Jean-Marc Vallee, po tym jak efektownie sportretował życie mieszkającej w willach nad Oceanem zblazowanej socjety w Wielkich kłamstewkach, tym razem na warsztat wziął małomiasteczkową społeczność, mało wdzięczną wizualnie, za to intrygującą charakterologicznie. W takich miejscach jak serialowe Wind Gap pełno jest hipokryzji, zmów milczenia i uprzedzeń. Tutaj też gruboskórny pracownik fizyczny może się okazać kimś o znacznie większym sercu niż nobliwa i powszechnie szanowana majętna dama.
Ze wszystkich Wind Gapów tego świata co bardziej ambitne i rozsądne jednostki uciekają jak najdalej. Tak było w przypadku głównej bohaterki, niepokornej Camille Preaker, która od dostatniego życia z rodzicami wolała niezależność i rozwijanie pasji, w tym wypadku dziennikarskiej, w dużym mieście. Jak to zwykle bywa, od demonów przeszłości ciężko uciec. Noszącą wiele traum bohaterka, trawiący ją niepokój próbuje uśmierzyć pitym na potęgę alkoholem i niepohamowanym cięciem skóry (tak, tytułowe ostre przedmioty).
Na domiar złego, okazuje się, że w jej rodzinnej miejscowości doszło do brutalnego morderstwa nieletniej dziewczyny. Jej naczelny uważa, że jest najlepszą osobą do podjęcie tego tematu i przygotowania reportażu. Zbywa odmowę bohaterki, która za nic nie chce wracać do znienawidzonej matki i lokalnych układów. Chcąc nie chcąc Camille trafia po latach do Wind Gap. Na dzień dobry jest świadkiem kolejnego morderstwa jednej z tutejszych nastolatek.
Bohaterka podejmuje dziennikarskie śledztwo, które nieoczekiwanie zaprowadza ją do ukrywanych przez lata rodzinnych tajemnic. Dowiadujemy się, że jej młodsza siostra kilka lat temu zmarła w dziwnych okolicznościach, a druga z sióstr, dojrzewająca Amma (rewelacyjna debiutantka Eliza Scanlen) prowadzi podwójne życie - w ciągu dnia pokornej córeczki, w nocy - wulgarnej lolitki.
Twórcy serialu w pierwszych odcinkach atakują nas licznymi flashbackami w postaci krótkich, tajemniczych migawek. Bywa to irytujące, ale buduje atmosferę niepokoju i nakreśla tło dla bieżących wydarzeń. A te rozgrywają się w dość powolnym tempie, jak przystało na senne miasteczko. Śledztwo, prowadzone przez komendanta oraz przybyłego z zewnątrz agenta Richard Willis, się wlecze, bo potencjalni sprawcy są wyłonieni przez lokalsów bardziej z powodu wcześniejszych animozji niż realnych przesłanek.
Dziennikarska praca Camille wydaje się mało sumienna. Długo nie widzimy, by w ogóle zabierała się do tekstu czy robiła jakiś risercz w internecie czy gdziekolwiek. Głównie słucha muzyki, prowadzi krótkie i chaotyczne rozmowy z mieszkańcami, upija się, a przede wszystkim zalicza kolejne potyczki z matką (zimna jak lód Patricia Clarkson). W końcu jednak sprawa rusza z kopyta, a zarazem staje się coraz bardziej osobista.
Jako osoba nieczytająca wcześniej książki „Ostre przedmioty” Gillian Flynn, której adaptacją jest serial, do końca byłem skutecznie zwodzony przez twórców w kwestii tego, kto odpowiada za morderstwa dziewczynek. Odpowiedź uzyskujemy w szokujący sposób, pojawia się ona bowiem w trakcie napisów końcowych finałowego odcinka. Gdy już się rozluźniamy pozornym happy endem całej historii, nieco zawiedzeni, że poszło tak gładko i przewidywalnie, nagle otrzymujemy prawdziwą bombę, która może nas zszokować i zrobić apetyt na więcej. Jeśli jednak chcemy znać dalsze losy bohaterów, trzeba sięgnąć po książkę, gdzie historia została bardziej szczegółowo domknięta. Nie będzie też 2. sezonu tej świetnej produkcji, podobno dlatego, że do tego mrocznego świata nie chce wracać sama Amy Adams.

Wybitna aktorka, jako Camille Preaker, po raz kolejny pokazała tu swoje niezwykłe umiejętności. Obsadzona w trudnej i nowej dla siebie roli, w której łatwo o sztampę, przeszarżowanie, jak i brak autentyczności, nie przestaje ani na chwilę przyciągać nas swoim magnetyzmem. Ta bad girl nie z własnej woli, wycofana, a zarazem bezpośrednia, której ciało w całości pokryte jest efektem finezyjnych cięć, mierzy się z chorobą matki (w serialu otrzymujemy wstrząsające studium mało znanego zaburzenia, znanego jako zespół Münchhausena), odpowiedzialnością za siostrę, a przede wszystkim z życiem osobistym leżącym w gruzach.
Trudno z nią sympatyzować, patrząc jak wytrwale dąży do samozatraty, wiemy jednak, że bez tej postaci tajemnica Wind Gap nie zostanie rozwiązana. Reżyser prowadzi nas przez to małomiasteczkowe piekiełko w porywający sposób, a poszczególne sceny serialu, pełne brudu, niepokoju, czasem również niezaprzeczalnego uroku, na długo zostają w pamięci. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na drugi sezon Wielkich kłamstewek, które pojawią się w HBO w 2019 roku.