na East Village pomiędzy swoją dawną miłością z Seulu oraz swoim mężem, scenarzystą Justinem Kuritzkesem. Jej dawna miłość posługiwała się wyłącznie językiem koreańskiem, podczas gdy jej mąż mówił tylko po angielsku. Jak wspomina, zapamiętała to jako „bardzo wyjątkowe doświadczenie”. To właśnie wtedy przyszedł jej do głowy pomysł nakręcenia „Poprzedniego życia”, a później to wspomnienie zainspirowało scenę otwierającą film.
„Pełniłam funkcję tłumacza i w pewnym momencie zrozumiałam, że nie tylko tłumaczę z języka na język czy kultury na kulturę, ale także dokonuję przekładu pomiędzy dwiema częściami siebie”, powiedziała Song w wywiadzie dla „The Guardian”.
Paralel jest więcej: zarówno Song, jak i jej bohaterka są dramaturżkami, obie żyły w tych samych miejscach (Korea, Nowy Jork), obie balansują pomiędzy kulturami i różnymi częściami siebie. Reżyserka nazywa „Poprzednie życie” adaptacją swojego życia, lecz podkreśla, że historia Nory i Hae Sung posiada swój własny charakter.
„Poprzednie życie” Celine Song, okrzyknięte przez krytykę „najlepszym filmem roku”, jest do obejrzenia w kinach od 13 października.